Góralski karnawał w Drozdowie
Skrzypek Mariusz Monczak był bohaterem kolejnego koncertu z cyklu „Muzyczne wieczory u Lutosławskich” w Muzeum Przyrody w Drozdowie. Wybitny wirtuoz zaprezentował klasyczne utwory inspirowane muzyką góralską z różnych stron świata, od polskiej do kanadyjskiej, bowiem z pochodzenia jest góralem, a w Kanadzie spędził wiele lat. Zagrał też w duecie z utalentowanym synem, 13-letnim Mikołajem, a hołdem dla Witolda Lutosławskiego, patrona organizującej ten kameralny cykl łomżyńskiej Filharmonii, było wykonanie „Recitativo e arioso” na skrzypce i fortepian. – 7. lutego, akurat w 25 rocznicę śmierci pana Lutosławskiego, graliśmy koncert muzyki polskiej w Szwajcarii i też dedykowałem mu ten utwór – mówi Mariusz Monczak dodając, że miał okazję poznać wielkiego kompozytora i było to dla niego wyjątkowe przeżycie.
Kameralne koncerty w drozdowskim muzeum odbywają się co miesiąc, ale w styczniu nie udało się zorganizować kolejnego. Być może miało to wpływ na fakt, że spragniona klasycznej muzyki w tak kameralnej formie publiczność w sobotni wieczór dopisała – w saloniku oraz w przyległych pomieszczeniach zasiadło około 80 osób, od sędziwych już melomanów do kilkuletnich dzieci.
Mariusz Monczak i towarzyszący mu pianista Wiktor Szymajda nie zawiedli oczekiwań słuchaczy, wykonując bardzo ciekawy i dopracowany pod każdym względem program. – Dobrze nam się dzisiaj grało – mówi Mariusz Monczak. – Była bardzo gorąca, żądna dobrej muzyki, publiczność, dla której dobraliśmy zróżnicowany repertuar, z myślą przewodnią gór i karnawału.
„Tańce rumuńskie” Béli Bartóka, taniec z baletu „Harnasie” Karola Szymanowskiego, „Fantazja huculska nr 1” ukraińskiego kompozytora Petro Terpeliuka czy trzy tańce góralskie Węgra Zoltána Kodály'ego były jednak tylko swoistym wstępem do dalszej części koncertu. Pięć duetów na dwoje skrzypiec Béli Bartóka w wykonaniu ojca i syna też oczarowało melomanów, potwierdzając niewątpliwy talent zaledwie 13-letniego Monaczaka juniora. – Gramy razem często, to nie była jednorazowa sprawa – wyjaśnia Mariusz Monczak. – Mikołaj ma to nieszczęście, że jest również moim uczniem, więc koncertujemy razem, chociaż dzisiaj zagraliśmy tak symbolicznie.
Symbolem-hołdem bylo też zadedykowanie Witoldowi Lutosławskiemu „Recitativo e arioso”.
– Dworek Lutosławskich to bardzo szczególne miejsce – nie kryje Mariusz Monczak. – Jestem tu po raz pierwszy i mam nadzieję, że nie po raz ostatni. Jest to również dla mnie miejsce wyjątkowe, bo znałem osobiście pana Lutosławskiego. Spotkałem go w życiu dwukrotnie i to drugie spotkanie w Montrealu, dosłownie kilka miesięcy przed jego śmiercią, było dla mnie bardzo ważne. Przez pół godziny rozmawialiśmy na temat muzyki. Pamiętam na przykład, że zapytałem co mi radzi grać z muzyki współczesnej, bo bardzo ją lubię, na co odpowiedział, żeby grać dobrą muzykę współczesną: Bartóka, Szymanowskiego czy Messiaena. Pamiętam to dobrze do dzisiaj i też dziś zagraliśmy Bartóka i Szymanowskiego!
Zabrzmiały też inne utwory, w tym wirtuozowskie „Dance Villageoise” kanadyjskiego kompozytora, pianisty i skrzypka Claude'a Champagne'a, dwa tańce węgierskie Johannesa Brahmsa, w tym najsłynniejszy piąty, ognisty „Czardasz” Vittorio Montiego oraz równie znane „Skowronek” oraz ostatni bis „Hora staccato” rumuńskiego wirtuoza skrzypiec i kompozytora Grigorasa Dinicu – ten pierwszy oczywiście również bisowany.
– Trzeba było tu dać z siebie dużo energii, bo jest to muzyka bardzo żywiołowa i pełna emocji, które trzeba oddać, przekazać publiczności – zauważa Mariusz Monczak. – Taka muzyka jest jednak w mojej krwi, bo sam jestem góralem z Beskidu Niskiego, czyli Łemkiem, jest to więc dla mnie łatwiejsze do zagrania. Górale to naród twardy, ale z drugiej strony lubiący się bawić i temperamentny, mający się i do ciupagi, i do całusów, a to wszystko jest słyszalne w tych utworach.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk