Niepełnosprawność dzieci i młodzieży
Niepełnosprawni są wśród nas coraz bardziej obecni. Przyzwyczailiśmy się do powtarzanych przy każdych okazjach zapewnieniach o specjalnej trosce, życzliwości, szczególnej opiece socjalnej, licznych przywilejach kierowanych w ich stronę itd. Gwarancje konstytucyjne są wspaniałe, ratyfikowane akty międzynarodowe zapewniają nas o olbrzymich prawach wobec niepełnosprawnych, równouprawnieniu.
Raczej wolimy je mieć za rogiem niż u siebie. No tam są podobno gdzieś fachowcy, tam są warunki, sprzęt, tam wiedzą co jak i z czym. Ogół nie musi wiedzieć – to problem innych.
Z posiadanych przez MENiS danych wynika, że u około 20,0% dzieci w wieku szkolnym występują problemy zdrowotne, które utrudniają im naukę szkolną.
Edukacja to bardzo ważny element życia dzieci – szczególnie tych dzieci, które mają jakiekolwiek problemy rozwojowe. Od edukacji zależy jakość ich życia w przyszłości.
Ustawa o systemie oświaty z dnia 7 września 1991 roku . Art. 1 mówi: "System oświaty zapewnia w szczególności:
/.../ 4. dostosowanie treści, metod i organizacji nauczania do możliwości psychotechnicznych uczniów, a także możliwość korzystania z opieki psychologicznej i specjalistycznych form pracy dydaktycznej,
5. możliwość pobierania nauki we wszystkich typach szkół przez dzieci i młodzież niepełnosprawną oraz niedostosowaną społecznie, zgodnie z indywidualnymi potrzebami rozwojowymi i edukacyjnymi oraz predyspozycjami /.../".
Im większy problem tym mniejsze szanse na to, że edukacja tych dzieci będzie traktowana z tym samymi prawami co reszty. Piękne zapisy prawne przestają wówczas działać – pozostają sloganami.
Problemy zdrowotne są różne i nie sposób mi tu wszystkich wymienić – od ruchowych, fizjologicznych po intelektualne. Czasem bywają wszystkie trzy naraz - to stwarza największe bariery dla pedagogów i psychologów. Problemy są różnego formatu: olbrzymie w poważnych zaburzenia OUN i mniejszych jak dzieci dyslektyczne czy nadpobudliwe. Rodzice najczęściej pozostają sami sobie. Nie są dostatecznie poinformowani o swoich prawach, nie znają możliwości pomocy dziecku, są zagubieni... ufają wówczas w specjalistyczne formy pomocy.
Czy je uzyskują? Z własnego doświadczenia i obserwacji z wieloma rodzicami w Polsce wiem, że nie. To gorzka prawda. Im bardziej wnikam tę materię odkrywam coraz bardziej smutny widok.
W Polsce funkcjonuje system segregacyjnego szkolnictwa specjalnego, zaś próby tworzenia integracyjnej edukacji wychodzą bardzo nieudolnie.Specjalne instytucje zazdrośnie strzegą podstaw swego dalszego trwania, prowadząc cichą, ale zdecydowaną wojnę przeciwko inicjatywom, służącym przełamaniu izolacji, służącym rzeczywistemu włączeniu osób niepełnosprawnych do pełnego życia wspólnot Jeśli bowiem izolacja zostałaby skutecznie przełamana - wówczas instytucje specjalne straciłyby rację bytu.
W Rozporządzeniu stwierdza się, że „liczba uczniów (wychowanków) w oddziale integracyjnym powinna wynosić od 15 do 20 w tym 3 do 5 uczniów niepełnosprawnych”.Tymczasem w praktyce do danej rejonowej szkoły podstawowej najczęściej zgłasza się jeden lub dwóch uczniów niepełnosprawnych. W takim przypadku szkoła nie ma podstaw by utworzyć klasę integracyjną. Utworzenie takiej klasy wiąże się z podniesieniem kosztów kształcenia jednego ucznia, gdyż w klasie musi być niewielu uczniów i odpowiednie wyposażenie.
Nauczanie indywidualne to często jedyna forma jaką państwo może zapewnić niepełnosprawnemu dziecku. Ilość godzin jednak, jakie się przeznacza na danym etapie edukacyjnym i jakość realizacji zależy od hojności władz, wyrozumiałości dyrektora i chęci nauczyciela.
Decyzje dotyczące kształcenia dziecka z deficytami rozwojowymi są niezwykle ważne z etycznego punktu widzenia. Wpływają one na całe życie i przyszłość dziecka. Obecnie posiadanie orzeczenia z PPP raczej utrudnia niż promuje szanse dziecka na pomyślne doświadczenia edukacyjne. Zbyt często poradnie wskazują braki, patrząc przez pryzmat osób sprawnych zamiast szukać mocnych stron i je uwypuklać. Bardzo często dochodzi do wtórnego upośledzenia osób mniej sprawnych, ponieważ dzieci te wchodzą w rolę, jaką im się przypisuje. Proces decyzyjny zatem dotyczący wyboru poziomu nauczania i uznania kogoś za upośledzonego lub nie, powinien być przeprowadzony przez niezwykle kompetentne osoby. Powinien przebiegać według ustalonych standardów i w żaden sposób nie może być uzależniony od finansów danej gminy.
Powinno się w tej kwestii wypracować standardy działań, aby przyjęcie niepełnosprawnego do szkoły było tak naturalne jak dziecka z płaskostopiem czy wadą wzroku. Aby standardem było przyznawanie maksymalnej ilości godzin, aby standardem było orzekanie o upośledzeniu ewentualnie po wczesnej edukacji od lat 4-5 i przejściu I etapu edukacji w klasach I-III.
Czy rodzice niepełnosprawnych dzieci doczekają się chwili, kiedy będą mogli wybierać placówkę według nich najlepszą ? Kiedy nie będą uzależnieni od czyjejś litości czy zrozumienia?
Chciałabym aby ktoś najpierw starał się uczyć dzieci z różnymi dysfunkcjami– zanim uzna je za upośledzone w jakimkolwiek stopniu. Ponieważ i to dziecko ma prawo do inteligencji.
Aby dziecko – niezależnie od stanu swojego zdrowia i problemu z jakim się boryka, miało taką samą pomoc.
Aby otaczali go życzliwi i chętni do pracy z nim ludzie – pełni zapału, wiedzy i optymizmu.
Kształcenie dzieci i młodzieży niepełnosprawnych musi być traktowane jako integralna część systemu edukacji. Patrzenie na system edukacyjny w kategoriach "realizacji potrzeb edukacyjnych" ucznia pokazuje zarówno problem barier i trudności, jakich doświadczają dzieci niepełnosprawne, jak i problem wykorzystania potencjałów dzieci wybitnie zdolnych. Dlatego można obrazowo powiedzieć, że najlepszym "dowodem sprawności" systemu będzie sytuacja, w której dziecko niepełnosprawne, a jednocześnie w jakiejś dziedzinie wybitnie zdolne będzie miało szansę wykorzystać swój potencjał.
Widzę wielkie możliwości w tworzącym się OSKKO. Tylko wypracowanie wspólnych standardów w edukacji dzieci z różnymi dysfunkcjami może wyrównać ich szanse w edukacji. Niezależnie czy dziecko będzie uczniem małej wiejskiej szkółki, wielkiego, miejskiego molochu, bogatej czy biednej gminy.
Włączenie tematyki specjalnych potrzeb edukacyjnych w jakąkolwiek dyskusję dotyczącą edukacji uważam za naturalne i potrzebne.
Rodzice i ich dzieci powinni w szkołach znaleźć wszechstronną pomoc i partnerstwo w edukacji.
opr. mgr Elżbieta Rakowska
ela.rakowska@wp.pl