Wszystkich Świętych jak w Czarnobylu
- Zrobili to celowo ludziom – mówi kobieta pod cmentarzem przy ul. Przykoszarowej. - My nie jesteśmy temu winni. To rząd jest winien. Bo ja tam syna pochowałam, i pójść mu świeczkę zaświecić dzisiaj zabronią, bo tłum? - żali się ze łzami w oczach - To jest kupa głupców rządzących.
Niewielki ruch przy cmentarzach w dniu, w którym zwykle roi się od ludzi. Nieliczni odważni, którzy mimo przejeżdżających patroli policji przekraczają bramy cmentarza i wchodzą, aby przyklęknąć na grobie bliskich. Ale nie wszyscy. Niektórzy, jak ci pod bramą główną cmentarza starego w Łomży, pozostawili kwiaty i znicze przed kratą w nadziei, że wiatr zaniesie dym nad grób bliskich. - Chciałam do bratanicy męża pójść i dzieci, ale myślę sobie, nie mam pieniędzy, bo jeszcze mnie ukarzą – tłumaczy starsza pani. - Chociaż różaniec zmówię przed bramą, bo ja nie mogę tam wejść - ubolewa.
- Jeżeli w sklepie w Biedronce można chodzić, rynki są otwarte, to dziś w Święto Zmarłych nie można podejść świeczki zapalić dla zmarłego? - wtrąca się mężczyzna stojący obok. - Ja do mamusi się boję podejść, żeby zapalić jej świeczkę – tłumaczy. - Dzisiaj nie można, jutro nie można ale pojutrze możemy już wejść. Jakie to ma znaczenie te trzy dni – wylicza ze łzami w oczach.
- Jakie znaczenie ma te trzy dni – dodaje starsza pani - Dla nich ma, a dla nas jest ból.
Premier Mateusz Morawiecki w piątek po 15:00 ogłosił, że na najważniejsze dla pamięci zmarłych dni zamyka cmentarze. Ci, co byli blisko, rzucili obowiązki i pobiegli na cmentarze. Kupcy, którzy co rok ustawiają się pod cmentarzami w tym roku dostali cios poniżej pasa.
- Jak na wszystkich świętych to jest pomór – żali się kobieta, która sprzedaje znicze i kwiaty od lat. - Do południa było 5-6 osób, gdzie normalnie jak się rozstawiamy o 5 rano to już podjeżdżają samochodami.
Ma żal, że władza tak lekko ich potraktowała. To był zły rok i miała nadzieję, że chociaż trochę zarobi na Wszystkich Świętych. - Mogli coś koło poniedziałku puścić, żeby ludzie sobie rozplanowali – zauważa. - Żałują tych wszystkich, co zostali z kwiatami, a ja też zostałam z towarem, którego nie da się zjeść – rozkłada ręce zrezygnowana. - Jest dramat.
Przed cmentarzem przy ul. Przykoszarowej młode panie ładnie ustawiają chryzantemy w rządki. Jedna podlewa, inna poprawia. Tylko ludzi brak. - Pogodę mamy piękną do handlowania, ale niestety, to co zrobił rząd postawiło wszystkich pod grubą czarną kreską – mówi zrezygnowana. Nie cieszy się z informacji, którą pośpiesznie rządzący przedstawili, że będą skupować kwiaty.
- Nie skupią wszystkich, ogrodnicy tyle tego naprodukowali, że wszyscy poniesiemy straty i to ogromne – tłumaczy. - Zawsze już dużo kwiatów sprzedałyśmy do południa, a dziś stoimy z tym i będziemy stać. Na koszty nie zarobimy. Na zakupy nie zarobimy.
- Mamy nadzieję, że pojutrze trochę sprzedamy – dodaje inna - ale nie odzyska się tego co by było dzisiaj.
Mimo zakazu, ludzie kupują kwiaty. Czasem widać, jak od cmentarza ktoś z doniczką chryzantem idzie w stronę domu. - Może z pięć osób kupiło do południa kwiaty - wyjaśnia sprzedawczyni - to są osoby, które chcą wspomóc. Przed domem ustawić, na balkonie czy ogródku, aby tylko wspomóc sprzedawców – dopowiada.
Pustki przed cmentarzami, co jakiś czas patrole policji. Jak na to święto, to nie jest normalny widok. Tego dnia każdy gnał z choćby małym zniczem na groby, bo każdy z nas ma groby. Każdy.
Tymczasem przed monopolowym na ul. Legionów kolejka – informuje czytelnik, już o 8:00 rano. W kościele pustki – mówi. Czy to oznacza, że trzeba się napić, aby zapomnieć, że się nie zapomniało?