ŁKS Łomża bez trenera
Grzegorz Lewandowski, grający trener II-ligowca z Łomży, został we wtorek odsunięty od pracy z zespołem. - Jestem w szoku, nie mam bladego pojęcia, dlaczego tak się stało, tą sprawą zajmie się mój prawnik - denerwuje się szkoleniowiec. Piłkarze zastanawiają się natomiast, czy pojadą do Katowic na ostatni mecz w lidze przed przerwą w rozgrywkach.
- To było jedno zdanie, bez żadnego uzasadnienia - mówi trener. - Nikt mi nie wyjaśnił, za co zostałem odsunięty, w ogóle nie było nikogo w klubie, z kim mógłbym porozmawiać. To jest jakaś paranoja, człowiek się poświęca, pracuje w bardzo trudnych warunkach, a tu taka nagroda. Ostatnią wypłatę z klubu, trzy tysiące złotych, dostałem 25 lipca, od tamtego czasu nie widziałem żadnych pieniędzy. Pracowałem w naprawdę trudnych warunkach, ale nie skarżyłem się, bo chciałem rozwijać się jako trener, lecz to był chyba błąd.
Trener wczoraj wyjechał z Łomży i teraz ma zamiar przekazać sprawę prawnikowi. Najprawdopodobniej będzie domagał się odszkodowania, gdyż w ŁKS-ie ma jeszcze ważne umowy. Jako szkoleniowca jego kontrakt obowiązuje do końca roku, a jako zawodnika aż do czerwca.
Takim obrotem sprawy zaskoczeni byli piłkarze. - Trener przyszedł na zajęcia, podziękował nam za współpracę i wyjechał - opowiada bramkarz Kamil Ulman. - Dowiedzieliśmy się, że trening ma poprowadzić kapitan drużyny Łukasz Adamski i to wszystko. Nie możemy zrozumieć, o co chodzi.
- Może trenera zwolnili za złe wyniki, ale bądźmy szczerzy, w takim klubie to i Mourinho by sobie nie poradził - stwierdza Adamski. - Nie wiemy, co mamy teraz robić, czy pojedziemy na ostatni mecz w lidze do Katowic. Nikt nam nic nie wytłumaczył, nie mamy bladego pojęcia, czy klub jeszcze istnieje.
Co ciekawe, władze ŁKS-u nic niewłaściwego w swym postępowaniu nie widzą. Zaistniałą sytuację tłumaczą bardzo pokrętnie, mają m.in. pretensję do trenera za jego wypowiedzi w mediach.
- Dokonaliśmy analizy ostatnich spotkań, a nie wygląda to dobrze, przecież w sześciu meczach zdobyliśmy zaledwie dwa punkty - mówi prezes Stanisław Kaseja. - Dlatego też postanowiliśmy coś zmienić. Ponadto jeżeli trener mówi, że ma do gry tylko siedmiu-ośmiu zawodników na II-ligowym poziomie, to jest coś nie tak. Na pewno takimi wypowiedziami nie poprawia atmosfery w drużynie. Jeżeli ja mam jakiegoś pracownika, to staram się go mobilizować, a przez te wypowiedzi o żadnej mobilizacji nie może być mowy. Na mecze przychodzi coraz mniej kibiców, w klubie nie ma nowych sponsorów, a to musi mieć gdzieś jakieś podłoże. Nie chcieliśmy czekać do końca rundy, gdyż zdaniem zarządu potrzebny był jakiś wstrząs w zespole, ponieważ zawodnicy też cały czas biadolą, nie mając ku temu podstaw. To wszystko robimy z myślą już o rundzie wiosennej, a mecz w Katowicach ma nam pokazać, na których zawodników będziemy mogli liczyć, a którzy powinni odejść.
Najprawdopodobniej zespół w pojedynku z GKS-em Katowice poprowadzi Dariusz Kossakowski, który do tej pory formalnie pełnił rolę pierwszego szkoleniowca, gdyż Lewandowski nie miał uprawnień do prowadzenia drużyny w II lidze.
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok