Przejdź do treści Przejdź do menu
sobota, 20 kwietnia 2024 napisz DONOS@

„Powrót do Jedwabnego” wyświetlony w Łomży

Główne zdjęcie
Oklaski dla Wojciecha Sumlińskiego po projekcji filmu

Film „Powrót do Jedwabnego” Wojciecha Sumlińskiego został zaprezentowany mieszkańcom Łomży. Projekcji towarzyszyło spotkanie z reżyserem. Pomimo obaw organizatorów nie doszło do żadnych incydentów, mających miejsce przy okazji wcześniejszych imprez promujących film, określany przez media jako antysemicki, niegodziwy i skandaliczny.

 – Takie epitety towarzyszą temu filmowi na długo, zanim została nakręcona pierwsza sekunda, kiedy tylko ogłosiliśmy, że będziemy pokazywać nieznaną prawdę o niemieckiej zbrodni i okolicznościach kłamstwa jej towarzyszącej – podkreślał Wojciech Sumliński. – (…) To jest wszystko bardzo dziwne, bo ludzie, którzy bardzo dużo mówią o wolności słowa, o wolności mediów, o tym, by wolno było w Polsce debatować i po prostu rozmawiać, zrobili absolutnie wszystko, żebyśmy nie mogli rozmawiać. 

We wtorkowy wieczór Hala Kultury przeżyła prawdziwe oblężenie. Oprócz mieszkańców Łomży w różnym wieku pojawiło się też sporo przyjezdnych, chcących obejrzeć film na dużym ekranie i uczestniczyć w spotkaniu z jego autorem. Zostało ono podzielone na dwie części. Przed emisją „Powrotu do Jedwabnego” Wojciech Sumliński przybliżył kulisy jego powstania. Opowiadał o problemach z realizacją filmu, choćby o sytuacji, kiedy operatorzy polskiego pochodzenia, mający nakręcić materiał w Stanach Zjednoczonych, otrzymali listy z nowojorskich kancelarii prawniczych, że antysemityzm na terenie tego kraju jest przestępstwem i to takim, za które grożą nie tylko kary finansowe, ale również więzienie, na skutek czego zrezygnowali z udziału w projekcie. Przybliżył też szczegóły odwołanej premiery filmu w warszawskim kinie „Wisła” oraz innych pokazów na terenie kraju czy tych, które odbywały się z zakłóceniami, a do tego problemy osób zaangażowanych w jego powstanie, choćby aktora Jerzego Zelnika, występującego w roli lektora, oskarżanego przez wielu przyjaciół o antysemityzm. „On ich pyta: widzieliście ten film? Nie, nie widzieliśmy, ale wiemy, że jest antysemicki”. 

– Próbowałem sobie wyobrazić sytuację, w której  na przykład Tomas Sekielski, który tak tropi księży pedofilów, albo jakiś dziennikarz TVN-u, robi film: zamykają mu kino na premierę, potem kolejne kina, potem zastraszają organizatorów, potem wywołują sztuczne alarmy pożarowe, potem wyrzucają ten film z sieci, nie pozwalają – mówił Wojciech Sumliński. – Proszę państwa, o tym mówiłby cały świat, nie tylko polskie media, ale też amerykańskie, że w Polsce jest cenzura, że jest blokada, że nie wolno tego robić, musi być wolna debata. A co się dzieje w miejscu, w którym się dziś spotykamy? Zanim tu przyjechałem „Gazeta Wyborcza” wysmażyła artykuły o skandalicznym filmie „Powrót do Jedwabnego”, jakby chcieli zamknąć usta, nie pozwolili państwu samym ocenić czy ten film jest skandaliczny, czy jest po prostu boleśnie prawdziwy. Ja widzę ten strach w oczach Żydów, jak oni się tego filmu boją, i tych książek, bo w tym filmie jest prawda. 

