piątek 4.08.2006
Gazeta Współczesna - Czasami są usterki Gazeta Współczesna - Zakazy zachowują moc Gazeta Współczesna - Jeszcze nie wiadomo za co ścigać
Gazeta Współczesna - Czasami są usterki
Miliony złotych przeznacza Unia Europejska na dofinansowanie projektów inwestycyjnych realizowanych w Łomży. Wiele z nich wzbudza kontrowersje wśród mieszkańców.
Ratujcie nas! – błaga zdenerwowana Teresa Kempisty z ul. Krótkiej w Łomży. – Nie mamy już siły walczyć o swoje. Czemu urząd nie chce nas słuchać? – pyta zrozpaczona kobieta.
O walce mieszkańców bloku przy ul. Krótkiej 4 pisaliśmy już na łamach „Gazety Współczesnej”. Część z nich nie chce zgodzić się na sposób urządzenia dojazdu do sąsiednich bloków.
– Nie chcemy, żeby tuż za drzwiami klatki schodowej jeździły samochody – twierdzi Kempista. – Zresztą, kto przy zdrowych zmysłach zostawia na drodze filar podtrzymujący budynek. Przecież przejeżdżający samochód może bardzo łatwo o niego zahaczyć. Powinien tu powstać chodnik, który osłoniłby konstrukcję.
Prace wokół bloku przy ul. Krótkiej są elementem projektu rewitalizacji łomżyńskiej „starówki”. Znaczna część pieniędzy na jego przeprowadzenie, podobnie jak sześciu innych przedsięwzięć w Łomży, pochodzi z Unii Europejskiej.
Słupy, chodniki...
Unijnych inwestycji, które budzą zastrzeżenia mieszkańców, jest w mieście więcej. Mieszkańcom ul. Poznańskiej i Rybaki nie podobają się słupy elektryczne pozostawione na środku chodnika.
– Ani wyglądu, ani wygody – mówią. – Przecież tędy nie da rady przejść matka z wózkiem.
Nie tylko słupy przeszkadzają mieszkańcom. Inni skarżą się na źle położone chodniki, tak jak na os. Kraska, gdzie w tym tygodniu zakończyła się budowa kilku ulic.
– Jakość pozostawia wiele do życzenia – uważa Irena Filipkowska. – Przede wszystkim są niezbyt równe i łatwo się na nich potknąć.
Najnowszy przykład budzący kontrowersje wśród mieszkańców Łomży to budowa ronda u zbiegu ulic Wojska Polskiego i Poznańskiej. Wielu twierdzi, że jest ono po prostu źle zaplanowane.
więcej: Gazeta Współczesna - Czasami są usterki
Gazeta Współczesna - Zakazy zachowują moc
Białostocki oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad nie naraził życia i mienia użytkowników mostu na Narwi w Łomży. Tak zadecydowała łomżyńska Prokuratura Rejonowa po przeanalizowaniu dokumentów przedstawionych przez władze miasta i GDDKiA, i odmówiła wszczęcia śledztwa.
Do prokuratury zwrócił się w pierwszych dniach lipca prezydent Jerzy Brzeziński, gdy GDDKiA zdecydowała o otwarciu po kilku latach przerwy drogi nr 61 dla ciężkiego ruchu towarowego. Administracja drogowa powoływała się przy tym na rozporządzenie Ministra Infrastruktury, które dopuszcza na tej trasie (od Ostrołęki do Stawisk) przejazd ciężarówek ważących do 42 ton. Prezydent jednak uznał, decyzja ta mogła stanowić zagrożenie, ponieważ dysponował ekspertyzą naukowców stwierdzającą, że most na Narwi, znajdujący się na drodze 61, może unieść tylko pojazdy do 30 ton.
– Właściwie obie strony mają swoje racje – mówi prokurator Krzysztof Olszewski. – Dokumenty GDDKiA mówią o maksymalnie dopuszczalnych obciążeniach. Prezydent natomiast wziął pod uwagę długofalowe skutki takich obciążeń dla mostu.
więcej: Gazeta Współczesna - Zakazy zachowują moc
Gazeta Współczesna - Jeszcze nie wiadomo za co ścigać
Prokuratura Rejonowa w Łomży zajmie się prośbą zarządu Łomżyńskiego Klubu Sportowego o sprawdzenie działalności finansowej poprzedniego zarządu. Nie oznacza to jednak, że już wszczęte zostało formalne śledztwo.
– Na podstawie zgromadzonych do tej pory dokumentów nie jesteśmy jeszcze w stanie określić, w jakim kierunku mogłoby pójść – podkreśla Jacek Cholewicki, prokurator rejonowy w Łomży. – Dlatego zwróciliśmy się do klubu o uzupełnienie dokumentacji. Poprosiliśmy także o współpracę Urząd Skarbowy i Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
Dotychczas prokuratura otrzymała jedynie zestawienie wydatków i przychodów klubu obejmujące okres do 30 czerwca tego roku. Poprosiła jeszcze o dodatkowe dokumenty, m.in. statut klubu i zakres obowiązków w poprzednim zarządzie. Prokurator Cholewicki ocenia, że uzupełnianie materiałów może potrwać około tygodnia.
więcej: Gazeta Współczesna - Jeszcze nie wiadomo za co ścigać