Pionierskie lata (2)
Puszcza Zielona. Strzeliste sosny po obu stronach drogi. Zwarta ściana lasu nagle się kończy, za oknem autobusu pojawia się wieś Łyse, drewniany kościół i plebania, gdzie czeka na umówione spotkanie ks. proboszcz Adolf Pogorzelski. Jowialnie wita wysłanników Muzeum w Łomży. Jest r. 1969, początek Konkursu na palmę wielkanocną... Pomysłodawcą Adam Chętnik: konkurs miał być impulsem wsparcia dla zanikającego zwyczaju. Gdy Chętnik umiera w r. 1967, spełnieniem Jego swoistego "testamentu muzealnego" zajmuje się żona Jadwiga - Kierowniczka Muzeum. Więc zaczynamy, mamy też organizować wystawy towarzyszące: na początek wycinanki. Przywozimy na Kurpie trochę płacht papieru kolorowego do wycinania i ustalony Regulamin (realia pracy mieliśmy jak w konspiracji, "druk" z powielacza: denaturat i "matryca" z kartki papieru kredowego"). Sympatyczne spotkania pokoleń: staruszka i uczennica pozują do zdjęć z ogromnymi nożycami do strzyżenia owiec ,w uroczystych strojach ludowych (fot. czarno- białe, takie czasy: jeśli sklep "Foto-Optyki dostał towar, to 1 osoba = 1 rolka negatywu 36 klatek). Później okazało się, że dostarczono 300 wycinanek - część starannie przykleiliśmy na kilka plansz, wystawa jakoś zmieściła się w korytarzu Szkoły Podstawowej. Obok ustawiono skromną ilość palm: tylko 25 (w następnych latach coraz więcej , nawet 199) - do oceny Komisji, której przewodniczyła wysłanniczka Ministerstwa Kultury: jak widać na obrazku, swój gabinet pod obrady oddał dyr. szkoły. Jak przeżył konkursowe "trzęsienie ziemi"? - to świętej cierpliwości człowiek, w dodatku Prezes Stowarzyszenia Kurpiów. Wróćmy do początku: bez ks. proboszcza (znanego w okolicy jako krzewiciel kultury kurpiowskiej) trudność przedsięwzięcia i atmosfera Konkursu nie miałyby tak wspaniałej oprawy. Od zachęcania mieszkańców - do podniosłej Mszy Świętej pachnącej igliwiem w gęstwinie palm wokół ołtarza - po imponującą procesję wokół kościoła. Wyjątkowe upowszechnienie tradycji, szczególnej tu i w okolicach wsi Łyse: gdzie wzorem ojców mieszkańcy potrafili i chętnie wykonali potężne palmy wielometrowe, łopoczące na wietrze wstęgami z bibuły, w koronach kwietnych, wielu odmian. Bez wątpienia wpływ otoczenia - puszczańskich sosen... Ks. proboszcz zbudowany szansą ożywienia sztuki ludowej, przez kilka lat nawet stołował gości z Komisji Konkursowej. Wizyta na Plebanii niezatartym wspomnieniem: ciekawa rozmowa i staropolska gościnność. Dla wysłanników Muzeum niespodzianka: na małym kredensiku podziwiamy intensywnych kolorów: nalewki czy soki ziołowe? Na werandę wkracza gospodyni z dymiącym półmiskiem piramidy kiełbas: na spróbowanie własnej roboty - zapewnia. Mamy w kieszeni skromną kanapkę i sądzimy, że rozmowa będzie krótka - więc podjedliśmy solidne co nieco. A tu gospodyni anonsuje: proboszcz zaprasza na obiad !!