Pożar łąk w Biebrzańskim Parku Narodowym
Ok. 1,5 tys. ha wysuszonych łąk i trzcinowisk spłonęło od piątku w Biebrzańskim Parku Narodowym, w okolicach miejscowości Goniądz-Dawidowizna. W sobotę wieczorem pożar udało się opanować poinformował PAP dyrektor parku Adam Sieńko.
Dyrektor Sieńko powiedział, że w sobotę pożar rozniecił mocniej silny wiatr, wieczorem udało się go opanować na tyle, że nie zwiększa już swojej powierzchni, dopalają się jedynie trzciny i trawy na terenie objętym pożarem, ale jest on stale nadzorowany.
Ostatecznie ugasić pożar mogą intensywne deszcze lub nadejście mrozów, bo biebrzańskie torfowiska potrafią tlić się pod powierzchnią przez wiele tygodni.
Pytany o straty przyrodnicze ocenił, że co prawda nie ma teraz nad Biebrzą ptaków, ale ogień i dym na pewno wystraszył duże zwierzęta, które z zagrożonego terenu uciekły. Według Sieńki, największe będą straty w mikrofaunie i mikroflorze glebowej.
W 2002 roku, kiedy pożary torfowisk nad Biebrzą były rekordowo duże, spłonęło łącznie ponad 2,5 tys. hektarów, a jeden z pożarów trwał od sierpnia do dużych opadów deszczu w październiku.
Rzecznik prasowy podlaskiej straży pożarnej Marcin Janowski powiedział PAP, że takich pożarów nie da się gasić w klasyczny sposób, bo zawodowa straż pożarna nie ma możliwości skorzystania ze sprzętu gaśniczego.
Dlatego interwencje w klasycznym wydaniu podejmowane są wtedy, gdy ogień zagraża zabudowaniom lub lasom. Dodał, że w tym roku jesienne pożary trzcinowsk nad Biebrzą notowane są od trzech tygodni.