czwartek 14.09.2006
Gazeta Współczesna - Nie umieli wyleczyć Anety Gazeta Wyborcza - Wspólnota ludowo-liberalna Gazeta Współczesna - Etat towarzyski Kurier Poranny - Drogówka przyjechała do kolizji. Kierowca popełnił samobójstwo Kurie Poranny - Mierzyłem do jastrzębi
Gazeta Współczesna - Nie umieli wyleczyć Anety
Aneta G. z Łomży pozwała łomżyński szpital wojewódzki do sądu. Domaga się odszkodowania za poniesiony trwały uszczerbek na zdrowiu w wysokości 15 procent. Uważa, że łomżyńscy lekarze źle ją leczyli, bo postawili złą diagnozę. Nawet jeśli wygra, kłopoty z kolanem oraz wspomnienie strasznego bólu pozostaną do końca życia.
8 sierpnia 2004 r. Aneta szła, kiedy usłyszała trzask w kolanie.
- Cała noga zaczęła mi uciekać do tyłu, była zupełnie niestabilna - opowiada. Na pogotowiu stwierdzono, że to skręcenie kolana i lekarz założył Anecie gips na całą nogę - od pachwiny do kostki. Mimo to kolano nadal bolało. Następne dni Aneta spędziła więc na wizytach u różnych lekarzy. W sumie zbadało ją trzech ortopedów ze Szpitala Wojewódzkiego w Łomży plus lekarz z pogotowia. Wszyscy potwierdzili pierwszą diagnozę. Żaden nie przejął się bólem, który Aneta wciąż odczuwała.
- Nie mogłam spać, nie mogłam się poruszać. Ale od ortopedów nie dostałam żadnej recepty na środki przeciwbólowe. Musiałam prosić o to lekarza pierwszego kontaktu!
Po miesiącu takiego leczenia Anecie zdjęli gips, ale stan kolana wcale się nie poprawił. Kobieta nie czekała dłużej, tylko pojechała do szpitala do Warszawy. Tam natychmiast zdiagnozowano u niej zwichnięcie rzepki i uszkodzenie więzadła krzyżowego. Dziś Aneta jest po dwóch operacjach, kolano jednak wciąż nie jest w pełni sprawne. Dlatego domaga się od szpitala odszkodowania.
więcej: Gazeta Współczesna - Nie umieli wyleczyć Anety
Gazeta Wyborcza - Wspólnota ludowo-liberalna
Podlaski PSL i PO zapowiadają bliską współpracę podczas wyborów samorządowych
- To nie jest porozumienie taktyczne, podyktowane wyłącznie wyborczą arytmetyką. Z PSL-em łączy nas również ocena obecnej sytuacji politycznej i wiele zagadnień programowych - tak uzasadniał wczoraj w Białymstoku to zbliżenie Robert Tyszkiewicz, szef Platformy w regionie.
Wtórował mu Adam Dobroński. Jego zdaniem rolnicy mający kilkuletnie doświadczenie z Unią Europejską, dziś w liberałach zamiast wrogów widzą sojuszników. Przytoczył także szereg przykładów aktualnej współpracy tych dwóch ugrupowań, głównie w sejmowych komisjach samorządu terytorialnego i rolnictwa.
Pod dużym, niebieskim banerem Platformy, przyozdobionym zielonymi plakatami PSL-u szefowie tych dwóch ugrupowań mówili wczoraj głównie o edukacji i nowej ordynacji samorządowej.
- Uprawiany przez ministra edukacji Romana Giertycha styl kierowania szkolnictwem jest wodzowski, polityczny i skoncentrowany na rozwiązywaniu doraźnych problemów - krytykował obecnie rządzących profesor Dobroński. Jego zdaniem konieczne reformy muszą być poprzedzone szerokimi konsultacjami z nauczycielami i rodzicami.
więcej: Gazeta Wyborcza - Wspólnota ludowo-liberalna
Gazeta Współczesna - Etat towarzyski
Żeby sprawdzić, czy łatwo znaleźć pracę w województwie podlaskim, nasza dziennikarka zamieściła ogłoszenie w prasie informujące, że poszukuje zatrudnienia. Efekt to jedna propozycja pracy na czarno oraz ponad dwadzieścia ofert... "spotkania towarzyskiego”.
Nasz anons zawierał jedynie określenie spodziewanego miejsca pracy ("w sklepie”) oraz wieku kandydata ("młoda”). Właśnie ta druga informacja spowodowała lawinę specyficznych rozmów kwalifikacyjnych. "Pracodawcy” pochodzili z różnych części województwa i proponowali zajęcia mniej lub bardziej dwuznacznie brzmiące: od "pracy towarzyskiej” poprzez "sponsoring”, aż do "dyskretnego seksu”. Żaden z nich nie chciał podać ewentualnej kwoty "wynagrodzenia” przed osobistym spotkaniem, nie miał też wątpliwości, po co zamieściliśmy anons.
- Przecież oboje wiemy, o czym mówimy - powiedziano nam wprost.
Odpowiedź na pytanie, dlaczego nasze ogłoszenie spotkało się z takim odzewem, otrzymaliśmy u źródła.
- To ogłoszenie wygląda normalnie - odpowiedział nam inny z rozmówców. - Po prostu często pod takimi anonsami ogłaszają się panie towarzysko. Jeszcze bardziej wyraźny sygnał dałby dopisek "agencje wykluczone”.
Jedyna prawdziwa oferta faktycznie dotyczyła zatrudnienia w sklepie. Kiedy jednak spytaliśmy o umowę, usłyszeliśmy:
- No, ale przecież wiadomo, że wtedy zarobi się mniej.
więcej: Gazeta Współczesna - Etat towarzyski
Kurier Poranny - Drogówka przyjechała do kolizji. Kierowca popełnił samobójstwo
Horror, a to przecież była zwykła stłuczka. W okolicach Radul, na drodze numer osiem nietrzeźwy mężczyzna najechał na tył samochodu osobowego. Później poszedł do lasu...
Policjanci dostali zgłoszenie o kolizji – trochę zgniecionej blachy i potłuczonego szkła. Nie ma pokrzywdzonych. Dwoje policjantów było na miejscu cztery minuty od wezwania. Jak mówi rzecznik policji – dwoje doświadczonych – funkcjonariusz pracuje od 15 lat, policjantka kilka.
Na miejscu czekali: kierowca, który doprowadził do kolizji i kierowca uszkodzonego samochodu. Ten drugi opowiada, że wszystko szło gładko, chociaż winny był trochę wstawiony. Ale na życzenie „dmuchał" w balonik, chociaż ciągle prosił, że chce za potrzebą do lasu.
Policjanci pozwolili mu odejść. Gdy nie wrócił po 10 minutach funkcjonariusz poszedł za nim.
– Mężczyzna wisiał na drzewie na sznurku, który prawdopodobnie miał w kieszeni. Reanimacja się nie powiodła, mimo że policjant prowadził ją aż do chwili przybycia pogotowia. Zmarły miał 46 lat – mówi nadkomisarz Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Białymstoku. Dodaje, że było to wielkie przeżycie dla funkcjonariuszy. Do tej pory są pod opieką psychologa, a minęło kilka tygodni.
Wczoraj do tej historii dotarli dziennikarze. Dlaczego policja nie informowała o niej?
– Nie mówiliśmy o tym, bo o samobójstwach z reguły nie udzielamy informacji – mówi Dobrzyński.
więcej: Kurier Poranny - Drogówka przyjechała do kolizji. Kierowca popełnił samobójstwo
Kurie Poranny - Mierzyłem do jastrzębi
Pechowo skończył się nielegalny połów ryb dla kilkorga nastolatków z Sokółki. Dwoje z nich zostało postrzelonych przez właściciela stawów hodowlanych.
W poniedziałek po południu piątka młodych mieszkańców miasta wybrała się na połów ryb. Poszli nad położone niedaleko Sokółki nieogrodzone stawy hodowlane. Jako, że te należą do prywatnego właściciela, młodzi ludzie łowili ryby nielegalnie. W pewnym momencie usłyszeli strzały. Odwrócili się i zobaczyli zbliżającego się właściciela. W rekach trzymał dubeltówkę.
Młodzież zaczęła uciekać i wtedy padł kolejny strzał. 17-letni Kamil, który podczas biegu odwrócił głowę, by sprawdzić jak daleko jest mężczyzna, został trafiony śrutem w twarz. – Jednak do przychodni zgłosił się dopiero następnego dnia – powiedział podinsp. Andrzej Baranowski, rzecznik podlaskiej policji. – Lekarz natychmiast poinformował policjantów.
Z relacji poszkodowanego (któremu lekarze usunęli śrut z twarzy) wynika, że właściciel stawów strzelał bezpośrednio do nich.
– Wczoraj podczas przesłuchań okazało się, że kolejna osoba, 19-letnia dziewczyna, ma na nodze ślady po śrucie – dodał Baranowski. – Wysłaliśmy ją na obdukcję.
więcej: Kurie Poranny - Mierzyłem do jastrzębi