Dziękczynienie, nadzieja i obawa na jedwabieńskiej wsi
- Dożynki to czas dziękczynienia, dziękowania Bogu za zebrane plony. W tym roku plony były dobre i dobra pogoda, która umożliwiła ich zebranie. Mamy się z czego cieszyć – mówił Adam Niebrzydowski, burmistrz podczas Parafialno-Gminnego Święta Plonów w Jedwabnem. Przy okazji we współpracy z marszałkiem zorganizowano pod MGOK-iem Piknik Rodzinny.
Dziękczynienie za plony rozpoczęło się mszą świętą w Kościele św. Jakuba Apostoła. Następnie orszak prowadzony przez młodych mężczyzn niosących wieniec dożynkowy przeszedł pod Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury, gdzie odbywały się główne uroczystości i zabawa. Wieniec przygotowany przez mieszkańców Kubrzan, będzie reprezentował gminę i parafię na diecezjalnym święcie plonów.
- Rolnictwo to jedna z najważniejszych gałęzi gospodarki narodowej, stanowiący o samowystarczalności żywnościowej państwa – mówił burmistrz Adam Niebrzydowski. - To wy rolnicy zapewniacie, że na półkach sklepowych towarów spożywczych nie brakuje. Mimo, że jest duży zbyt, duże zapotrzebowanie, to one ciągle są uzupełniane. To właśnie dzięki wam, dzięki waszej trudnej, ciężkiej i odpowiedzialnej pracy i za to bardzo serdecznie wszystkim rolnikom w imieniu swoim, Rady Miejskiej chciałbym podziękować.
Burmistrz cytując Jana Pawła II wskazywał na inną, militarną rolę polskiej wsi.
Obecny na uroczystościach wiceminister obrony narodowej Michał Wiśniewski podkreślał, że to najpiękniejsze święto rolników. Mówił o unikatowym polskim rolnictwie, które łączy tradycję, nowoczesność i ekologię. Akcentował także bezpieczeństwo żywnościowe kraju. Przyznał, że sam jest rolnikiem, bo „od maleńkości pomagał dziadkom i rodzicom”. Przypomniał, że rolnicy nie mają wolnych weekendów i nie mogą iść na zwolnienie lekarskie „od krowy czy od kury”.
Poseł Kazimierz Gwiazdowski zwracał uwagę na ważną dla rolników stabilność.
- Nie zawsze to co rolnik zaplanuje na wiosnę, może się udać zebrać. Nie zawsze jest wiadomo za ile swoje produkty sprzeda.
Tłumaczył przybyłym rolnikom, że przez Covid, wojnę w Ukrainie i inne zdarzenia nie wszystko da się zaplanować. - My jako rządzący zdajemy sobie z tego sprawę, że nie wszystko nam się udaje nie wszystko co zakładamy jest możliwe do zrealizowania.
Deklarował, żestarają się przeciwdziałać gwałtownemu wzrostu cen środków do produkcji. Wskazywał na dopłaty do nawozów, zmniejszaniu podatków, zerowy VAT, choć ma świadomość że to niewystarczające.
- Wspólnie musimy to przezwyciężyć – apelował do rolników zebranych przed MGOK-iem w Jedwabnem – bo tylko od Państwa i od nas zależy, czy dalej będziemy szli po tej bezpiecznej drodze, żeby rolnictwo mogło się rozwijać.
Wicemarszałek województwa podlaskiego Marek Olbryś w imieniu także obecnego radnego wojewódzkiego Piotra Modzelewskiego zachęcał do skosztowania wszystkiego co jest na stołach.
- Tu jest wszystko za darmo. Można częstować się, kosztować bo to są wasze przede wszystkim produkty, które myśmy zakupili i Państwu podajemy je – mówił z uśmiechem.
Starosta łomżyński Lech Szabłowski zauważył, że praca to za mało, a dzisiejszy dzień to także podziękowanie Bogu za Jego pieczę. Przypomniał o słowach o jedności, współpracy i integracji, jakie padły w kościele podczas mszy świętej, od której zaczęły się uroczystości dożynkowe.