Powrót do Jedwabnego

Wojciech Sumliński, Wioletta Kardynał oraz Tomasz Budzyński przedstawiają w „Powrocie do Jedwabnego” wiele faktów oraz rozmawiają z różnymi osobami; również takimi, których świadectwo jest wyjątkowo cenne. – Dotarliśmy do świadków, do których nie dotarł wcześniej nikt, dotarliśmy do materiałów filmowych, które nakręcono przy ekshumacji w Jedwabnem, które na wiele, wiele lat zamknięto i nikt ich nigdy nie widział – opowiadał Wojciech Sumliński. – Dotarliśmy do Małgorzaty Grupy, to jest pani profesor kierująca pracami ekshumacyjnymi w Jedwabnem. Po tym, jak została upokorzona przez rabina Schudricha, po tym, co się działo w Jedwabnem, obiecała sobie, przysięgła: nigdy do tego nie wrócę, zamykam ten rozdział, to było tak upokarzające i tak upadlające mnie, i całą ekipę archeologów, że chcę o tym zapomnieć, żeby nie oszaleć. I przez 18 lat milczała. 

Małgorzata Grupa, archeolog kierująca pracami w Jedwabnem podczas śledztwa IPN w latach 2000-2004, mówi bez ogródek, że kluczowe dla ustalenia prawdy o tej zbrodni było wykrycie w miejscu stodoły zbiorowej mogiły, gdy według zeznań świadków powinna ona znajdować się na terenie kirkutu, co podważa ich wiarygodność. Więcej: spoczywające w stodole ofiary zostały rozstrzelane, a dopiero na ich ciałach, przykrytych cienką warstwą ziemi, znaleziono kolejne zwłoki, już ze śladami ognia. Potwierdza to według niej niemieckie sprawstwo, bowiem Polacy w roku 1941 nie mogli dysponować bronią palną. Dalsze prace ekshumacyjne zostały jednak błyskawicznie wstrzymane, co prof. Grupa ocenia jako coś absurdalnego i niezrozumiałego, bo tylko ekshumacja może odkryć pełna prawdę. Do podobnych wniosków co do szczegółów zbrodni doszedł Marek Kamiński, autor książki „Zamiast ekshumacji”, który jednak uważa, że dokonali jej nie umundurowani Niemcy, ale polskojęzyczni cywile z Prus Wschodnich, których wzięto za mieszkańców Jedwabnego i było to celowe działanie strony niemieckiej. Są na to relacje świadków, np. ks. Józefa Kęblińskiego, ale z kolei występujący w filmie Anna Wądołowska i Marian Wądołowski pamiętają, że widzieli liczne samochody i Niemców w mundurach. Potwierdziła to również uczestniczka spotkania, opowiadająca, że jej ojciec, mający wtedy około 10 lat, razem z dwoma kolegami paśli tego tragicznego dnia krowy. Kiedy zobaczyli dym pobiegli do pożaru i widział przy stodole Niemców. Rozmawiał o tym z prezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej, a Jerzy Milewski mówił, że nagrania tych rozmów wysłał do IPN-u do Białegostoku. Obaj pojechali też na spotkanie z Janem Tomaszem Grossem na Manhattanie, promującym książkę „Sąsiedzi”. – I w pewnym momencie mój ojciec wstaje i mówi, że on widział wokół tej stodoły Niemców, że to Niemcy podpalili tę stodołę – opowiadała kobieta, dodając, że po latach na pogrzebie ojca zapytała o to prezesa Milewskiego. – Jak ojciec to powiedział zostało to przetłumaczone, cała sala wypełniona była Żydami, wtedy jeden do drugiego, rozmowy, szu, szu, szu. Mówię: a co Gross? Gross zczerwienił się, tak jak on to powiedział i szybko zakończyli spotkanie. 

– Ja tak słucham, bo to widziałam na własne oczy – mówiła 91-letnia Anna Wądołowska, jedna z bohaterek filmu. – Chodziłam na nauczki wtenczas i to wszystko na własne oczy widziałam. Tyle było tej żandarmerii i teraz, kochani Polacy, ja nie mogę się pogodzić z tym kłamstwem, jak ja to przeżywam, to kłamstwo, to oszczerstwo: stoję nad grobem, ale proszę Boga: czy jeszcze doczekam, czy ta prawda zwycięży? – Widziałem rozmowę rabina Schudricha z ówczesnym ministrem Lechem Kaczyńskim, którzy się kłócili za namiotem archeologów – dodawał inny uczestnik spotkania, nawiązując do zawyżenia liczyby ofiar na pamiątkowej tablicy. – I rabin Schudrich mówił: „panie Kaczyński, ma być 1600 Żydów”. On mówił: „ja się na to nie zgodzę”. „Jak się pan nie zgodzisz, szybko nie będziesz pan ministrem”. 

