Antoni Kenigsman - Zawołany po Imieniu
W Mikołajkach w Gminie Łomża, przed wiejską świetlicą, w towarzystwie ministrów i samorządowców odsłonięto tablicę upamiętniającą „dobrego człowieka” Antoniego Kenigsmana, który ratując Żydów stracił życie. - Wierzę, że nasza pamięć przywróci ich do życia, że będziemy tak wspominali Jego przestrogę przed nienawiścią i wielkim aktem poświęcenia za drugiego człowieka – mówiła prof. Magdalena Gawin, podsekretarz stanu w ministerstwie kultury, dziedzictwa narodowego i sportu, główny konserwator zabytków, inicjatorka programu „Zawołani po imieniu”.
Antoni Kenigsman, został zamordowany przez Niemców za pomoc okazaną trojgu Żydom podczas okupacji. - Był zwykłym, jak większość mieszkańców z okolic rolnikiem, utrzymującym się z pracy na roli – mówił Piotr Kłys, wójt Gminy Łomża. - Dziś blisko po 80 latach od tych wydarzeń jesteśmy tu, aby powiedzieć, że Antoni Kenigsman (...) jest bohaterem naszym lokalnym, jest bohaterem Polski, jest bohaterem świata. Bo kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat.
Uroczystość rozpoczęła się mszą świętą w kościele parafialnym w pobliskim Szczepankowie koncelebrowana przez bpa Tadeusza Bronakowskiego.
- Mówi się, że są tacy Polacy, którzy ryzykowali własne życie. Są także Polacy, którzy je po prostu stracili – przypomniała Gawin. - Zostawili rodzinę. Zostawia się dzieci, siostry, braci w strasznej traumie. (…) Głęboko w to wierzę, że wołając po imieniu pomordowanych Polaków za pomoc, przywołując także nazwiska Żydów, w tym przypadku wszystkich nie udało się ustalić nazwisk tych Żydów, upamiętniając tych ludzi, unieważniamy ten barbarzyński wyrok śmierci, który na nich spadł. Wierzę, że nasza pamięć przywróci ich do życia, że będziemy tak wspominali jego przestrogę przed nienawiścią i wielkim aktem poświęcenia za drugiego człowieka – podkreślała prof. Magdalena Gawin, podsekretarz stanu w ministerstwie kultury, dziedzictwa narodowego i sportu. - Upamiętniając szukamy głębszego sensu śmierci tych ludzi. To są szczególne przypadki. Większość z nas kieruje się słuszną zasadą miłosierdzia. Najpierw dbamy o swoich bliskich, dzieci, żonę, męża. To jest naturalne. Te osoby są nadzwyczajne właśnie dlatego, że złamały tę zasadę miłosierdzia chroniąc obcych. W postawach tych wszystkich osób uderza ochotnicza postawa. To nie jest duże miasto, to nie jest armia krajowa, która dawała wsparcie. Te osoby podejmowały tę indywidualną decyzję i konsekwencje tych decyzji spadały nam. To są ochotnicy dobra. - podsumowała wiceminister.
Wojciech Kenigsman, wnuk brata zamordowanego, w imieniu rodziny podziękował wszystkim zaangażowanym w projekt upamiętnienia Antoniego Kenigsmana
- Miał świadomość, że za ukrywanie Żydów grodzi mu kara śmierci, a mimo to, z narażeniem własnej rodziny, udzielił im pomocy – mówił. - Jako członkowie rodziny jesteśmy dumni, że ukrywana przez lata prawda o tamtych czasach, miała szansę ujrzeć światło dzienne. (..) O ludziach takich jak Antoni Kenigsman powinno opowiadać się na lekcjach historii.
Wskazywał także na ogromną pomoc żony i córki, które przygotowywały jedzenie.
- Ktoś musiał powiedzieć dokładnie. Oni (Niemcy) nie przyszli do domu szukać. Nie znaleźli w stodole, to znaleźli na chlewach (…). Po wojnie tu nikt nie chciał przyjść – tłumaczy członek rodziny – bo pierwszego zabili Niemcy, a żonę z córką partyzantka. Nie wiadomo czy nie będzie dalej? Z przymusu, można powiedzieć, przyszedł mój dziadek... a dziś – dodaje z dumą – okazało się, że moja rodzina zrobiła coś dla ojczyzny.
W ramach programu „Zawołani po imieniu” Instytut Pileckiego wydobywa z niepamięci historie Polaków, którzy za ratowanie Żydów od Zagłady zapłacili życiem własnym i swoich najbliższych. Tam, gdzie udaje się zdobyć wystarczającą ilość informacji, upamiętniani są także zamordowani Żydzi. Program łączy badania naukowe, edukację historyczną i różnorodne działania w obszarze kultury pamięci. Nazwa przedsięwzięcia nawiązuje do wiersza Zbigniewa Herberta „Pan Cogito o potrzebie ścisłości”, w którym poeta wzywa do precyzyjnego oszacowania liczby ofiar „walki z władzą nieludzką”. Instytut Pileckiego rozpoczął ten program w Sadownem 24 marca 2019 roku, w Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
Dr Wojciech Kozłowski, dyrektor Instytutu Pileckiego przypomniał, że jest to 20 upamiętnienie z 49 Polaków „Zawołanych po imieniu”. - To jest opowieść o trudnym doświadczeniu ekstremalnych wyzwań, moralnych wyzwań czy rodzinnych. Ta pamięć musi trwać, a nauka, którą z tego wyciągniemy, także w badaniach, będzie okazją do tego, aby opowiedzieć więcej i pełniej na temat charakteru niemieckiej okupacji w Polsce – tłumaczył zgromadzonym w szczepankowskim kościele rodzinie, mieszkańcom i przybyłym gościom.
- Dał niezwykłe świadectwo wielkiego człowieczeństwa przypieczętowanego własną śmiercią oraz tego, że każdy z nas jest do tego powołany. Ta historia nie dzieje się w odległym świecie, ale tu, w miejscu w którym żyjemy – podkreślała Maria Dziekońska, wicestarosta Powiatu Łomżyńskiego i przypomniała, że Antoni Kenigsman nie był jedynym Polakiem, który zdecydował się złamać ten konkretny zakaz niemieckiego okupanta zagrożony karą śmierci. Ci nieodkryci, cisi bohaterowie zamordowani w lasach ziemi łomżyńskiej, w tym za pomoc społeczności żydowskiej, wciąż czekają na ocalenie od zapomnienia.
Na pomniku/kamieniu w Mikołajkach zawisła tablica z napisem w języku polskim i angielskim który głosi: „Pamięci Antoniego Kenigsmana zamordowanego przez Niemców za pomoc Żydom w maju 1942 roku, Pamięci zamordowanych trojga Żydów, którym pomagał”. Ks. bp Tadeusz Bronakowski oraz proboszcz parafii w Szczepankowie ks. Dariusz Wizner poświęcili pomnik, a rabin Oriel Zaretsky z Warszawskiej Gminy Żydowskiej odmówił modlitwę.
Historia Antoniego Kenigsmana przygotowana przez Instytut Pileckiego
W czasie okupacji niemieckiej Antoni Kenigsman wraz z żoną Czesławą i córką Genowefą mieszkał we wsi Mikołajki niedaleko Łomży. Rodzina utrzymywała się z niewielkiego gospodarstwa. Pomimo groźby kary śmierci Kenigsmanowie udzielili pomocy trojgu Żydom, którym prawdopodobnie udało się zbiec z jednego z gett. Przez nieznany czas w pierwszej połowie 1942 roku zapewniali im nocleg i wyżywienie.
– W maju 1942 roku na posesję Kenigsmanów przyjechali żandarmi z posterunku w Miastkowie i funkcjonariusze Gestapo z Łomży. Pod nieobecność Antoniego, Czesława i Genowefa, przewidując niebezpieczeństwo, uciekły z domu przez okno. Niemcy po otoczeniu zabudowań rozpoczęli dokładne przeszukania – opowiada Halina Matvijenko z Instytutu Pileckiego. – W budynkach gospodarczych odnaleźli ukryte pożywienie, a następnie troje Żydów. Najstarszego z nich zastrzelili na miejscu podczas próby ucieczki. Pozostałą dwójkę – nastoletnich dziewczynę i chłopaka – poddali przesłuchaniom.
Żandarmi ustalili, że pomagał im Antoni Kenigsman, który w tym czasie powrócił na teren swojego domostwa. Ciężko pobitego gospodarza popędzili do jednego z samochodów, który następnie odjechał w kierunku wsi Chojny. Po drodze mężczyzna został zamordowany. Jego ciało sąsiedzi odnaleźli w lesie pod krzakiem.
– W nocy bracia Antoniego zabrali zwłoki i przywieźli je na podwórko posesji, na której mieszkał. Pomimo oporu niemieckiej administracji Czesławie udało się pochować Antoniego na cmentarzu w Łomży – dodaje Halina Matvijenko.
Dwoje nastoletnich Żydów znalezionych na posesji Kenigsmana zostało rozstrzelanych w pobliskim lesie. Ich ciała, wraz z ciałem zabitego wcześniej Całki, pogrzebano w wykopanym na miejscu dole.
– Zobaczyłem grupę żandarmów niemieckich stojących na podwórku Kenigsmana i zwłoki znajomego mężczyzny leżące w pobliżu domu mieszkalnego. Były to zwłoki Całki – Żyda w wieku około 60 lat, kupca z Łomży. Całka nie dawał już znaków życia. […] Widziałem również, że pod ścianą domu mieszkalnego Kenigsmana stało dwoje innych Żydów. Był to mężczyzna w wieku około 19 lat i kobieta lat 18–19 – zeznawał Józef Trzeciak w 1974 roku przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku.