poniedziałek 17.07.2006
Gazeta Wyborcza - Przewodniczący zza krat Gazeta Współczesna - Im starsze tym droższe Gazeta Współczesna - Szansa dla Bawełny Gazeta Współczesna - U puszczaków Gazeta Współczesna - Zdrowie nie ma ceny Kurier Poranny - Pamiętamy
Gazeta Wyborcza - Przewodniczący zza krat
I co z tego, że siedzi? - wzruszają ramionami członkowie rady nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej "Perspektywa" w Łomży. I wybrali aresztowanego Andrzeja Z. na swojego wiceprzewodniczącego.
Rada decyzję podjęła jednogłośnie po zapoznaniu się z opinią prawników spółdzielni. Prawnicy nie dopatrzyli się złamania prawa w kandydowaniu Andrzeja Z. na wiceszefa rady. A że był jedynym zgłoszonym kandydatem, więc bez problemów został wybrany. - Zgłosiłem go, bo po pierwsze do czerwca był przewodniczącym naszej rady (przez trzy kolejne kadencje!) i swoją funkcję wykonywał bardzo dobrze, a po drugie nikt go jeszcze nie skazał - powiedział "Gazecie" Jerzy Włodkowski, jeden z członków rady.
Faktycznie. Z. nie został skazany, ale pod koniec czerwca lubelska prokuratura postawiła mu, jako architektowi miejskiemu, zarzut przyjęcia 10 tysięcy złotych łapówki od przedstawiciela kieleckiej firmy deweloperskiej Echo Investment, która w Łomży chciała wybudować hipermarket. I Z. został aresztowany na trzy miesiące, a władze Łomży rozpisały konkurs na nowego architekta.
- Mamy nadzieję, że szybko wyjdzie. Rodzina wynajęła adwokata i chce wpłacić kaucję - liczy na szybką odmianę losu swojego znajomego Leszek Konopka, wiceprezes spółdzielni Perspektywa.
Piętnastu członków rady liczy, że szesnasty członek, Andrzej Z., dołączy do nich już na najbliższym posiedzeniu pod koniec sierpnia.
więcej: Gazeta Wyborcza - Przewodniczący zza krat
Gazeta Współczesna - Im starsze tym droższe
Niemal połowa mieszkańców Łomży od sierpnia zapłaci wyższą składkę na fundusz remontowy. Największa w mieście, Łomżyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa podniosła składkę o 37 proc.
Dotychczas za 1 mkw mieszkania trzeba było zapłacić na fundusz remontowy 80 gr, a od 1 sierpnia będzie to 1,1 zł.
– Ostatnia podwyżka była kilka lat temu, nawet już nie pamiętam kiedy – tłumaczy Ryszard Siedlecki, prezes ŁSM, w której zasobach mieszka 40 proc. łomżan. – Mamy stare budynki, które z roku na rok wymagają większych i bardziej kosztownych remontów.
Wymiana instalacji, ocieplanie budynków czy założenie instalacji doprowadzającej ciepłą wodę do mieszkań to tylko niektóre z wykonanych prac w tym roku.
– Decyzję o podniesieniu składki podjęła Rada Nadzorcza, a na wcześniejszych dwunastu spotkaniach z członkami nikt nie zgłaszał sprzeciwu – tłumaczy Siedlecki. – Rocznie mieszkańcy płacą około 5,5 mln zł na fundusz remontowy, a zapotrzebowanie jest na ponad 20 mln zł.
Z remontami wiekowych kamienic boryka się także Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, które zarządza mieniem miasta.
– Niestety, im starsze mieszkania, tym fundusz musi być wyższy, bo i remontów jest więcej – tłumaczy Marek Olbryś, zastępca dyrektora MPGKiM. – We wspólnotach mieszkaniowych raz w roku ustalamy stawkę na fundusz remontowy razem z właścicielami wykupionych mieszkań. Waha się ona od 60 gr do 2,5 zł za 1 mkw, a w mieszkaniach lokatorskich wliczyliśmy ją w czynsz.
więcej: Gazeta Współczesna - Im starsze tym droższe
Gazeta Współczesna - Szansa dla Bawełny
Znalazł się chętny na kupno hal poprodukcyjnych dawnych łomżyńskich zakładów bawełnianych. Syndyk masy upadłościowej trzyma na razie szczegóły oferty w tajemnicy, bo nie jest podpisany akt notarialny.
Wiadomo, że w przetargu wzięli udział dwaj inwestorzy, jednak tylko jeden wpłacił wadium, czyli spełnił warunki przetargowe. Zaproponował cenę w wysokości 2,5 mln zł. Syndyk Waldemar Piceluk od lat upierał się, że za niższą kwotę majątku nie sprzeda. Z tych pieniędzy mają być bowiem uregulowane należności wierzycielom i byłym pracownikom.
Dawna Łomżyńska Bawełna „Narew” warta jest w ocenie ekspertów 5 mln zł, a zadłużona na 11 mln zł. Postępowanie upadłościowe trwa od ośmiu lat. Czy tym razem sprzedaż dojdzie do skutku? Nie wiadomo, bo po rozstrzygniętym przetargu potencjalny inwestor zamilkł.
Gazeta Współczesna - U puszczaków
Przy dźwiękach kurpiowskiej muzyki i gwary mieszczuchy poznawały uroki i smak wiejskiego życia w Puszczy Zielonej.
Kolorowe wycinanki, hafty, tkane ręcznie dywaniki i kute przez kowala podkówki na szczęście to tylko niektóre z atrakcji XIII Ogólnopolskich Dni Kultury Kurpiowskiej, które odbywały się w miniony weekend w Nowogrodzie. W Konkursie Zespołów Kurpiowskich wzięło udział 300 wykonawców muzyki ludowej.
– Impreza odbyła się dzięki dotacji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i pomocy Urzędu Marszałkowskiego oraz Starostwa Powiatowego w Łomży – wylicza Jarosław Cholewicki, dyrektor Regionalnego Domu Kultury w Łomży, organizującego imprezę od lat. – Wielkie podziękowania należą się także firmie Pepees Browar Łomża oraz OSM Piątnica.
Najpiękniejszew Europie
Publiczność mogła spróbować sił w rękodziele. Największym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród dziewczynek, cieszyły się kurpiowskie wycinanki, mające sławę najpiękniejszych w Europie. Czesława Kaczyńska, wycinankarka z Dylewa, w ciągu czterech minut wyczarowywała papierowe ozdoby, prawdziwe cudeńka.
– Wycinania nikt mnie nie uczył – podkreśla artystka, członkini ostrołęckiego oddziału Stowarzyszenia Twórców Ludowych. – Cała moja rodzina wycinała, więc stało się to jakby moją naturalną umiejętnością. Już w wieku 14 lat zdobyłam główną nagrodę od państwa Chętników.
Spod jej nożyc wychodzą zarówno leluje, czyli podłużne wycinanki z motywem drzewa, a także gwiazdy, koła i przedstawiające zwierzęta.
– Takie wycinanki są tylko u nas – podkreśla Czesława Dylewska. – Tu przed laty przyjeżdżali do wioski żydowcy kupcy i sprzedawali kolorowe papiery. Kurpianki zaczęły je wycinać. Najważniejsze są leluje, wykonywane tylko na terenie Puszczy Zielonej. Ozdabiano nimi chaty, przyklejając je na świeżo bielone ściany.
Kurpianki zgodnie twierdzą, że młodzi są zainteresowani folklorem. Dlatego w szkołach i domach kultury opowiadają o tajnikach rękodzieła.
więcej: Gazeta Współczesna - U puszczaków
Gazeta Współczesna - Zdrowie nie ma ceny
Tylko jeden mieszkaniec województwa podlaskiego złożył do regionalnego oddziału NFZ wniosek o zgodę na pokrycie kosztów leczenia w Unii Europejskiej. NFZ mu odmówił, bo taką samą kurację pacjent mógłby taniej odbyć w kraju.
Ta sytuacja ma jednak ulec zmianie. Europejski Trybunał Sprawiedliwości stanął właśnie w obronie pacjentów, którzy miesiącami czekają w kolejce do szpitala. Przyznał bowiem rację Brytyjce, która, po roku oczekiwania na operację, zdecydowała się na zabieg we Francji i zażądała zwrotu kosztów od angielskiego odpowiednika NFZ. Sprawa trafiła do Europejskiego Trybunał Sprawiedliwości, który uznał, że nie można pacjenta narażać na wielomiesięczne oczekiwanie na zabieg.
Tymczasem, choć w Polsce na niektóre operacje czeka się latami, mało kto korzysta z okazji do leczenia za granicą. Rocznie wyjeżdża w tym celu do krajów UE od kilku do kilkunastu osób, głównie do Niemiec, najczęściej na zabiegi okulistyczne. Na zachodzie Polski popularne są też wyjazdy kobiet ciężarnych na porody w niemieckich klinikach. Za wszystko płaci NFZ. Natomiast w województwie podlaskim osób, które chciałyby leczyć się za granicą, praktycznie nie ma. Powodem jest zapewne niewiedza, ale i skomplikowane procedury związane z otrzymaniem zgody. Jest to możliwe w dwóch przypadkach: gdy w kraju nie wykonuje się danych usług i o leczenie wnioskuje krajowy konsultant w danej dziedzinie oraz gdy czekanie w Polsce na zabieg ma wpływ na pogorszenie zdrowia i zagrożenie życia pacjenta. Tu też potrzebna jest opinia konsultanta.
więcej: Gazeta Współczesna - Zdrowie nie ma ceny
Kurier Poranny - Pamiętamy
W Krasowie Częstkach w gminie Nowe Piekuty 17 lipca 1943 roku Niemcy rozstrzelali 258 mieszkańców. Wszystkie domy spalili. Była to największa pacyfikacja wsi na Białostocczyźnie.
Trzeba wybaczać, bo taka jest nasza wiara, ale zapomnieć się nie da - mówi Kazimierz Jankowski. Jest jednym z nielicznych mieszkańców Krasowo Częstek, który przeżył hitlerowską masakrę przed 63 laty.
Dziś, tak jak każdego roku, w rocznicę pacyfikacji w Krasowie Częstkach zbierają się na nabożeństwie mieszkańcy gminy i rodziny ofiar, by uczcić ich pamięć.
Stodoła śmierci
11 lipca 1943 roku na kolonii w Krasowie Wólce doszło do potyczki oddziału AK z żandarmami. Zginęło ośmiu Niemców. W odwecie dowódca Wermachtu SS w Białymstoku postanowił spacyfikować całą wieś. Padło na Krasowo Częstki, bo były największe w okolicy.
17 lipca roku nad ranem oddziały wojska i żandarmerii otoczyły zabudowania. Mieszkańców spędzono do stodoły Stanisława Jankowskiego. Młodym mężczyznom kazano wykopać dwa głębokie doły. Gdy były gotowe, Niemcy wrzucili do środka granaty, potem kolejno wyprowadzali ludzi ze stodoły, stawiali nad dołami i rozstrzeliwali.
więcej: Kurier Poranny - Pamiętamy