Radosne i pełne barw malarstwo Renaty Orchowskiej-Kowalczyk
– Na zewnątrz jest wczesna jesień, ale tutaj jest prawdziwa wiosna! – podkreślał kierownik Galerii N Ryszard Matuszewski. Nie tylko wiosenne, ale też letnie barwy w pełnej krasie, zawitały do galerii w Klubie Wojskowym dzięki bajecznie kolorowym martwym naturom i pejzażom Renaty Orchowskiej-Kowalczyk. To już druga wystawa indywidualna nauczycielki Zespołu Szkół Specjalnych w tym miejscu, ale wiele wskazuje na to, że nie ostatnia.
Renata Orchowska-Kowalczyk jest absolwentką Wydziału Wychowania Artystycznego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, gdzie obroniła dyplom z malarstwa w pracowni prof. Wojciecha Sadleya i Aleksandry Simińskiej. Do malowania wróciła po 10-letniej przerwie w roku 2012, a po dalszych czterech latach zaprezentowała w Galerii N udaną i bardzo ciepło przyjętą debiutancką wystawę indywidualną, zatytułowaną ,,Ogrody życia”. I kiedy wydawało się, że w tej sytuacji następna to tylko kwestia czasu, pomimo tego, że tworzyła kolejne obrazy, pojawiła się aż ośmioletnia przerwa wystawiennicza.
– Czas mija bardzo szybko – mówi Renata Orchowska-Kowalczyk. – Pochłania mnie życie domowe i rodzinne, mam wiele obowiązków, wiele zadań, ale też zainteresowań i pasji, ale to malarstwo gdzieś cały czas jest w moim życiu i duszy. Przybierałam się do kolejnej wystawy już od dłuższego czasu, ale kiedy pani Iza zaprosiła mnie tutaj rok temu, to powiedziałam, że jeszcze trochę go potrzebuję, ale bardzo chętnie zrobię tę wystawę. Źródła inspiracji mi nie brakowało, bo od kilku lat mam własny ogród kwiatowy, sama i z pomocą mamy uprawiam i pielęgnuję kwiaty. To duży ogród, więc jest ich bardzo dużo, poświęcam im dużo czasu i nawet bodaj trzy lata temu zdobyłam główną nagrodę w konkursie na naturalny ogród. Oczywiście robię im też zdjęcia, a później na ich podstawie maluję obrazy.
O tym, że kwiaty to jeden z ulubionych tematów malarki można było przekonać się już podczas wystawy ,,Ogrody życia”; na najnowszej również nie brakuje na to dowodów.
– Kwiaty fascynowały mnie od zawsze i były bardzo ważne w moim życiu – podkreśla Renata Orchowska-Kowalczyk. – Uwielbiam je malować, ale nie jest łatwo łączyć te wszystkie pasje, bo też tkam, szyję, wyszywam, szydełkuję. Kocham też moją pracę w szkole specjalnej i te dzieciaki, prowadzę tam pracownię krawiecko-tkacką, w której szyjemy różne dekoracje, wykonujemy też różne prace na konkursy. Ale kiedy tylko mogę, w każdej wolnej chwili, zwłaszcza w okresie wakacji, sięgam po pędzel i farby, i maluję. I jest to coś takiego, że jak już zacznę, to nie mogę przestać, mam wrażenie, że czas, nawet kilka godzin, minął mi bardzo szybko.
W Galerii N artystka prezentuje obecnie prace najnowsze, powstałe w latach 2017-24; akrylowe pejzaże i martwe natury, rozświetlone i pełne żywych, optymistycznych barw.
– Moje obrazy są pełne ciepła, radości, tego, co mam w swoim sercu – potwierdza Renata Orchowska-Kowalczyk. – Jestem osobą, która stara się cieszyć każdym dniem, cieszyć się z życia i z tego, co mam i czym obdarował mnie Bóg. Staram się więc wykorzystywać ten talent, nieść radość innym ludziom, dzielić się z nimi tym, co mam dobrego.
Renata Orchowska-Kowalczyk najbardziej lubi malować w plenerze, ale nie zawsze jest to możliwe, więc wtedy posiłkuje się fotografiami.
– Wcześniej praktycznie zawsze malowałam w plenerze – wyjaśnia Renata Orchowska-Kowalczyk. – Ale ostatnio, przede wszystkim dlatego, że nie zawsze mam czas, łatwiej jest mi wrócić do zdjęcia i dokończyć obraz, a w plenerze nie zawsze jest to możliwe. Zastanawiałam się też nad tym, że maluję kwiaty i miejsca, które są tutaj, rodzime, takie bliskie. Nie potrzebuję czegoś nowego, egzotycznego, pejzaży czy kwiatów, wystarczają mi te nasze, bliskie memu sercu i bardzo piękne.
Obecnie wszystko wskazuje na to, że na kolejną wystawę pani Renaty nie trzeba będzie czekać aż osiem lat. – Mam teraz nadzieję, że będę miała teraz więcej czasu na malowanie, bo wiadomo, z wiekiem pojawia się stabilizacja zawodowa i rodzinna, kiedy dzieci są już starsze – podsumowuje Renata Orchowska-Kowalczyk. – Dochodzi do tego większa dojrzałość, ale też przekonanie, że cały czas do czegoś dążę, że nie powiedziałam jeszcze w malarstwie ostatniego słowa, nie osiągnęłam w nim jeszcze tego, co bym naprawdę chciała, więc te największe dzieła życia jeszcze przede mną. Cały czas myślę o tym, żeby wprowadzić do moich obrazów postać człowieka, czyli przede mną kolejne wyzwanie. Mam też od jakiegoś czasu pomysł na bardzo skomplikowaną wystawę, składającą się z różnych elementów, ale tu wszystko zależy od czasu - jeśli on na to pozwoli, to na pewno ten pomysł zrealizuję.
Wojciech Chamryk