Przejdź do treści Przejdź do menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 napisz DONOS@

Stanisław Wiszowaty (+ 53) nie zagra na akordeonie

Główne zdjęcie
Stanisław Wiszowaty gra na akordeonie podarowanym przez Piłsudskiego 33 Pułkowi Piechoty 75 lat temu (Łomża 12.08.2010r.)

„W naszej Łomży piękny widok jest wokoło, gdy zaświeci złote słońce, wszystkim w Łomży jest wesoło...” - śpiewał sobie taksówkarz łomżyński Stanisław Wiszowaty (+ 53) , a za nim zakochani w rodzinnym mieście łomżyniacy z zespołów śpiewaczych i wesel. Na wieść, że odszedł na zawsze w Wielki Czwartek A.D 2020 Stasio Wiszowaty posmutniała Łomża, której nie zagra na akordeonie zdolny i utalentowany wychowanek Henryka Witkowskiego...Ludzie, co go słyszeli, mówili, że „to taki człowiek orkiestra, co zagra na pianinie, akordeonie, perkusji czy gitarze, zaśpiewa i zabawi”.

Henryk Witkowski i jego uczniowie - w środku Stasio Wiszowaty (fot. archiwum rodzinne Danuta Waśko)
Henryk Witkowski i jego uczniowie - w środku Stasio Wiszowaty (fot. archiwum rodzinne Danuta Waśko)
Mały Stasio Wiszowaty podczas lekcji u Henryka Witkowskiego (fot. archiwum rodzinne Danuta Waśko)
Mały Stasio Wiszowaty podczas lekcji u Henryka Witkowskiego (fot. archiwum rodzinne Danuta Waśko)

Lubiłem ze Stasiem Wiszowatym jeździć do pracy taksówką, takim minibusem oklejonym napisami reklamującymi jego fach muzyczny. - Pana Stasia znali wszyscy bywalcy festynów osiedlowych, na Muszli śpiewał i grał, i na organizowanych przez spółdzielnie mieszkaniowe eventach – wspomina znany fotograf Adam Gardocki, pamiętają uśmiech, energię i skoczną muzykę na discopolową nutę.

Stasio ubarwiał rodzinne miasto
Hanka Gałązka, prezes Wspólnoty Polskiej w Łomży, osobiście Stasia nie poznała, lecz zasmucona jest śmiercią wielce, ponieważ – jak tłumaczy - „odszedł ciekawy człowiek, wyjątkowy, oryginalny, który ubarwiał miasto”. Stasio lubił ubierać się zawadiacko, na styl międzywojenny, w stylu Staśka Wielanka, też śpiewaka, i bohaterów przedwojennej Warszawy Stanisława Grzesiuka (1918 - 1963), pisarza z mandoliną i barda folkloru ulicznego. Wielokolorowe koszule, apaszki, kratki szkockie i nakrycia głowy z fantazją – oto Stasia znaki firmowe, rozpoznawcze. A do tego naturalny, szeroki, szczery uśmiech z iskrami humoru w oczach, ilekroć opowiadał o życiu swoim w rodzinnej Łomży.

Jedziemy sobie jakieś 6 lat temu taksówką, a Stasio z zapałem opowiada o swoim nowym pomyśle. Postanowił odświeżyć po 30 latach niegdyś śpiewany przebój autorstwa Henryka Witkowskiego (1916 - 2001), tyle że w nowocześniejszej formie. I taksówka mknie przez Wojska Polskiego, a Stasio jak Jarema Stępowski o stolicy śpiewa: „Bo Łomża ma, bo Łomża ma w całej Polsce jest znana. Przyjeżdżajcie, podziwiajcie, naszą Łomżę pokochajcie!” - w tych słowach najwyższej admiracji i „w skocznym rytmie wychwala pod niebiosa swoje rodzinne miasto”. Co on refren odśpiewa, szczęśliwy, że tak łatwo wpadający w ucho, to ja z rosnącą i irytującą go dociekliwością chcę się dowiedzieć: - Ale co Łomża ma, co ona ma, Stasiu?”.

Nauczyciel mówił o Stasiu „zawzięty”
Jak się jedzie wesoło Wojska Polskiego przez Łomżycę, to pamięta się Wesołą, gdzie Stasio przez 8 – jak sam ocenił – żmudnych lat pobierał nauki gry na akordeonie i z nut u Henryka Witkowskiego,  żołnierza 33 Pułku Piechoty, który w orkiestrze wojskowej grał na akordeonie od Marszałka Józefa Piłsudskiego (1867 - 1935), zaś po rozbiciu pułku zaopiekował się instrumentem. - Dla chętnych to był dobry nauczyciel, a dla leniwych nie... – wspominał Stasio z wdzięcznością mądrego pedagoga.

Danuta Waśko pamięta tamtego Stasia ze swojego domu rodzinnego, gdzie na lekcje przychodziło czasami po kilkanaścioro dzieci, chętnych nauczyć się grania. - Stasio był najmniejszym z uczniów taty i jak otwierał wielki miech akordeonu, to leciał z miechem i krzesełkiem na podłogę – śmieje się po około 40 latach do historii zawodowa akordeonistka, kontynuująca po rodzicach prowadzenie Zespołu Maryna Klubu Seniora. - Tata mówił o Stasiu „zawzięty”: grał i śpiewał. Upadał i wstawał.

Była to swego rodzaju "szkoła muzyczna " na Łomżycy. Dzieci uczyły się indywidualnie, ale grywały także wspólnie, tworząc kapelki w zależności od stopnia umiejętności. Te zespoły występowały na różnych szkolnych i harcerskich uroczystościach. Moje dzieci grały w tych dziadkowych zespołach. Jola i Marta Waśko chodziły do jednej klasy ze Stasiem, do Szkoły Podstawowej Nr. 5 na Łomżycy. Stasiu był bardzo zdolnym uczniem i bardzo obowiązkowym. Gra sprawiała mu dużo radości, widać było, że muzyka jest jego pasją. Gdy zaczynał uczyć się grać, był małym chłopcem. Tylko głowa zza akordeonu była widoczna. 

Stasio Wiszowaty o własnych talentach wokalnych i muzycznych mówić nie lubił przez skromność. - Niech mnie inni pochwalą – odparł kilka lat temu ze śmiechem. Chciał stworzyć coś lepszego. Nie wiedział tylko, czy uda się skomponować taki szlagier jak „My z Łomży”: - Ale bardzo chciałbym. 

Mirosław R. Derewońko

zobacz: 


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę