Klasycy Romantyzmu w łomżyńskiej Filharmonii
Wybitny skrzypek młodego pokolenia Janusz Wawrowski ponownie zagrał w Łomży. Z towarzyszeniem Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego pod dyrekcją Jana Miłosza Zarzyckiego wykonał „Koncert skrzypcowy D-dur op. 61” Ludwiga van Beethovena.
Wawrowski sięgnął po absolutną klasykę, arcydzieło światowej wiolinistyki i oczarował publiczność perfekcją techniczną, niebywałą biegłością, wręcz łatwością wykonania nawet najtrudniejszych partii utworu. Artysta nie ograniczył się do epatowania słuchaczy tylko umiejętnościami technicznymi, zwrócił także uwagę na walory melodyczne kompozycji, szczególnie w subtelnym „Larghetto”. Pozwoliło mu to stworzyć zupełnie nową jakość.
- Są opinie, że koncert Paganiniego, który zagrałem kilka lat temu w Łomży to najtrudniejszy koncert skrzypcowy. Druga część skrzypków uważa, że Beethoven jest najtrudniejszy. Można więc powiedzieć, że w Łomży serwuję utwory najtrudniejsze technicznie - mówi ze śmiechem Wawrowski. - Oba te utwory są trudne w inny sposób: Paganini to popis wirtuozerii, fajerwerki, spektakularna, pokazowa technicznie muzyka. W Beethovenie ktoś, kto nie jest skrzypkiem, może nawet nie dostrzec tych trudności – jest to koncert, który brzmi dość spokojnie, jest bardzo pogodny. Natomiast jest trudny technicznie, najeżony trudnościami, wyjątkowo trudny i bardzo długi – dodawał skrzypek.
Koncert składał się z trzech części i trwał blisko 50 minut. Wydaje się, że zagranie go bez chociażby spoglądania od czasu do czasu w nuty to rzecz niemożliwa. W czwartkowy wieczór okazało się jednak, że można tego dokonać – Janusz Wawrowski zagrał bez nut!
- Jest to koncert trudny do zapamiętania. Słyszałem to od wielu największych, polskich i nie tylko, skrzypków - potwierdza Wawrowski. - Ale nie byłbym sobą, gdybym grał z nut, dlatego grałem z pamięci.
Artysta zdradził, że wczorajszy koncert to było jego czwarte wykonanie tego utworu.
Po entuzjastycznie przyjętym głównym punkcie programu solista został kilkakrotnie wywołany brawami zza kulis i zagrał na bis „Kaprys polski” Grażyny Bacewicz. W drugiej części koncertu Filharmonia Kameralna wykonała równie gorąco przyjętą „IV Symfonię A-dur op. 90” – tzw. “Włoską” Feliksa Mendelssohna.
Janusz Wawrowski po czwartkowym koncercie nie wyjechał z Łomży. Spędzi tu jeszcze dwa dni prowadząc w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia seminarium „Wpływ prawidłowej postawy ciała na technikę gry na skrzypcach”.
- Bardzo się cieszę na spotkanie z młodzieżą. Lubię uczyć, lubię spotykać nowych ludzi na takich kursach. Jestem ciekaw, jak to spotkanie tutaj wyjdzie. Jeden dzień zajęć będzie z dziećmi i młodzieżą z Łomży, drugi dla młodych skrzypków dojeżdżających z innych miejscowości – zapowiadał Janusz Wawrowski.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka Chamryk