Remonty nie wszystkim potrzebne
Trwają remonty w kolejnych blokach Łomżyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Zadowolenie mieszkańców ulicy Pięknej z takiego obrotu spraw zakłóca jednak fakt, że najwidoczniej nie wszystkim zależy na tym, żeby klatki schodowe wyglądały estetycznie i nowocześnie. Wnioskują tak na podstawie tego, że w niektórych miejscach nie ukończono jeszcze układania płytek podłogowych, a już są widoczne uszkodzone, a do tego niektórzy sąsiedzi, mimo oznaczeń i odgrodzeń, niefrasobliwie chodzą po tych świeżo położonych, dlatego trzeba je usuwać i układać na nowo. Mieszkańcy nie kryją oburzenia, a pracownicy ŁSM apelują o uwagę przy poruszaniu się.
Sprawa remontu najpierw ucieszyła, po czym zbulwersowała mieszkańców bloku przy ulicy Pięknej 11. Starsi ludzie, nierzadko mieszkający w tym miejscu od samego początku, to jest od lat 70., podkreślali, że piwnice w tym czasie nie były odnawiane ani razu, mimo tego, że wiele lat temu były zalane, a i klatka schodowa również wymagała już pomalowania. Ich satysfakcja była tym większa, gdy okazało się, że remont klatek schodowych obejmie również położenie płytek podłogowych oraz wymianę balustrad na zajmujące nie tylko mniej miejsca, ale też nader gustowne, nieporównywalne z tymi sprzed 50 lat, topornymi i bardzo już zniszczonymi.
Radość trwała jednak krótko. Najpierw okazało się, że w czasie poprzedniego weekendu ktoś, najprawdopodobniej pod wpływem alkoholu, zlekceważył fakt, że po świeżo położonych płytkach nie można chodzić. Skutek był łatwy do przewidzenia, ileś przesuniętych na świeżym kleju i uszkodzonych płytek kwalifikowało się do wymiany. Ledwo do tego doszło, trzeba było wymieniać kolejne, bo ktoś bezmyślnie wszedł w sam środek akurat wyklejonej powierzchni, żeby sięgnąć do skrzynki na listy. Czara goryczy przelała się w momencie, gdy doszło do mechanicznego uszkodzenia świeżo ułożonych płytek. Zajmujący się tym pracownicy firmy remontowo-budowlanej tylko kręcili głowami, dziwiąc się, że wystarczyło odejść raptem na chwilę, a już pojawiły się takie uszkodzenia.
– Jak tak można? – pyta retorycznie starszy mieszkaniec. – To przecież wszystko dla naszego wspólnego dobra, żeby było ładniej, żeby mieszkało się przyjemniej. A tu niczego nie uszanują, wszystko mają za nic – niszczą, na nic nie zwracają uwagi!
Inni mieszkańcy również nie kryją oburzenia, komentując, że jeśli ktoś mieszka gdzieś na stałe, to szanuje swoje otoczenie i sąsiadów. Podkreślają również, że wszystko zależy od człowieka, a jeśli ktoś jest jednostką aspołeczną, a do tego ma problemy z nadużywaniem alkoholu, to takie są tego efekty, bo nie kontroluje swego postępowania i bezmyślnie, może nawet nieświadomie, ale niszczy.
– Przykre jest tylko to, że my staramy się, uważamy, chodzimy na paluszkach, a to i tak nic nie daje i ten pan musi po raz kolejny układać te płytki – mówi starsza kobieta. – Naprawdę nie można jakoś sprężyć się, wytrzymać przez ten krótki czas remontu, patrzeć gdzie się chodzi? Wszyscy przecież na tym zyskamy, to będzie już na lata, ale najwyraźniej nie wszystkim na tym zależy, albo tego po prostu nie rozumieją...
Wojciech Chamryk