Kultura pod psem
Co jest miarą naszej kultury: zakończyć wstydliwy temat rechotem czy działaniem? Dyskusja regularnie powraca z wiosną, gdy resztki śniegu podkreślają psie kupy na piramidzie kup z całej zimy. Mieszkańcy przyzwyczaili się i potulnie wnoszą do mieszkań bakterie, zgarniane chociażby połą płaszcza z każdego obsikanego narożnika na osiedlowych ścieżkach. Co jakiś czas jednak buntujemy się na ten brak podstawowych rzeczy i bezradność w rozwiązywaniu najprostszych spraw: od psich odchodów po małą architekturę, zaczynając choćby w niewielkim obszarze jakiejś części miasta. Wciąż kłopot pozostawia się następcom. Utrwalił się zły obyczaj braku rozmów z mieszkańcami. Powinna być dla wspólnego dobra możliwość bieżącej kontroli i nacisku aż do skutku. Zresztą, jeśli będziemy liczyć tylko na innych, to psich kup będzie więcej i wszędzie, zamiast - jak wzorem innych polskich miast - raczej w takich gustownych przybytkach, które istnieją od lat (patrz zdjęcie). Warunkiem powodzenia jest zachowanie czystości. Dlaczego w Łomży ma być gorzej? WC dla psów to nie jest zadanie ponad siły w cywilizowanych społecznościach. Zamiast solidnych słupków jak na fotografii - tytułem próby może być coś innego. Może to być na początek jedna trasa spacerowa. Można przyzwyczaić psa do odwiedzania takich przystanków, gdzie opiekun pozwoli pupilkowi spokojnie zaznaczyć swoją obecność. Mogą być mniejsze przybytki, przed wejściem do każdego osiedla, wtedy w blokowiskach dzieci będą miały czyściejsze piaskownice, a dorośli mniej wniosą na butach do mieszkań. Możemy zbyć wszystko dowcipkowaniem i tylko błyszczeć w towarzystwie znajomością psich kawałków z filmu „Dzień świra”. A za rok o tej samej porze, znowu usłyszymy: kochanie wyjrzyj za okno, zobacz co topniejący śnieg odsłonił - pełno tego na schodach.