Biebrza w ogniu
- Ta noc była dla nas dobra, bo wiatr za mocno ognia nie rozdmuchiwał. Jednak dziś od rana nowe zastępy straży znów ruszą do akcji – przekazują pracownicy Biebrzańskiego Parku Narodowego, w którym od niedzieli szaleje pożar. Ogień strawił ponad 6 tysięcy hektarów łąk, nieużytków, trzcinowisk, zarośli i lasy w tzw. basenie środkowym Biebrzy. Są trzy zarzewia ognia: w okolicach Wrocenia, na Grzędach i w okolicach Brzezin Kapickich. W czwartek w południe z pożarem walczyło około 350 strażaków i żołnierzy, oraz 6 samolotów i helikopter.
Nocą sytuacja na Grzędach była najtrudniejsza. Tam akcja gaśnicza trwa nawet gdy z pozostałych obszarów część sił i sprzętu została wycofana, pozostawiając na miejscu jedynie niezbędne ilości służb do monitorowania przez całą noc poszczególnych zarzewi ognia.
Jak informował w czwartkowe przedpołudnie mł. bryg. Marcin Janowski, oficer prasowy KW PSP w Białymstoku obecnie w walce z pożarem działa 38 zastępów PSP i OSP w ilości 222 strażaków, 81 strażaków ze szkół aspirantów, 50 żołnierzy WOT. Zadysponowana została także kompania gaśnicza z województwa pomorskiego. Pożar gasi z powietrza 6 samolotów gaśniczych i helikopter. Trwają działania na trzech odcinkach bojowych:
- Wroceń (powiat moniecki) – gdzie trwa dogaszanie ognisk i licznych zarzewi pożaru,
- Grzędy i Kuligi (powiat grajewski) – gdzie trwa obrona lasu i obszaru ścisłego rezerwatu.
Teren w którym rozwija się pożar, jest bardzo trudny w dostępie dla ratowników. Do gaszenia płomieni ognia wykorzystywane są samoloty gaśnicze i śmigłowce, ale i tak do wielu miejsc strażacy ze sprzętem podręcznym muszą dojść na piechotę kilka kilometrów.
Przyrodnicy zwracają uwagę, że nawet po ugaszeniu ognia na powierzchni gruntu, ten ogień wciąż może tlić się w torfowym podłożu i jest ponownie wzniecany przez podmuchy wiatru. Ugasić takie miejsca mogą jedynie opady deszczu, a tego brak i nie widać go w najbliższych prognozach pogody.
- Dolina to olbrzymie pokłady torfu. Jeśli ten ogień wniknie w torf, to jest to materia organiczna na tyle specyficzna, że ogień może się tam tlić dniami, tygodniami, miesiącami – mówił dziennikarzom Artur Wiatr z Biebrzańskiego Parku Narodowego, przypominając takie pożary nad Biebrzą w przeszłości, gdy ogień potrafił miejscami tlić się w torfie przez kilka miesięcy, zanim nie ugasił go duży deszcz.