czwartek 23.11.2006
Gazeta Współczesna - Nie odpuścimy! Gazeta Współczesna - Przydział na zbytek Gazeta Współczesna - ŁKS: Dobry zmiennik to połowa sukcesu Kurier Poranny - Pozwy z powielacza Gazeta Wyborcza - Sejmikowa niewiadoma
Gazeta Współczesna - Nie odpuścimy!
Łomża. Już drugi dzień skrzynki pocztowe łomżyniaków świecą pustkami. Listonosze nadal protestują i nie roznoszą listów, nie wykluczają przy tym zaostrzenia akcji.
To już wymknęło się spod kontroli - przyznaje Paweł Zaręba, listonosz zrzeszony w Związku Zawodowym Solidarność. - Są zdesperowani i nie odpuszczą.
Dziś protestujący spotkają się z Franciszkiem Herudem, dyrektorem Rejonowego Urzędu Poczty w Białymstoku. Listonosze chcą wynegocjować spełnienie sformułowanych przez siebie 15 postulatów. Główny z nich to polepszenie warunków pracy.
- To w teorii pracujemy od godz. 8 do 16, często wracamy z rejonu o 18 i nikt nam za nadgodziny nie płaci - skarży się Tomasz Chomentowski, listonosz z Łomży. - Cztery lub pięć razy dziennie musimy brać korespondencje ze skrytek. Każdorazowo nasza torba waży ok 15 kg.
Pieszo przez miasto
Listonosze dostarczają korespondencję pieszo, według przepisów nie mogą nawet korzystać z komunikacji miejskiej.
- Nie chcemy roznosić ludziom ulotek reklamowych, są bardzo ciężkie a za dodatkowe kilogramy nikt nam nie płaci - mówi Mirosław Dymek, łomżyński listonosz. - Chociaż poczta dostaje od 8 do 10 groszy za każdą z nich.
Wśród łomżyńskich listonoszy są także kobiety.
- Kiedyś nie było tych ulotek i torby były dużo lżejsze - podkreśla Janina Modzelewska, roznosząca listy od trzydziestu lat.
Listonosze walczą nie tylko o lżejsze torby, ale także o to, by ich droga do pracy się nie wydłużyła.
- Już w ubiegłym roku planowano scentralizowanie urzędu i początkowo przeniesienie ekspedycji z ul. Księcia Janusza na ul. Poznańską, ale teraz podobno wszystko ma znajdować się na Poznańskiej - tłumaczy Paweł Zaręba. - Nie chcemy do tego dopuścić przecież to peryferie miasta.
więcej: Gazeta Współczesna - Nie odpuścimy!
Gazeta Współczesna - Przydział na zbytek
Łomża. Wcześniej mieli walące się na głowy stropy, wilgoć i odpadający tynk. Teraz zamieszkają w nowiuteńkiej kamienicy w centrum miasta, jednej z ładniejszych w Łomży.
Okna na kościół seminaryjny i okalający go park, granitowy trotuar przed wejściem, stylowe latarnie i unikalny klimat starego miasta. Tak wygląda otoczenie odnowionej kamienicy komunalnej przy ul. Sienkiewicza. Dom, wystawiony na pocz. XX w., jest przykładem secesyjnej architektury mieszczańskiej. Właśnie zakończyła się jego renowacja i lada dzień wprowadzą się tam lokatorzy.
- Z prawdziwą przyjemnością informowałam ich, że nie muszą już węgla na zimę kupować - mówi Małgorzata Bronowicz-Domańska, naczelnik wydziału polityki społecznej łomżyńskiego Urzędu Miasta. - Choć żałuję, że mieszkań jest tak mało. Lista czekających jest bardzo długa, a każdy ma trudną sytuację.
Trzy lata z nakazem
W kamienicy przy Sienkiewicza jest osiem mieszkań i dwa lokale użytkowe. Już cztery rodziny dopełniły formalności i w przyszłym tygodniu mogą się wprowadzić.
- Wszyscy mają od trzech lat decyzje inspektora nadzoru budowlanego o konieczności wykwaterowania z mieszkań, które zajmują, ze względu na to, że stan lokali zagraża życiu i zdrowiu - podkreśla naczelnik Domańska. - Stropy waliły się im na głowę. Nie wiemy, czy te mieszkania opłaca się jeszcze remontować.
Pozostałe cztery mieszkania dostaną osoby, które od 14 lat czekają na przydział lokalu komunalnego.
więcej: Gazeta Współczesna - Przydział na zbytek
Gazeta Współczesna - ŁKS: Dobry zmiennik to połowa sukcesu
Łomża. ŁKS Łomża szykuje się do zmian kadrowych. Wczoraj trener Czesław Jakołcewicz testował umiejętności kilku nowych zawodników.
Ełkaesiacy rozegrali sparing z Narwią Ostrołęka. Mecz zakończył się remisem 2:2. Ale jak podkreśla trener Czesław Jakołcewicz, nie wynik był najważniejszy. Szkoleniowiec chciał przyjrzeć się zawodnikom, którzy jesienią rzadziej pojawiali się na boisku.
- Nie ukrywam, że kilku piłkarzy najprawdopodobniej opuści klub. Spotkanie w Ostrołęce było dla niektórych chłopaków okazją do udowodnienia swojej przydatności do drużyny - mówi Jakołcewicz i rozpoczyna poszukiwania wartościowych zmienników do swojej drużyny. - Bo dobry zmiennik, to połowa sukcesu - dodaje.
Jakołcewicz testował kilku zawodników. - Nie chcę na razie ujawniać nazwisk - zaznacza łomżyński szkoleniowiec.
Udało się nam jednak ustalić, że w sparingu wystąpili m.in. Tomasz Niedźwiecki i Cezary Stachowicz z Korony HiD Ostrołęka, Przemysław Masłowski z Warmii Grajewo oraz Remigiusz Hebda (Mrągowia Mrągowo).
- Na razie trudno powiedzieć, kto do nas dołączy. Na pewno zmiany w kadrze są konieczne - stwierdza Jakołcewicz.
Wiadomo, że ŁKS opuszcza Marcin Grabowski, któremu kończy się kontrakt. Do Ruchu Chorzów wraca Piotr Petasz, a do Radomiaka Radom Maciej Lesisz.
- Być może wystąpimy o ich wykupienie, ale to już zależy od naszej sytuacji finansowej. Wiadomo, że jest ona trudna - dodaje opiekun "ełkaesiaków”.
więcej: Gazeta Współczesna - ŁKS: Dobry zmiennik to połowa sukcesu
Kurier Poranny - Pozwy z powielacza
To istne szaleństwo - łapią się za głowę pracownicy ZUS, KRUS i sądu pracy. Emeryci zasypali ich identycznymi pozwami o zapłatę. Każdy dotyczy około 1,8 tysiąca złotych. Na te pieniądze nie ma żadnych szans.
Andrzej z Białegostoku kilka dni temu dostał od sąsiada odbity na ksero pozew. Chodziło o zapłatę zaległych świadczeń z tytułu nieprzeliczonej kwoty bazowej za lata 1998-2005.
- Sąsiad mówił, że wszyscy składają, więc złożyłem i ja. Emeryturę mam niewysoką, jakieś 800 złotych na rękę. Każde pieniądze się przydadzą - mówi mężczyzna. Przyznaje, że nie bardzo wie, o co w pozwie chodzi. - Ale pomyślałem, a nuż się uda...
Pani Maria kupiła pozew za 10 złotych. - Od znajomej. Przekonywała, że wszyscy emeryci składają takie pisma i dostają duże pieniądze. Pomyślałam - spróbuję.
Nie tylko emeryci
Podobnie pomyślało około sześciu tysięcy Podlasian. Do KRUS trafiło ponad dwa tysiące pozwów, do białostockiego sądu pracy - tysiąc, do ZUS - aż trzy tysiące.
- Piszą wszyscy, również ci, którzy nie mają emerytur - przyznaje Anna Krysiewicz, rzeczniczka białostockiego ZUS.
- Widać, że ci, którzy składają pozwy nie bardzo wiedzą o co chodzi. Na rozprawach nie potrafią odpowiedzieć na zadane pytania - mówi Danuta Jankowicz, przewodnicząca wydziału pracy i ubezpieczeń społecznych w białostockim sądzie okręgowym.
więcej: Kurier Poranny - Pozwy z powielacza
Gazeta Wyborcza - Sejmikowa niewiadoma
Podczas pierwszej, poniedziałkowej sesji wojewódzkiego parlamentu radni będą musieli wybrać spośród siebie przewodniczącego. Na razie jednak nie wiadomo, kto miałby nim zostać
Wybory do sejmiku województwa podlaskiego nie przyniosły jednoznacznego rozstrzygnięcia. Co prawda najwięcej - 11 mandatów - zdobyli reprezentanci PiS, ale nawet z czterema radnymi Samoobrony mają dokładnie połowę głosów. Reszta zaś jest w rękach PO, jego koalicjanta - PSL i lewicy. Żeby wyłonić zdolną do sprawowania władzy większość, potrzebne będzie zawarcie jakiegoś egzotycznego porozumienia.
- Nie wiadomo, jak będzie ta koalicja wyglądała i czy to my wraz z PO będziemy ją tworzyć. Ale ufnie w tym kierunku zmierzamy - mówi Adam Dobroński, szef podlaskich ludowców.
Pytany o szczegóły i o ewentualnych partnerów, enigmatycznie stwierdza, że trwają rozmowy i zakulisowe próby partyjnej lojalności niektórych radnych. Od razu jednak zastrzega, że jego słowa nie muszą wcale oznaczać, że to PSL wraz z PO usiłuje przeciągnąć na swoją stronę kogoś z klubu PiS.
Teoretycznie wystarczyłoby, żeby te dwa kluby porozumiały się z lewicą i jeszcze przynajmniej z jednym radnym PiS. Tyle, że PiS-owi dla zdobycia władzy również wystarczy jeden dodatkowy głos - kogoś z PO lub PSL. Oficjalnie nikt nie chce podać listy radnych, którzy mogliby zmienić barwy partyjne. Kiedy kilka dni temu media wymieniły trzech członków klubu PiS, ci natychmiast publicznie dali świadectwo swojej lojalności.
więcej: Gazeta Wyborcza - Sejmikowa niewiadoma