poniedziałek 30.10.2006
Gazeta Współczesna - Pacjent przegrał z kasą Gazeta Współczesna - Nagradzani za błędy Kurier Poranny - Chłopcy biorą wszystko Gazeta Wyborcza - Więcej samochodów na drogach i wypadków Gazta Wyborcza - Pierwsze zwycięstwo ŁKS-u Łomża w II lidze
Gazeta Współczesna - Pacjent przegrał z kasą
Szpital kliniczny w Białymstoku od środy przestaje przyjmować pacjentów na planowe zabiegi i terapie. To efekt przekroczonej o 6 mln zł tegorocznej umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Szpitala nie stać na dalsze leczenie chorych, tymczasem podlaski oddział NFZ znowu może zakończyć rok wielomilionową oszczędnością.
Niewykorzystane miliony
Gdy pod koniec ub. roku okazało się, że podlaski oddział NFZ musiał oddać do centrali zaoszczędzone 17,7 mln zł, podczas gdy kolejki do szpitali stale rosły, zrobiła się wielka afera. Dyrekcja podlaskiego NFZ obiecywała powrót tych środków w tym roku i rzeczywiście, pieniądze, do tego w wyższej kwocie, bo 22 mln zł, wróciły do województwa.
– Z tych środków opłaciliśmy już nadwykonania, głównie na oddziałach intensywnej terapii i ratujących życie, onkologii – mówi Jan Mirucki, rzecznik podlaskiego NFZ. – Wydaliśmy na ten cel ok. 20 mln zł.
Tymczasem nadlimitowe wykonania umów podlaskich szpitali za ten rok sięgają jeszcze 10 mln zł. Najtrudniejsza sytuacja jest na kardiologii i neurologii. Wszystkie placówki ślą do funduszu prośby o pieniądze, ale na razie tylko szpital kliniczny przestaje przyjmować pacjentów.
– Przekroczyliśmy umowę m.in. na kardiologii, gastroenterologii, neurologii, alergologii, reumatologii, internie – wylicza Bogusław Poniatowski, dyrektor SPSK w Białymstoku. – W sumie na 6 mln zł. Nie możemy dalej się zadłużać i od 1 listopada przestajemy przyjmować planowych pacjentów. Do szpitala będą mogli dostać się tylko chorzy w stanach ostrych i z zagrożeniem życia. Dla pozostałych o dwa miesiące wydłuży się kolejka.
– Nie rozumiem, dlaczego mam czekać dłużej na przyjęcie – dziwi się Jerzy Pawłowski z Białegostoku. – Przecież czekam już parę miesięcy. Płacę składki, ale nie stać mnie na prywatne zabiegi. To jest skandal!
więcej: Gazeta Współczesna - Pacjent przegrał z kasą
Gazeta Współczesna - Nagradzani za błędy
Robertowi G., wiceprezesowi Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego, prokuratura postawiła zarzuty, dotyczące nieprawidłowego nadzoru nad fundacją. Mimo to dalej pełni wysokie stanowisko i zarządza publicznymi pieniędzmi. To nie jedyny taki przypadek w Białymstoku.
Zarzuty stawiane Robertowi G. dotyczą głośnej kilka lat temu sprawy. Chodzi o nadzorowanych przez niego doradców, którzy mieli dla korzyści finansowych fałszować podpisy przedsiębiorców. Dzięki temu mogli wykazywać w dokumentach większą liczbę porad i otrzymywać więcej pieniędzy. Sprawę wykrył Urząd Kontroli Skarbowej. Najpierw straty Skarbu Państwa oceniano na 600 tys. zł, teraz, po dwóch latach śledztwa, na 300 tys. zł. Robert G. jako wiceprezes PFRR nadzorował do 2004 roku prowadzenie punktów doradczych i podpisywał tzw. noty obciążeniowe, kierowane do Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (rozdzielała ona państwowe pieniądze). Właśnie z tego powodu postawiono mu zarzuty.
Jestem niewinny!
- Jestem przekonany o tym, że zarzuty powinny zostać umorzone. Nie popełniłem żadnego przestępstwa - mówi Robert G.
Tymczasem mimo poważnych zarzutów, Robert G. nadal pełni kierowniczą funkcję w fundacji. Jest też prezesem Regionalnego Centrum Szkoleniowego, powiązanego z PFRR.
- Ale ostatnio nie podejmuje w fundacji żadnych decyzji - podkreśla Andrzej Parafiniuk, prezes PFRR i szef Roberta G. - Nie z powodu prokuratorskich zarzutów, tylko zmiany organizacji pracy. Ja osobiście mam do Roberta G. zaufanie i nie mam podstaw do jakichś gwałtownych ruchów wobec jego osoby. Przeprowadziliśmy wcześniej wewnętrzne śledztwo i wynikało z niego, że Robert nie ma nic wspólnego z fałszerstwami.
więcej: Gazeta Współczesna - Nagradzani za błędy
Kurier Poranny - Chłopcy biorą wszystko
Zmiany w białostockiej telewizji Tak źle jeszcze u nas nie było – mówią dziennikarze, którzy po wyborze nowego dyrektora ośrodka obawiają się jeszcze większych nacisków politycznych.
To, że Prawo i Sprawiedliwość naciska na publiczną telewizję, nie jest żadną tajemnicą. Jednak w to, że Wojciech Straszyński zostanie dyrektorem białostockiego ośrodka nikt do końca nie chciał wierzyć, chociaż już od kilku tygodni mówiło się, że sympatyk PiS zasiądzie w tym fotelu.
Powrót razem z partią
Wojciech Straszyński, jeszcze do soboty dyrektor Domu Kultury w Piszu, pracował już w białostockim oddziale telewizji. Prowadził „Rozmowy dnia" i „Przegląd mazursko-suwalski". W opinii swoich kolegów, robił to tylko dlatego, bo „miał dobrą dykcję".
– Ten człowiek nigdy nie był prawdziwym dziennikarzem. Nie przypominamy sobie, aby zrobił jakikolwiek materiał telewizyjny – denerwują się dziennikarze.
– To paranoja. Chłopcy (partie rządzące – przyp. red.) biorą wszystko. Z całym szacunkiem dla Straszyńskiego, nie jest on bezstronny i niezależny, bo przecież przygotowywał kampanię wyborczą obecnemu wiceministrowi MSWiA Jarosławowi Zielińskiemu – oburza się jeden z dziennikarzy.
Inny przypomina, jak Straszyński stracił pracę w TVP: – Cztery lata temu nie poinformował szefostwa, że startuje z list PiS w wyborach do Sejmiku województwa i nadal prowadził programy w telewizji. Dopiero po ogłoszeniu list dowiedzieliśmy się o jego kandydaturze. Wtedy ówczesny dyrektor naszego oddziału, Jacek Popiołek, zwolnił go.
Popiołek z kolei kojarzony był z lewicą.
więcej: Kurier Poranny - Chłopcy biorą wszystko
Gazeta Wyborcza - Więcej samochodów na drogach i wypadków
Mimo policyjnej akcji "Znicz" na podlaskich drogach doszło już do kilku tragicznych wypadków drogowych. Policja apeluje do kierowców o rozwagę.
Do największej tragedii doszło wczoraj o godz. 2.10 niedaleko Łomży w pobliżu Piątnicy. Kierowca fiata punto, wyprzedzając ciężarówkę, nie zauważył, że z naprzeciwka jedzie osobowy volkswagen. Oba pojazdy zderzyły się czołowo. Na miejscu zginął 44-letni kierowca fiata i jego 31-letnia pasażerka. Kierowca vw doznał ogólnych obrażeń.
Po godz. 9 w miejscowości Chojny (też w pobliżu Łomży) doszło do zderzenia trzech pojazdów, cztery osoby zostały ranne. W tył skręcającego w lewą stronę daewoo nexia uderzyła litewska ciężarówka. Osobówka przemieściła się na przeciwny pas ruchu, gdzie wpadło na nią bmw. Wszyscy poszkodowani jechali daewoo.
więcej: Gazeta Wyborcza - Więcej samochodów na drogach i wypadków
Gazta Wyborcza - Pierwsze zwycięstwo ŁKS-u Łomża w II lidze
Aż do 15. kolejki trzeba było czekać na historyczne zwycięstwo piłkarzy z Łomży w II lidze. ŁKS w sobotę sprawił niespodziankę w Polkowicach.
Outsider rozgrywek zasłużenie wygrał z Górnikiem, którego działacze jeszcze nieco ponad miesiąc temu liczyli pieniądze potrzebne do gry w ekstraklasie po ewentualnym awansie. Polkowiczanie mają za sobą paskudny tydzień, ale sami zafundowali sobie te kłopoty. Najpierw bez walki oddali awans do kolejnej rundy Pucharu Polski Groclinowi Grodzisk Wielkopolski, a teraz upokorzył ich ŁKS z Łomży. Obie porażki ekipy trenera Dominika Nowaka mają wspólny mianownik: brak zaangażowania zawodników dolnośląskiego klubu.
W meczu pucharowym Górnika podstawowi piłkarze odpoczywali przed ligą. Przeciwko ŁKS-owi gospodarze zagrali w najsilniejszym składzie z: Wojciechem Górskim, braćmi Gancarczykami i czołowym strzelcem II ligi Kamilem Witkowskim. Zanim polkowiczanie rozpoczęli spodziewany szturm na bramkę łomżan, zostali skarceni. W 7. min po rzucie rożnym Mariusz Marczak dwa razy wrzucał piłkę na przedpole bramki Sebastiana Szymańskiego. Pierwsze dośrodkowanie gracze Górnika wybili, ale do drugiego wyskoczył Andrzej Rybski, z interwencją wyraźnie spóźnił się Szymański i piłka przeleciała nad nim, lądując w siatce.
więcej: Gazta Wyborcza - Pierwsze zwycięstwo ŁKS-u Łomża w II lidze