piątek 7.07.2006
Gazeta Wyborcza - Trzydzieści ton na Narwi Gazeta Współczesna - Spalił się ze wstydu
Najcięższe tiry od czwartku nie mogą wjechać do Łomży
Władze tego miasta dotrzymały słowa i wczoraj na dojazdach do starego mostu na Narwi pojawiły się znaki ograniczające ciężar wjeżdżających pojazdów do 30 ton. Równocześnie w kilku miejscach Łomży ustawiono tablice informujące o tym, jak ów most można ominąć.
- Nie mieliśmy innego wyjścia. Most, którego jesteśmy zarządcą, znajduje się w fatalnym stanie. Pod dużym obciążeniem może się zawalić. Mamy ekspertyzy, które to potwierdzają - Marcin Sroczyński, wiceprezydent Łomży, uzasadnia ograniczenia w ruchu.
Pomimo tego, że przed ustawieniem znaków magistrat zasięgał opinii miejskiej komendy policji, ich zgodność z przepisami sprawdzała wczoraj komenda wojewódzka.
- Jeżeli okaże się, że wszystko jest zgodnie z prawem, łamiących zakaz kierowców tirów najpierw będziemy upominać, a później karać mandatami. Jeżeli nie, poprosimy miasto o usunięcie znaków - mówi Jacek Dobrzyński, rzecznik podlaskiej policji.
Wątpliwości w komendzie wojewódzkiej wynikają zapewne z protestów drogowców przeciwko decyzji władz Łomży.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w poniedziałek, po trzech latach przerwy, otworzyła dla tirów prowadzącą z Augustowa przez Łomżę do Ostrołęki drogę numer 61. Argumentowała, że to jedyny sposób na odciążenie zatkanej przez tiry, prowadzącej przez Białystok, drogi nr 8.
Jedyny możliwy objazd mostu na Narwi - przez Jeżewo i Zambrów - liczy sobie kilkadziesiąt kilometrów. W praktyce więc dla najcięższych tirów "61" stała się od wczoraj znów bezużyteczna. Jednak według ekspertów z Generalnego Inspektoratu Drogowego ważące powyżej 30 ton pojazdy to na polskich drogach około 10 procent całego ruchu ciężarowego.
więcej: Gazeta Wyborcza - Trzydzieści ton na Narwi
Gazeta Współczesna - Spalił się ze wstydu
Płonący jak pochodnia człowiek zakończył czwartkową manifestację pracowników ochrony zdrowia przed urzędem marszałkowskim. Miał to być wyraz nastrojów niezadowolenia z płac i sytuacji w ochronie zdrowia podlaskich lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszy czy salowych.
– To akt desperacji, mający dać do zrozumienia rządowi, że powinien spalić się ze wstydu za to, co dzieje się w służbie zdrowia – mówił Eugeniusz Muszyc, przewodniczący Podlaskiej Rady Woje-wódzkiej Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia.
Podlasie to też Polska!
Na manifestację przed urząd przyjechało ok. 100 pracowników szpitali, m.in. z Białegostoku, Choroszczy, Bielska Podlaskiego, Hajnówki i Grajewa. Byli reprezentanci wszystkich grup zawodowych. Mieli ze sobą transpa-renty z hasłami, m.in. „Podlasie to też Polska” i „Czy prawo i sprawiedliwość zagości w podlaskiej służbie zdrowia”.
– Nie może tak być, że lekarz za godzinę pracy dostaje u nas 8-9 zł, pielęgniarka 5-6 zł, a sanitariusz czy salowa 3-4 zł – mówił Muszyc. – To zwykłe draństwo, poniżające i upadlające! Pracownicy ochrony zdrowia z całą pewnością nie prowadzą roślino-żernego trybu życia. Głodowe pensje doprowadzają ludzi do granic wytrzymałości.
więcej: Gazeta Współczesna - Spalił się ze wstydu