W filmie pojawiają się też jednak osoby niezbyt wiarygodne, choćby Bolesław Szenicer, wieloletni dyrektor Cmentarza Żydowskiego w Warszawie, ale też przed laty bliski współpracownik Leszka Bubla, znanego z daleko posuniętego antysemityzmu. Trudno też zgodzić się z tezami, że w okresie międzywojnia Żydom żyło się w Polsce dobrze – pamiętam opowieści dziadków o szykanowaniu ich kolegów żydowskiego pochodzenia na uczelniach wyższych Warszawy i Lwowa, dobrze są też znane akcje Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga po roku 1935, obejmujące zamachy (z ofiarami śmiertelnymi włącznie) czy prześladowanie żydowskich sklepikarzy. Zaskakują też informacje, że Żydzi chętnie dawali się zamykać w gettach, wierząc, że dobrzy Niemcy chcą zapewnić im w ten sposób pewną autonomię i uchronić przed krwiożerczymi Polakami, bowiem wydarzenia pogromu hitlerowskiej „nocy kryształowej” z roku 1938 były im na pewno znane i po tym, co działo się w Niemczech już od roku 1933 nie mogli mieć złudzeń, że ocaleją. Te tezy przypominają niestety kontrowersyjną opinię prof. Ryszarda Bendera sprzed lat, że hitlerowski obóz koncentracyjny w Auschwitz nie był obozem zagłady lecz obozem pracy, w którym osadzeni mieli bardzo dobre warunki bytowe. Na pewno za to niepodważalne są fakty, że żydowska biedota w roku 1939 poparła władzę radziecką i niektórzy z Żydów dali się wtedy Polakom, choćby donosami, bardzo we znaki, co wywoływało do nich niechęć, nie musiało jednak od razu skutkować krwawymi pogromami. Jednak ci majętniejsi, choćby łomżyński fabrykant Mendel Orłowski, raczej nie byli zwolennikami Kraju Rad, bo nie mogli spodziewać się po komunistach niczego dobrego, tak więc społeczeństwo żydowskie również było wtedy spolaryzowane. 

Bez nienawiści i antysemityzmu

– Pewnie gdyby nie to, że bronimy się faktami, to nas by nie było, dawno rozerwaliby nas na strzępy – mówił Wojciech Sumliński, dodając, że miał już cztery procesy karne i dwadzieścia kilka cywilnych, ale wygrał wszystkie poza jednym z kierowcą ks. Jerzego Popiełuszki, gdzie sąd stwierdził w sentencji wyroku „nie wiemy jaka jest prawda, to oceni historia”, ponieważ nie miał dostępu do utajnionych akt. Mówił też, że są to rzeczy tak oczywiste, że nie da się ich podważyć, dlatego czyni się to na niwie medialnej, zaś spraw dotyczących Żydów nie można dotykać, a kiedy tak się stanie człowiek staje się przestępcą, plagiatorem bądź antysemitą. Podkreślał też, że czuje poparcie opinii publicznej, a środki na swą działalność ma tylko od widzów i czytelników, nie od państwa. Podkreślał też, że w autorach nie ma nienawiści, ale potrzeba poszukiwania prawdy, nie są też antymsemitami, chociaż tak są powszechnie określani. 

– W związku z tym idziemy do sądu – zapowiadał Wojciech Sumliński. – Ze wszystkimi oszczercami, który nazwali mnie antysemitą i ten film antysemickim; już to zapowiedziałem i poprosiłem państwa o wsparcie, że idziemy na zderzenie z górą lodową, czyli na wojnę z YouTubem i na wojnę z kłamcami-Żydami. (…) Nie wiem jak się to skończy, bo w sądach różne dziwne rzeczy się dzieją, ale my jesteśmy przekonani, że zrobiliśmy uczciwy film, bez nienawiści, bez niechęci – zbieraliśmy fakty i te fakty państwu pokazaliśmy. 

Spotkanie było długie i odbyło się bez żadnych incydentów typu wywołanie alarmu pożarowego, a jego uczestnikami było też kilku funkcjonariuszy policji w cywilu. – Jestem bardzo zadowolony – mówi jeden z organizatorów. – Przed spotkaniem było niepotrzebnie dużo kontrowersji, podkręcanych przez ogólnopolskie media i listy kierowane do władz miasta, ale wbrew obawom było bardzo spokojnie. Ludzie przyszli na czas, spotkanie przeszło nasze najśmielsze oczekiwania jeśli chodzi o frekwencję – myślę, że było bardzo udane i fajnie, że się odbyło. 

– To było dla mnie bardzo ważne spotkanie – podsumowuje Wojciech Sumliński. – Wszystkie są dla mnie ważne, natomiast to miało jeszcze taki dodatkowy element, ponieważ to było spotkanie najbliższe miejscowości Jedwabne, które jest kluczowe na tej drodze do prawdy i bardzo chciałem tu być. Wiem, że były bardzo duże naciski ze strony i „Gazety Wyborczej”, i paru innych mediów i organizacji żydowskich, żeby do tego spotkania nie doszło. Nazywano film skandalicznym, antysemickim, a nie jest ani skandaliczny, ani atysemicki – jest po prostu prawdziwy. Ta prawda to jest coś, czego ci ludzie się boją, ale dzięki organizatorom, także dzielnym księżom, którzy pozwolili mi w minioną niedzielę być tutaj i powiedzieć parę słów w ogłoszeniach o tym właśnie filmie i tych atakach, że ważne jest, abyśmy mogli o tym rozmawiać, bo ta druga strona, która atakuje, nie chce rozmawiać i oni cenzurują, oni używają słowa antysemityzm jako klucza do zamknięcia ust. Natomiast ja mówię: rozmawiajmy, spierajmy się, róbmy debaty na żywo, niech ludzie sami wyrobią sobie pogląd. Macie swój film „Wesele 2”, gdzie uważacie, że to prawda, pozwólcie ludziom obejrzeć film „Powrót do Jedwabnego”. Jedno cenzurujecie, spychacie do katakumb, a drugie wychwalacie pod niebiosa – to jest nieuczciwe, to nie ma nic wspólnego z grą fair. A robią to środowiska, które mają na ustach wolność mediów, wolność wypowiedzi, itd., itd. 

Jaka to wolność, jeżeli film zrobiony skromnym budżetem, często wdowim groszem, dzięki czterem tysiącom darczyńców, spychany jest do katakumb, w zasadzie wszędzie są naciski, zastraszenia, by ludzie go nie pokazywali, a drugi film się gloryfikuje, lansuje, promuje? Dlatego cieszę się, że tutaj udało się, mimo tych nacisków, zorganizować to spotkanie, bo było dla mnie bardzo ważne. Dlatego dziękuję organizatorom, też władzom miejskim, bo wiem, że też miały w tym udział i panu prezydentowi, i wielu ludziom dobrej woli, kapłanom, którzy też rozmawiali o tym z ludźmi. Ludzie powinni mieć prawo wyboru: kto chce niech idzie na „Wesele 2”, kto chce niech obejrzy „Powrót do Jedwabnego”, żeby mógł ocenić, co jest prawdziwe. Natomiast tego prawa nam się odmawia i to jest bardzo nie w porządku – cieszę się bardzo, że mogliśmy się tutaj spotkać i ludzie mogli obejrzeć ten film. 

Wojciech Chamryk

 

Foto: Oklaski dla Wojciecha Sumlińskiego po projekcji filmu
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
mm
śr, 13 października 2021 13:26
Data ostatniej edycji: śr, 13 października 2021 13:38:41

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę