poniedziałek 10.07.2006
Gazeta Współczesna - Kiedy w Łomży PO zdąży Gazeta Współczesna - Młode drzewka jak beczki prochu Gazeta Współczesna - Bawełna z ręki do ręki Gazeta Współczesna - Sprawdzą potem Kurier Poranny - Z piętnem zbrodni
Gazeta Współczesna - Kiedy w Łomży PO zdąży
Dorobek III Rzeczpospolitej został zmarnotrawiony, a rola Polski jako lidera przemian w Europie środkowo-wschodniej legła w gruzach – grzmiał wiceprzewodniczący PO Bronisław Komorowski podczas konferencji prasowej i spotkania z kilkunastoma działaczami PO w Łomży. – Wizerunek naszego kraju jest fatalny, po tym jak prezydent Lech Kaczyński bez przyczyny zrezygnował ze szczytu weimarskiego z udziałem Francji i Niemiec, a jego brat Jarosław został premierem.
Wiceprzewodniczący PO nie zostawił suchej nitki na przywódcach Prawa i Sprawiedliwości, a partię tę zaliczył do ugrupowań wzbudzających „histerię antyeuropejską”. Obóz rządowy, jego zdaniem, „idzie w zaparte”, nie jest jednolity i nie ma wspólnej wizji polityki zagranicznej. Podkreślił, że odwołanie spotkania prezydenta Kaczyńskiego z prezydentem Francji i kanclerzem Niemiec źle koresponduje ze szczytem najbogatszych państw świata G8, poświęconym Rosji jako gwarantowi bezpieczeństwa energetycznego.
Poruszył też temat wyborów samorządowych, które czekają nas jesienią tego roku. Stwierdził, że władze centralne PO nie ingerują w wojewódzkie, miejskie, powiatowe i gminne ustalenia działaczy. Dodał dziarsko, że „nawet w Łomży PO zdąży”. Dziennikarzy bardziej interesowało, kiedy PO przedstawi swojego kandydata na prezydenta Łomży.
– W Łomży, Suwałkach i Białymstoku pójdziemy na pewno pod własnym szyldem – zapowiedział poseł Robert Tyszkiewicz, szef struktur podlaskich PO. – W gminach otworzymy się na organizacje pozarządowe, środowiska samorządowe i zawodowe oraz profesjonalne.
więcej: Gazeta Współczesna - Kiedy w Łomży PO zdąży
Gazeta Współczesna - Młode drzewka jak beczki prochu
Trzeci, najwyższy stopień zagrożenia pożarowego, obowiązuje w lasach Łomżyńskiego. Leśnicy i strażacy ostrzegają, że wystarczy jedna iskra, żeby zaprószyć ogień, który strawi tysiące drzew.
– Najczęstszą przyczyną pożarów w lasach jest wyrzucony niedopałek. Myślimy, że jest zgaszony, a on się jeszcze tli – mówi Jan Majchrzak, nadleśniczy z Nadleśnictwa Nowogród. – Teraz zagrożenie jest tak duże, że najmniejsza iskra wystarczy i wszystko płonie. Szczególnie narażone są młode drzewka, one płoną jak beczka prochu. A nowy las rośnie latami.
Od weekendu nie można wchodzić do lasów w leśnictwach: Podgórze, Miastkowo, Żabikowo, Bacze Suche, Nowogród, Zaręby Kościelne, Czerwony Bór, Cendrowizna, Wygoda, Tabędz i Grabówka. W Łomżyńskiem zakazu wstępu do lasów nie ma jedynie na wschód od drogi Pisz-Kolno, ale leśnicy zapowiadają, że jeżeli nie popada, lasy zostaną zamknięte dla turystów.
więcej: Gazeta Współczesna - Młode drzewka jak beczki prochu
Gazeta Współczesna - Bawełna z ręki do ręki
Czy szefowie Zamteksu w Zambrowie narazili swoją firmę na straty? Może nie dowiemy się tego nigdy, bo już 2,5 roku sprawa krąży między prokuraturą a sądami i końca tej wędrówki nie widać.
Drugi już raz Sąd Rejonowy w Zambrowie zwrócił do uzupełnienia przez Prokuraturę Okręgową w Łomży akta sprawy niegospodarności w za-mbrowskich zakładach bawełnianych Zamtex. Sąd domaga się kolejnych analiz ze strony biegłych. Przedstawiciele prokuratury uważają, że zgromadzili wystarczający materiał, by proces przynajmniej się zaczął.
Zaczęło się od UKS
Akt oskarżenia, który przygotowała już w 2003 roku Prokuratura Okręgowa, powstał w oparciu o wyniki pracy białostockiego Urzędu Kontroli Skarbowej. Jego urzędnicy przeanalizowali działalność zambrowskiego Zamteksu w latach 1997-99, czyli zaraz po prywatyzacji firmy. Doszli do wniosku, że koszty jej działalności powinny być mniejsze, niż wykazywane. Zakwestionowali przede wszystkim korzystanie z innych spółek przy sprowadzaniu importowanej bawełny. Koszty pośrednictwa oszacowali na około 1,5 miliona złotych. Kolejne pół miliona strat miało przynieść zakładom bawełnianym udzielanie wysokich upustów na swoje wyroby niektórym odbiorcom oraz składowanie materiałów bez pobierania za to opłat.
Pokontrolne materiały trafiły do łomżyńskiej prokuratury, która dokładniej prześledziła mechanizm działania spółki. Okazało się np., że jedna ze spółek pośredniczących w imporcie surowca zarejestrowana jest na córkę prezesa Zamteksu Ryszarda K. Kolejną kierowała była pracownica zakładów. Łańcuszek pośredników był zresztą jeszcze dłuższy.
więcej: Gazeta Współczesna - Bawełna z ręki do ręki
Gazeta Współczesna - Sprawdzą potem
Gmina żydowska zaprotestowała przeciw nieumieszczeniu Gwiazdy Dawida w miejscu pamięci pomordowanych w podgrajewskiej Kosówce. Wysłała protest, mimo że... nie ma żadnej pewności, czy wśród ofiar byli Żydzi.
W Kosówce stanęły dwa krzyże, katolicki i prawosławny, dla upamiętnienia osób zamordowanych podczas okupacji niemieckiej. Kilka dni temu odbyło się ich poświęcenie, z udziałem hierarchów obu wyznań.
„Zostało jakby przemilczane, że oprócz ludności katolickiej i prawosławnej, w Kosówce zginęli Żydzi, a wśród umieszczonych tam symboli zabrakło Gwiazdy Dawida” – napisali przedstawiciele Żydowskiej Gminy Reformowanej do Jarosława Augustowskiego, starosty grajewskiego.
– To jawny antysemityzm – oburza się Krzysztof Sulewski, który dostarczył kopię protestu do redakcji. – Wiem, że byli tu mordowani Żydzi, a o tym, żeby umieścić tu Gwiazdę Dawida nie pomyślał nikt.
Jarosław Augustowski nie chciał komentować protestu. Zapowiedział, że wyda specjalne oświadczenie w tej sprawie.
– Zapraszaliśmy przedstawicieli wszystkich religii, których przedstawiciele zostali zamordowani w Kosówce – zapewnia starosta.
Okazuje się jednak, że sami protestujący nie mają wystarczającej wiedzy o wydarzeniach w Kosówce. Wygląda na to, że z góry założyli, że zawsze wśród mordowanych przez Niemców znajdowali się wyznawcy judaizmu.
– Nasza gmina nie posiada wiadomości, czy tam zamordowani zostali Żydzi – mówi Robert Stiller, przewodniczący Żydowskiej Gminy Reformowanej, która wystosowała pismo do starosty. – Dostaliśmy wiadomość od członka naszej gminy tam zamieszkałego i stąd nasz protest. Od ręki nie jestem w stanie sprawdzić, czy Żydzi zostali tam zamordowani. Trzeba sprawdzić w Żydowskim Instytucie Historycznym.
wiecej: Gazeta Współczesna - Sprawdzą potem
Kurier Poranny - Z piętnem zbrodni
Osądzono nas bez wyroku, opluto, oczerniono na cały świat. W Jedwabnem nikt nie kwestionuje zbrodni na Żydach w 1941 roku. Ale stwierdzenie Jana Tomasza Grossa, który napisał, że 1600 Żydów zamordowali w okrutny sposób ich sąsiedzi Polacy, wciąż wywołuje emocje i jest traktowane jako niesprawiedliwe oskarżenie.
Przecież to Niemcy wszystko zorganizowali, a posłużyli się tylko garstką miejscowych chuliganów - mówią ludzie z goryczą. I na pewno nie tylu Żydów zginęło. Bo jakaż ta stodoła była? Drewniana, strzechą słomianą kryta, jedno klepisko, to gdzież by tam tyle ludzi weszło?
Sobota, 8 lipca. Mężczyźni na rynku nie chcą rozmawiać o historii sprzed 65 lat. Na uroczystości w rocznicę pogromu żydowskiego się nie wybierają. - Jak ktoś czuje potrzebę zapalić znicz, to idzie w innym czasie, nie z Żydami - odpowiadają.
Sodoma była
Gorąco. Skwar taki sam, jak wtedy. Starszy mężczyzna na ławce w parku pamięta wydarzenia z 1941 roku. - Dziesięć lat miałem. Mieszkaliśmy w wiosce pod Jedwabnem. Przyjechałem z ojcem do młyna. 10 lipca, z rana, około 10. Żydów wtedy już zgoniono na rynek. Niemców nie było widać za bardzo, obstawiali miasto. Rej wodziło kilku miejscowych. Oni głównie podjudzali, wymachiwali siekierami, drągami.
- Stał tu pomnik Lenina - pokazuje. - Zrzucili figurę, wyciągnęli z tłumu paru młodych Żydów i kazali im nosić tego Lenina na plecach, a inni musieli śpiewać ruskie piosenki. A potem poprowadzili tłum za miasto, na pole, gdzie stała stodoła i tam spalono wszystkich - mężczyzna odwraca głowę. - Ja tylko widziałem łunę ognia i słyszałem straszny krzyk. Sodoma była.
więcej: Kurier Poranny - Z piętnem zbrodni