- Jeśli będziemy wspólnie razem to będziemy mogli budować silną naszą gminę, nasz powiat i naszą ojczyznę.
Pod drzewami, wzdłuż parkingu ze wspomnianymi smakołykami, o których mówił wicemarszałek Olbryś rozstawiło się 7 stoisk kół gospodyń wiejskich z terenu gminy Jedwabne. Były dmuchańce, kurtyna wodna i różne zabawy dla dzieci oraz stoiska: z zabytkową bronią, policji i wojska. Wszystko w upale, choć znaczna część stoisk w cieniu.
Rolnik o sytuacji na wsi
- Na wsi jest ciężko bo środki do produkcji rolnej są drogie. To co się teraz dzieje z cenami nawozów, paliw to żadne dotacje nam tego nie zrekompensują. – mówi rolnik z Kubrzan. - Nawozy 400-500% poszły w górę i ta cena z dnia na dzień się zmienia, a jeszcze straszą, że nie będzie. Nie da się przewidzieć co będzie na wiosnę, czy kupimy?
Potwierdza dość udany rok, że pogoda dopisała, a susza przyszła dopiero na koniec sezonu. Wskazał przy tym, że plony mogłyby być jeszcze lepsze, gdyby środki do produkcji można było pozyskać. Przypomniał, że już od jesieni czyli jeszcze przed wojną, zaczął się wzrost tych cen, a na wiosnę już był bardzo duży skok.
- Dziwne jest to, że czasami nawozy w punktach sprzedaży trafiały się z 2021 roku z ceną 4 tysiące złotych. To nas rolników zastanawia, co to sprawiło, przecież koszt produkcji nie był wtedy tak wysoki – wskazywał rolnik gospodarujący na kilkudziesięciu hektarach pod Jedwabnem. - Do nawozów była rekompensata 200 złotych, a nawozy zdrożały o 3 tysiące złotych.
Około 40-letni gospodarz z Kubrzan odniósł się do poglądu, że żywność można sprowadzić taniej z zachodu.
- Zawsze powtarzałem, że każdy nam sprzeda, ale jak najpierw sam będzie syty. Bezpieczeństwo jest wtedy, gdy mamy własne zasoby. Trzeba dbać o rolnictwo, bo w czasach niespokojnych na swoje zasoby na pewno możemy liczyć – podsumował.
Fundacja na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa w opublikowanym niedawno „Raporcie o stanie wsi” stwierdza w podsumowaniu, że „od dziesięcioleci w Polsce i w wielu innych krajach zmniejsza się odsetek mieszkańców wsi i wzrasta mieszkańców miast. W 2007 r. świat stał się bardziej miejski niż wiejski; od tamtego roku w miastach zamieszkuje więcej niż połowa mieszkańców globu. Proces ten przyspiesza i w ostatnich latach nabierał szybkiego tempa. Wiejskość się kurczy, a wieś się zmienia w przyspieszonym tempie”.
Mężczyzna potwierdza te wnioski na przykładzie swoich obserwacji.
- Dużo młodych ucieka ze wsi i gospodarstw jest coraz mniej. Mimo słów płynących od polityków, że tak bardzo dbają o wieś, to zastanawiające jest to, dlaczego ubywa rolników – pyta?
Zdaniem gospodarza to ze względu na ciężką pracę i coraz mniej opłacalną. „Młodzi przeliczają, że to się nie opłaci. Jeśli on pójdzie do miasta będzie miał urlop, będzie miał chorobowe, a na wsi tego nie ma. Tutaj nie ma wolnego, nie ma urlopu, nie ma weekendu” - tłumaczy. Na podstawie swojej i sąsiednich miejscowości rolnik szacuje, że w ciągu ostatnich 20 lat o 50% zmniejszyła się liczba gospodarujących. „Ci ludzie wyjechali za granicę lub znaleźli pracę w mieście. Technika zastąpiła ludzi. Wyjeżdżają maszyny i w ciągu kilku godzin obrabiają pole, ale pracy ciągle sporo jest, także przy obsłudze maszyn”.
Co do przyszłości rolnik liczy na uspokojenie się wojny na wschodzie i ma nadzieję, że jakoś to będzie, że nie będzie gorzej.