czwartek 27.10.2005
Gazeta Współczesna - Policjanci kopali mnie i bili Gazeta Współczesna - Izba nie do przyjęcia Gazeta Współczesna - Upór wicemarszałka
Wypiliśmy z sąsiadem pół litra wódki i wracałem spokojnie poboczem do domu - opowiada Tadeusz Glinkowski. - Nagle z radiowozu wyskoczyli policjanci. Zakuli mnie, kopali po brzuchu. Nie zapytali kim jestem i dokąd idę. Odbili mi śledzionę, miałem krwotok. Ledwo przeżyłem.
Tadeusz Glinkowski wstał z łóżka dopiero wczoraj, cztery dni po operacji. Trafił do szpitala w sobotę.
- Był poważnie poobijany, z krwotokiem wewnętrznym, miał litr krwi w jamie brzusznej - mówi jeden z lekarzy zambrowskiego szpitala. - Gdyby przyjechał godzinę później, zakończyłoby się tragicznie.
Lekarz dyżurny poinformował policję o tym, czego dowiedział się od pacjenta: że sprawcami dotkliwego pobicia mogą być policjanci. Sprawą zajął się prokurator.
- Czuję się strasznie, budzę się w nocy przerażony - 40-letniemu mężczyźnie łamie się głos. - Otarłem się o śmierć. A miałem tylko 200 metrów do domu.
W Grabówce pod Zambrowem w piątek wieczorem policja przyjechała do sąsiadów Glinkowskiego: dwaj bracia wszczęli awanturę, doszło do bójki. Funkcjonariusze z Zambrowa zaczęli szukać jednego ze sprawców. Natknęli się na wracającego Glinkowskiego.
więcej: Gazeta Współczesna - Policjanci kopali mnie i bili
Gazeta Współczesna - Izba nie do przyjęcia
Siedem z dziewięciu pielęgniarek Izby Przyjęć Szpitala Miejskiego w Zambrowie z dnia na dzień nie przyszło do pracy. Izba pracuje w trybie awaryjnym. Personel alarmuje, że sytuacja jest niebezpieczna dla pacjentów. Dyrektor szpitala uważa, że wszystko jest pod kontrolą i zamierza ten stan utrzymać.
Na dyżurach zostały już tylko dwie pielęgniarki zatrudnione w Izbie Przyjęć. Rano przyjmuje pacjentów pielęgniarka oddelegowana z któregoś z oddziałów. Po 15, gdy kończą się zabiegi planowe, dyżur przejmuje instrumentariuszka z Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej. Na noc przychodzi jedna z dwóch pielęgniarek, które nie złożyły wypowiedzeń.
– To wystarczy – nie traci spokoju Przemysław Chrzanowski, dyrektor szpitala. – Nie ma żadnego osłabienia kadry.
Co innego twierdzą pracownicy. Ich zdaniem, jest to balansowanie na granicy najwyższego ryzyka. Gdy z interny lub chi-rurgii schodzi do pacjenta pielęgniarka z lekarzem, nad 40-łóżkowym oddziałem czuwa już tylko jedna siostra. To za mało, zwłaszcza że na oddziale wewnętrznym znajdują się łóżka intensywnego nadzoru kardiologicznego dla pacjentów wymagających dodatkowej opieki.
Tymczasem na Izbie Przyjęć zdarza się ok. 40 pacjentów w ciągu dnia i 15 na dyżurze nocnym.
więcej: Gazeta Współczesna - Izba nie do przyjęcia
Gazeta Współczesna - Upór wicemarszałka
Wraca koncepcja połączenia trzech stacji pogotowia: w Białymstoku, Łomży i Suwałkach. Taki pomysł po raz kolejny wysuwa wicemarszałek województwa, Krzysztof Tołwiński. Jednak żaden z dyrektorów stacji nie jest zadowolony z tej propozycji.
Dwa lata temu po raz pierwszy zaistniała koncepcja połączenia trzech niezależnych obecnie od siebie stacji. Po protestach załóg, głównie z Łomży i Suwałk, od pomysłu odstąpiono. Teraz temat wraca.
Jak przyznaje Tołwiński, bezpośrednim powodem powrotu do koncepcji połączenia trzech stacji jest analiza i wyciągnięte wnioski z przeprowadzonej akcji ratunkowej pod Jeżewem. Do zaistnia-łych tam procedur jest wiele zastrzeżeń, przede wszystkim zaś fakt, że załoga karetki Zambrowa, która pojawiła się pierwsza na miejscu zdarzenia, zamiast zacząć koordynować akcję, zabrała część chorych do szpitala. Według marszałka, połączenie stacji ujednoliciłoby system ratunkowy w województwie i dało większe możliwości przegrupowania sił i środków w przypadku ewentualnych katastrof.
– To prawda, że zachowanie lekarza karetki podczas zdarzenia pod Jeżewem to był błąd, który już na pewno nie zostanie powtórzony – mówi Grzegorz Wasilewski, dyrektor WSPR w Łomży. – Ale to tylko pretekst do przeprowadzenia koncepcji, która istniała od dawna.
więcej: Gazeta Współczesna - Upór wicemarszałka