Na wariackich papierach
Chociaż rolnicy mogą już składać wnioski o dopłaty, ciągle nie działa system IACS, który miał ewidencjonować gospodarstwa i rozdzielać chłopom pieniądze.
W czwartek rozpoczęło się przyjmowanie rolniczych wniosków o dopłaty bezpośrednie. Od blisko 4 lat do tej wiekopomnej daty przygotowywała się Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Niestety, jeszcze na dwa dni przed rozpoczęciem przyjmowania od rolników wniosków system komputerowy, który ma tym wszystkim zarządzać był wyłączony. Przerwa miała potrwać jeszcze tydzień. Żadne z biur powiatowych w kraju nie może się z IACS-em połączyć. Rzecznik prasowy ARiMR Iwona Musiał informowała, że system nie działa teraz po to by mógł zadziałać za chwilę. To co jest jednak mało ważną chwilą dla urzędników, dla rolnika może okazać się straconym czasem. Straconym bezpowrotnie, bo czas na składanie i tak trudnej do wypełnienia sterty dokumentów, jest ograniczony. Rolnik musi zdążyć przed 15 czerwca, ma więc na złożenie wniosku teoretycznie 2 miesiące. Praktycznie natomiast czas, kiedy będzie mógł to zrobić ogranicza mu np.: wspomniane wyłączenie systemu. W Agencji uspakajają natomiast, że nic strasznego się nie stanie, a dopłaty na 100% będą. To jeszcze nie koniec znaków zapytania. Bezpośrednio przed świętami prezes Agencji Wojciech Pomajda podpisał umowę z warszawską firmą na dostawę 4 tys komputerów. Z tej puli do województwa podlaskiego trafi 350. Sprzęt, jak informuje rzeczniczka ARiMR ma być wykorzystywany do wprowadzenia danych do systemu. Problem w tym że na dostarczenie sprzętu, firma ma miesiąc od daty podpisanie umowy. Sprzęt ten trzeba jeszcze zainstalować w 16 oddziałach regionalnych i 303 biurach powiatowych. Prace mogą więc przesunąć znacznie w czasie osiągnięcie optymalnej jakości i szybkości pracy. Rolnik wprawdzie może złożyć wniosek, ale liczy się jego wprowadzenie do systemu. Jak zapewnia kierownictwo powiatowych biur w regionie, wszystko odbędzie się w terminie. Pytań na temat procedur związanych z ewentualnymi opóźnieniami zdaje się, nikt nie słyszy. Łomżyński oddział agencji przyjął kilka miesięcy temu prawie pół tysiąca bezrobotnych do pracy. Teraz szykuje się do przyjęcia kolejnej grupy osób. W podpisywaniu umów pośredniczą urzędy pracy, nowi są więc pracownikami sezonowymi. Ich kompetencje po dwudniowym szkoleniu sprawdzał odpowiedni test. Wyniki wypadły zaskakująco dobrze, gdyż w ostatniej próbie egzaminu nie zdało tylko kilkunastu kandydatów a i ci mieli później poprawkę. Dla porównania system studiów na większości wyższych uczelni, przewiduje 6 miesięczny cykl wykładów i ćwiczeń, a i tak niektórzy studenci egzamin mają w plecy. W tym przypadku jest też większy zakres materiału do opanowania, ale i ten odnośnie rolniczych wniosków o dopłaty bezpośrednie, nie wydaje się wyjątkowo mały. Czy nowi pracownicy agencji będą w stanie poprawnie wykonać swoje zadanie, okaże się w trakcie pracy. Rolnik składając wniosek powinien pamiętać by poprosić o wystawienia potwierdzenia przyjęcia dokumentów. Jak mówi kierownik powiatowego biura ARiMR w Łomży Paolos Cyndzas, urzędnik agencji nie jest zobowiązany takiego pokwitowania wystawiać każdemu. Na żądanie gospodarza musi jednak wydać dokument potwierdzający przyjęcie wniosku. Jak wszystko pójdzie dobrze z formalnego punktu widzenia, rolnika mogą nawiedzić jeszcze odpowiednie służby kontrolujące dane z wniosku ze stanem faktycznym.
Przypomnijmy: każdy z rolników do każdego hektara uprawianej ziemi ma otrzymać pieniądze. Ma to być 161 złotych w na 1 hektar upraw nie dotowanych w Unii Europejskiej, 442 zł na 1 hektar upraw roślin dotowanych w Unii Europejskiej i 342 złote na 1 hektar łąk i pastwisk.
Wnioski można składać już a pieniądze na konta rolników mają trafić najwcześniej w grudniu. Do tej pory jednak nie ma zatwierdzonej formalnie listy roślin do uprawy których dopłacać będzie Unia Europejska.
Wygląda na to, że IACS jest tylko częścią systemu w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, który działa jakby na słowo honoru i wariackich papierach.