Walentynkowy koncert Roberta Cichowicza
Robert Cichowicz w przeddzień walentynek przygotował muzyczny prezent dla wszystkich zakochanych. Łomżyński bard zaprezentował wraz z zespołem, w Gminnym Ośrodku Kultury w Piątnicy, program złożony z lirycznych piosenek o miłości, wybranych z jego obu autorskich płyt, dopełnionych utworami premierowymi. – Tak się zdarzyło, że gramy już trzeci rok z rzędu na walentynkach, albo na Dniu Kobiet, bo zapraszają nas domy kultury – mówi Robert Cichowicz. – Dzieje się tak najpewniej dlatego, bo moje utwory są liryczne, traktują przede wszystkim o miłości.
Robert Cichowicz w minionym pięcioleciu zagrał sporo koncertów w różnych regionach kraju, ale nie zapomina też o Łomży i jej najbliższej okolicy. Do tego, mimo dominacji w mediach i nachalnego lansowania w nich gatunków muzykopodobnych, okazuje się, że ambitna twórczość matematyka z poetycką duszą, znajduje licznych odbiorców – przytulna sala piątnickiego GOK-u zapełniła się w czwartkowy wieczór słuchaczami w różnym wieku.
– Koncerty walentynkowe traktuję specjalnie, dlatego podczas nich nie wykonujemy piosenek o tematach takich jak depresja czy przewrotny los – mówi Robert Cichowicz. – Skupiamy się na tym stricte najpiękniejszym uczuciu, ale śpiewany nie tylko o tej pięknej, idealnej miłości, lecz takiej każdego sortu: również o tej smutnej, czyli prawdziwej, a nie tej cukierkowej, wyidealizowanej.
W programie koncertu przeważały nastrojowe ballady, ale nie brakowało w nim również utworów bardziej dynamicznych, wzbogaconych partiami syntezatorów czy elektrycznej gitary. Cechą wspólną, łączącą autorskie utwory Roberta Cichowicza, są jednak przede wszystkim teksty: głębokie, niebanalne, bardzo osobiste i poetyckie w klasycznym tego słowa znaczeniu. Ich autor jest w dodatku niepoprawnym romantykiem, co może być dla wielu, szczególnie młodszych, słuchaczy barierą nie do przebrnięcia, ale dla tych ceniących uniwersalne wartości, przeciwnie, będzie sporym atutem. Dlatego praktycznie każdą piosenkę słuchacze oklaskiwali bardzo gorąco – nie tylko te znane z debiutanckiej płyty, jak „Nie próbuj zmieniać mnie”, „Przytul się” czy „Gonitwa dnia”, ale też te najnowsze, pochodzące z drugiego albumu, wydanego w ubiegłym roku.
„Każdy koniec to początek”, „Połówki pomarańczy” o wakacyjnej miłości, „Nie mogę żyć bez ciebie”, „A jutro może nie być nas”, „Dla ciebie”, dedykowana żonie w 25-rocznicę ślubu „Jesteś piękna” czy drugi i ostatni bis, bardzo osobisty „Dziękuję za każdy dzień” potwierdziły, że ich autor rozwija się nie tylko jako poeta, ale też kompozytor. Ciekawostką jest zaś to, że nie dba o tytuły swych kolejnych płyt, stawiając na minimalistyczne „Robert Cichowicz” - tak jak przed laty sam Tadeusz Woźniak, chociaż zdarza się, że jego drugi album jest określany od najdłuższego, niejako programowego, utworu jako „Odcień ciszy”.
– Nie zwracałem na to uwagi, nie szukałem tytułu dla płyty – wyjaśnia Robert Cichowicz. – Ta pierwsza powstała w warunkach tak zwanych polowych, ale wydaje mi się, że bardzo fajnie wyszła, jak na możliwości, które mieliśmy. Druga płyta zrodziła się w studio Łukasza Sienickiego, gdzie mieliśmy już inne warunki, więc to nagranie jest jakościowo troszkę inne, ja jestem bardziej dojrzały, moi przyjaciele z zespołu również, więc i płyta jest bardziej dojrzała.
Zespół Roberta Cichowicza ma w studyjnym dorobku blisko 30 utworów, a 10 dalszych może grać na żywo, tak jak wykonane w Piątnicy premierowo „Narysuj nas na nowo” czy opowiadający o trudnej miłości „Niesłyszalna miłość”. Pytanie tylko, czy ukażą się one na kolejnej płycie łomżyńskiego muzyka, w czasach dominacji streamingu i spadku popularności krążków CD.
– Przygotowywanie i nagrywanie płyty to jest bardzo żmudny proces – nie kryje Robert Cichowicz. – Przeszedłem już przez dwie płyty, więc wiem co to znaczy – wydaje się, że wystarczą trzy miesiące, a później okazuje się, że nagranie pierwszej zajęło nam półtora roku, drugiej również.
Mam więc materiał na trzecią płytę, ale nie wiem czy będę ją nagrywał, czy będą to utwory robione jednostkowo, publikowane w sieci – raczej tak to się rozwinie.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk