Przejdź do treści Przejdź do menu
sobota, 27 lipca 2024 napisz DONOS@

Magiczne podwórko przy ulicy Dwornej

Główne zdjęcie
Lech Dąbrowski na tle bramy z własnoręcznie wykonanymi rysunkami

Każdy, kto trafi na podwórze domu przy ulicy Dwornej 23A, przeciera ze zdumienia oczy, bo w Łomży nie ma takiego drugiego miejsca. Ogrodzenie, bramę sąsiedniej posesji, a nawet kamienie na trawniku, zaludniają różne zwierzęta i tajemnicze stworki. Roślinność też układa się w fantazyjne kształty, na przykład smoka, wrażenie robią również miniaturowe drzewka, niczym bonsai. Wszystko to jest dziełem jednego człowieka, który od 10 lat dba o to, żeby nie tylko sobie i rodzinie, ale też bliskim i dalszym sąsiadom, zapewnić niebanalne, estetyczne otoczenie. – Fajnie to wygląda, sąsiadom też się podoba, że jest czysto i zadbane – mówi Lech Dąbrowski. – Trzeba się przy tym nachodzić, ale za to jak później jest przyjemnie, kiedy siedzimy sobie wieczorem w takim estetycznym zakątku – czasem aż nie chce się wracać do domu, jak pogoda jest ładna!

Naukowcy nie mają nawet cienia wątpliwości: piękne otoczenie poprawia nasze samopoczucie i ma niebagatelny wpływ na jakość życia. Akurat Lech Dąbrowski wie o tym doskonale, a przyglądając się podwórku domu w którym mieszka, planował, rozważał różne koncepcje, aż zaczął działać. 

– Mieszkam w tym domu już jakieś 30 lat – mówi Lech Dąbrowski. – Zacząłem zajmować się naszym podwórkiem jakieś 10 lat temu – pierwsze były te à la roślinne smoki. Najpiew puściłem je po siatce, ale na dłuższą metę nie było to dobre rozwiązanie, bo takie rośliny utrzymują wilgoć i siatka bardzo rdzewieje. Dlatego odsunąłem to od murku i ścianki i teraz jest już wszystko dobrze.

Doszły do nich kwiaty i inne rośliny, bo trudno wyobrazić sobie takie miejsce bez zieleni, nawet jeśli nie jest duże, ziemia jest nienajlepsza i z gruzem resztek dawnej zabudowy, a słońce dociera do niego z rzadka. – To przede wszystkim polne kwiaty, trawki, nic wymyślnego, ale cieszą oko – wyjaśnia Lech Dąbrowski. – Sadzę właśnie takie, bo tu jest bardzo mało słońca, nawet latem góra dwie godziny i nie każda roślina radzi sobie w takich warunkach. 

Ten świat byłby niepełny bez ptaków i różnych zwierząt, a liczne płaskie powierzchnie zachęcały wręcz do malowania. – Malowanie wzięło się po prostu z niczego, bo wcześniej nigdy czegoś takiego nie robiłem – mówi Lech Dąbrowski. – To przede wszystkim świat zwierzęcy, głównie ptaki, ale nie tylko, bo córka sąsiadki chciała, żebym namalował coś dla niej, stąd te postaci z kreskówek.

Wykorzystuję też naturalne ukształtowanie terenu i kamienie, których sporo tu przywiozłem, malując na nich na przykład żółwia czy fantazyjne stworki, takie „nie wiadomo co”, inspirowane malarstwem Inków i Azteków. Zaczęło się jednak od pajęczyny na bramie – najpierw odkreślałem to markerem na kole z wiklinowego kosza, a środek ręcznie, linia za linią. To było wiele godzin pracy, aż bolały mnie już plecy, ale efekt jest ciekawy i zwraca uwagę, szczególnie kiedy później dodałem te wszystkie ptaki, przede wszystkim orła i bociany. 

W tak przyjemnym otoczeniu aż chce się spędzać jak najwięcej czasu i jest taka możliwość, ponieważ Lech Dąbrowski wykonał też efektowne, jedyne w swoim rodzaju, stołeczki-siedziska. 

– Zaczęło się od jednego pieńka, teraz jest już ich kilka, bo na działce ścięliśmy choinkę – opowiada Lech Dąbrowski. – Pomalowałem je, ozdobiłem, siedziska są z folii, a pod spodem cieniutka gąbeczka, bo inaczej bardzo nasiąkałoby to wodą. Teraz wiadomo jaka jest sytuacja, ale jeszcze w ubiegłym roku wiosną i latem było gdzie posiedzieć, porozmawiać – przychodzili tu ludzie nawet z okolicznych bloków. Wszystko robię tu sam, ale mam pomoc z Łomżyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, bo jak tylko coś jest potrzebne, na przykład trawa do dosiania, zawsze mogę na nich liczyć, szczególnie na Andrzeja Krzynówka i Zbigniewa Wysockiego. Teraz cały czas myślę, co by tu zmienić, poprawić. Bywa i tak, że jak coś przestaje mi się podobać, to wszystko zmieniam, robię od nowa. Tych najbardziej charakterystycznych cudaków już nie zmieniam, ale resztę jak najbardziej, żeby była jakaś odmiana, bo nie jest to przecież jakiś duży teren. Kiedyś było tu nawet trochę rzeźb, też takich zwierzaków-cudaków, do zrobienia których wykorzystywałem korzenie, ale jakoś się rozeszły: ludzie je pokradli, pozabierali, bo chyba im się podobały. 

Wojciech Chamryk

Foto: Lech Dąbrowski na tle bramy z własnoręcznie wykonanymi rysunkami
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę