Protest z trumną
We wtorek 13. lipca przez Łomżę przejechał mężczyzna, który na trójkołowym rowerze ciągnął trumnę z napisem „martwy obywatel”. „Wyszedłem bo nie miałem już środków do życia, pieniędzy, zdrowia – i tłumaczy, że został okradziony przez „zakład ubezpieczeń i klienta”, a sąd po 9-letnim procesie oddalił jego powództwo.
Na drodze krajowej 61, od strony Ostrołęki, kierowcy mieli we wtorek przed sobą dziwny widok. Mężczyzna na rowerze trójkołowym ciągnął trumnę z napisem „martwy obywatel”. To Tomasz Stupnowicz, jak mówi były przedsiębiorca, który poszedł do sądu bo został okradziony przez zakład ubezpieczeń i klienta. Po 9-letnim procesie, który kosztował 300 tys. zł. jego powództwo zostało oddalone. Teraz zbiera na skargę nadzwyczajną i Strasburg. Ile potrzeba? „Oceniam, że około 50 - 100 tys. zł. To będą koszty kancelarii, podróży prawników itd.” - precyzuje.
- Nikt nie motywuje w tym kraju sądów i sędziów, aby działali uczciwie i się rozwijali, żeby mieli nienaganne kręgosłupy moralne. Nikomu na tym nie zależy, a poszkodowani boją się iść do sądu. – tłumaczy.
Zarzucał także, że immunitet sędziego „demoralizuje tych ludzi”. Chce zmiany systemu na uczciwszy, choć nie potrafi do końca wyjaśnić na jaki dokładnie. Wskazywał także na brak odpowiedzialności polityków. „Ludzie powinni zacząć głosować świadomie i opowiedzieć się po właściwej stronie, wyjść na ulice”.
W „swojej trumnie” mężczyzna wiezie bagaż. Ma tam ubrania, czy puste butelki po wodzie. Na trumnie poza napisem „martwy obywatel” jest także zdjęcie mężczyzny ze zasłoniętymi oczami i zaklejonymi ustami. Jest klepsydra, na której napisał: Tu spoczywa dorobek mojego życia” z dopiskiem nr. akt spraw sądowych. Jest też mała skarbonka, aby wesprzeć protestującego.
- Wyruszyłem w tamtym roku piechotą z Warszawy – opowiada swoją historię pan Tomasz. - Z poprzednią trumną doszedłem do Bydgoszczy i tam w stolarni pomogli mi Larysa i Andrzej zbudować tę trumnę. Dali materiały, narzędzia, wsparli wiedzą. Stamtąd wróciłem do moich przyjaciół do Maszewa Dużego. Polacy z Norwegii kupili mi ten trójkołowy rower. Z mistrzem Janem zrobiliśmy w Maszewie ten zestaw. Dziś z Maszewa Dużego dotarłem do Łomży. Jadę dalej do Białegostoku i... może Gdańsk – dopowiada.
Wędrowny „martwy obywatel” dziękuje za dobre przyjęcie po trasie. - Wczoraj dostałem nocleg, była propozycja kolacji, ale byłem najedzony. Rano śniadanie z gospodarzami, kanapki na drogę.
- Przy trójkołowcu przydałby się silnik, byłoby łatwiej pod górki – dodaje.