Święto wszystkich Polaków
Polska do dość duży kraj, którego powierzchnia wynosi 312 696 km². Pod względem wielkości daje nam 69. miejsce na świecie, 9. w Europie i 5. w Unii Europejskiej. Wystarczy miejsca dla wszystkich, których łączy biało-czerwona flaga, niezależnie od indywidualnej wrażliwości. Wizja najjaśniejszej Rzeczypospolitej winna nas prowadzić w przyszłość, bo ta dziś, jak przed 106 laty, jest najważniejsza. Ojcowie niepodległości, jak dziś ich nazywamy, „dali radę”, teraz kolej na nas.
Oficjalne obchody rocznicy odzyskania niepodległości rozpoczęły się złożeniem kwiatów pod tablicą Marszałka Józefa Piłsudskiego. Wisi ona na Domku Pastora, miejscu gdzie w maju 1899 roku współtwórca Niepodległej przebywał. Następnie poczty sztandarowe, działacze samorządowi i polityczni oraz mieszkańcy, spotkali się na ul. Sienkiewicza przed tablicą Leona Kaliwody, który zginął 11 listopada 1918 roku w Łomży podczas rozbrajania Niemców.
Przemówienia gości wiele mówiły o historii (jak co roku) i były raczej w koncyliacyjnym duchu, choć z tej konwencji wyłamał się poseł Jacek Bogucki. Niestety mało było o przyszłości i wyzwaniach stojących przed Polską.
Wystąpienia polityków rozpoczął prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski, który sporo czasu poświęcił przypomnieniu tła historycznego. Dziękował „wszystkim , którzy w dzisiejszych czasach dbają o budowanie postaw wśród najmłodszego pokolenia, przede wszystkim rodzicom, dziadkom, a także nauczycielom zaangażowanym w pielęgnowanie tradycji historii w szkołach, harcerzom...”. Mówił o znaczeniu dla miasta 18. Pułku i służb mundurowych. Zachęcał do dumy „z naszej ojczyzny”.
„Polska historia pełna trudnych chwil i licznych prób pokazuje jak wiele poświęcenia i determinacji wymagała walka o niepodległość” - zaczął wystąpienie sekretarz stanu w ministerstwie rolnictwa Stefan Krajewski (PSL). Podobnie jak inni mówcy przypomniał osobę Leona Kaliwody. Mówił, że wolność nie jest dana raz na zawsze i „wymaga od nas czujności, troski, gotowości do obrony naszych wartości”. W jego ocenie kraj po 123 latach zaborów wolność odzyskał dzięki „odwadze i uporowi pokoleń, które nie poddały się, mimo licznych represji i prób wynarodowienia”.
„Nie ma sprawy ważniejszej i większej nad sprawą ojczyzny” - przypomniał słowa Wincentego Witosa, które zdaniem wiceministra rolnictwa pozostają aktualne dzisiaj w obliczu światowych napięć. „Suwerenność nie jest darem losu, lecz owocem wspólnej pracy i odpowiedzialności” - podkreślał, a „miłość do ojczyzny to wspólny wysiłek, który codziennie podejmujemy troszcząc się o jej bezpieczeństwo i rozwój”.
Posłanka Alicja Łepkowska – Gołaś (KO) mówiła o przechowywanej przez 123 lata wierze, że nadejdzie chwila, kiedy znów stanie się ojczyzna wolna. „Dzień triumfu” zapisany „złotymi” zgłoskami nadszedł 11 listopada 1918 roku. Mówiła o ojcach niepodległości, ale szczególnie podkreślała znaczenie tych, którzy „z dumą i odwagą pielęgnowali polskość w sercach i domach”. „To oni nauczyli nas, że Polska to nie tylko ziemia, nie tylko granica na mapie, ale serce, duch i wartości przekazywane z pokolenia na pokolenie”. „Dziedzicząc ich walkę dziedziczymy także obowiązek troski o Polskę prawą, wolną i sprawiedliwą”. Zdaniem posłanki dziś czynimy to pracą, służbą, wzajemnym wsparciem.
„Bycie Polakiem to odpowiedzialność, a bycie patriotą to gotowość do działania na rzecz dobra wspólnego”. Dzisiejszy dzień ma przypominać, że obowiązek wobec Polski trwa każdego dnia.
„Historia się nie powtarza, ona się rymuje” – przywołał słowa Marka Twaina poseł Jacek Bogucki (PiS), który w pewnym sensie zaburzył rytm koncyliacyjnych przemówień. Uznał, że „Polska rozwija się wtedy, kiedy potrafimy, My Polacy, budować obóz patriotyczny”. „Być patriotami niezależnymi ani od wschodu, ani od zachodu”. Przyznał jednak, że ważne są sojusze i Sojusz Północno-Atlantycki. Poseł znany z łączenia Donalda Tuska z Adolfem Hitlerem uznał, że ważne jest także zwycięstwo „obozu patriotycznego w Stanach Zjednoczonych”, a czyniąc z siebie reprezentanta obozu patriotycznego w Polsce z nadzieją mówił, że odzyska on władzę i „nie będziemy szli drogą lewicowo-liberalną, a drogą interesu polskiego narodu”. Słowa te spotkały się z dezaprobatą posłanki Alicji Łepkowskiej-Gołaś, reprezentantki rządzącej koalicji wybranej przez obywateli polskich w demokratycznych wyborach, która nazwała je skandalicznymi.
Wojewoda Jacek Brzozowski w liście, który odczytał kierownik delegatury urzędu wojewódzkiego w Łomży Krzysztof Marek Karwowski wskazał, że dzisiejszy dzień „z pewnością należy do najważniejszych w kalendarzu każdego polskiego patrioty”. Członek zarządu województwa podlaskiego Jacek Piorunek wspomniał łomżyńskie aspekty odzyskiwania niepodległości.
„11 listopada w Łomży pogoda była mniej więcej taka sama jak dzisiaj” - mówił zebranym. Opowiadał, że w okolicach godz. 16. Polska Organizacja Wojskowa zakończyła negocjacje z Niemcami jak mają opuścić miasto. Na ulicę wyszła jednak „patriotyczna młodzież, która chciała mieć udział w odzyskiwaniu niepodległości” i Niemców rozbroić. W ten sposób – jak mówił Piorunek - miało dojść do trzech epizodów: przy kościele ewangelickim na ul. Rządowej, przy synagodze na ul. Giełczyńskiej i i przy cerkwi na ul. Sienkiewicza, gdzie zginął Leon Kaliwoda. W sumie tego dnia przy rozbrajaniu Niemców zginęło w naszym mieście 6 osób.
Tradycyjnie uroczystości przed tablicą Leona Kaliwody zakończyła salwa honorowa kompanii reprezentacyjnej 18. ŁPL i złożenie kwiatów przez przybyłe delegacje. Następnie uczestnicy przeszli do łomżyńskiej katedry, gdzie pod przewodnictwem pasterza diecezji odprawiona została msza święta za ojczyznę.
Druga część uroczystości miała miejsce w Drozdowie, przed tablicą Romana Dmowskiego, gdzie „dzień niepodległości nabiera wyjątkowego znaczenia”. Zdaniem starosty łomżyńskiego Lecha Szabłowskiego 11 listopada to „szczególna data od najmłodszych lat wpisana w serce każdego Polaka”, a charakter święta łączy radość z wolności i suwerenności państwa i zadumę oraz refleksję nad ofiarami jakie na przestrzeni wieków musiał nasz naród ponieść.
Rodzina Lutosławskich, do której należał dworek w Drozdowie, wykorzystywała liczne swoje talenty i dobra by krzewić myśl patriotyczną – przypominał starosta. Podtrzymywali tradycje i działali na rzecz rozwoju gospodarczego. „Majątek Lutosławskich stanowił bezcenne centrum ruchu narodowego, swoiste patriotyczne serce Ziemi Łomżyńskiej” - mówił Lech Szabłowski. Tę rodzinę – jak mówił – obrał jak swoją Roman Dmowski i tu 2 stycznia 1939 roku zmarł.
„Patriotyczne serce naszej małej ojczyzny wciąż żyje – kontynuował starosta i podtrzymuje marzenia Dmowskiego, Lutosławskich i innych ojców wolności o silnym i niepodległym państwie.
„Apeluję, aby duma z naszej historii i mądrość płynąca z rozważań nad narodowym świętem niepodległości przyświecała nam nie tylko w niezwykłym dniu 11 listopada, ale przede wszystkim na co dzień. By każdy z nas miał świadomość, że w niepodległej i pełnej zagrożeń dla naszej suwerenności teraźniejszości, ma wpływ na niepodległość i pomyślność naszej ojczyzny. Wszyscy możemy jej dobrze służyć ucząc się, pracując, biorąc odpowiedzialność za los własny i współobywateli”.
„Pamiętajmy o naszych wartościach: Bóg, Honor, Ojczyzna” – zakończył starosta łomżyński Lech Szabłowski.