Po raz 40. w drodze do Królowej Polski
Po raz 40. spod Katedry do Matki Boskiej wyruszyła Piesza Pielgrzymka Łomżyńska na Jasną Górę. Setki sióstr i braci z ufnością niesie Królowej Polski swoje troski i radości. Ci co zostają często wręczają pielgrzymom karteczki, by u stóp Jasnej Pani pomodlili się w ich intencjach. - Nawet jak nie idziesz, to wiedz, że za ciebie się modlimy – mówi wszystkim pozostającym w domach przewodnik ks. Łukasz Brzostowski.
Pod hasłem "Uczestniczę we wspólnocie kościła" wyruszyli po raz 40. pielgrzymi z Łomży na Jasną Górę. Wędrówkę na pątniczy szlak rozpoczęła msza święta, którą biskup Janusz Stepnowski z kapłanami odprawił w łomżyńskiej katedrze. Życzył pielgrzymom wyruszającym na dwutygodniową wędrówkę, żeby dotarli do celu i szczęśliwie wrócili do domu. Biskup przypomina, że te dwutygodniowe rekolekcje w drodze, pozwalają znaleźć człowiekowi czas i przestrzeń dla samego siebie, i dla wspólnoty, wypełniając różne posługi dla grupy. Takie pielgrzymowanie pozwala także młodym ludziom znaleźć czas na ułożenie swojego życia.
- Można zrobić refleksję, zdecydować się jaki kierunek w tym życiu wybrać – mówi biskup. Tej refleksji sprzyja modlitwa i izolacja rekolekcji w drodze, która pomaga człowiekowi odnaleźć w dzisiejszym, często zalanym sprzecznymi informacjami świecie, tego czego szuka.
Bagaż intencji
- W tym roku chcę podziękować Panu Bogu za to, że mój mąż przeżył. Miał bardzo skomplikowaną operację i się udało – mówi ze łzami w oczach siostra Irena. Dla pielgrzymującej po raz 10. pątniczki, droga do Częstochowy jest „czymś wspaniałym, ogromnym przeżyciem wewnętrznym i duchowym”.
- Wychodzę z domu, zostawiam wszystkich i zapraszam do swojego serca Pana Jezusa. Chcę z nim iść przez te dwa tygodnie, modlić się, prosić o łaski i dziękować.
Brat Waldemar, który po raz trzeci wyrusza na pątniczy szlak do serca katolickiej Polski, intencję pozostawia Matce Boskiej.
- Każdy z nas niesie cały bagaż intencji – wyznaje uśmiechnięty. - Modlimy się za siebie, modlimy się za innych. Dla mnie czas ten jest bardziej owocny niż najlepsze wakacje. Trzeba przejść przynajmniej jeden odcinek, aby zrozumieć po co człowiek idzie.
To nie all inclusive
Już po raz trzeci pielgrzymka idzie jako jedna grupa – wyjaśnia ksiądz Łukasz Brzostowski, który przewodzi pielgrzymom. Część wychodzi z Łomży, inna z Ostrołęki, a po trasie dojdą kolejni. Przewodnik szacuje, że na Jasną Górę dotrze około 300-350 osób.
Dary serca w postaci jedzenia i picia wystawiane przez mieszkańców mijanych miejscowości sprawią, że pielgrzymi czują wspólnotę i nie są obojętni. Podobne uczucia radości i wspólnoty od lat towarzyszy pielgrzymom, gdy odprowadzani są przez rodziny i znajomych do granic miasta.
Kiedy trwała msza święta i zobaczyłem bliskie mi osoby, mojego dziadka, znajomych, przyjaciół z parafii Bożego Ciała w której posługuję, to łzy mi się zakręciły, bo to jest wymowny znak, że to nasze pielgrzymowanie nie jest obojętne – wyznaje ksiądz Łukasz.
W dobie różnorakich form spędzania wolnego czasu, przewodnik przypomina, że młodzież potrzebuje wyzwań.
- Myślę, że to jest wyzwanie zmierzyć się ze sobą, czas, kiedy można się zatrzymać, przemyśleć pewne sprawy, porozmawiać z rówieśnikami, którzy mierzą się z tymi samymi problemami, ale też z ludźmi bardziej doświadczonymi, i rozeznawać swoje powołanie. Ja jestem przykładem tego, że w czasie pielgrzymki rozeznałem powołanie, którą drogą mami iść – mówi ks. Łukasz, który 5 lat temu przyjął święcenia kapłańskie. - Pielgrzymowania nie można traktować jako wczasy all-inclusive.