Niewielki Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych
Około 100 osób przeszło w niedzielę wieczorem ulicami Łomży w Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Szli z Katedry, odczytując krótkie biogramy partyzantów walczących z okupantem niemieckim i sowieckim, także po zakończeniu II wojny światowej. Celem były pomniki żołnierzy Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych znajdujące się przed budynkiem Szkoły Muzycznej przy alei Legionów.
Na czele marszu niesiono plakat ze zdjęciem rotmistrza Witolda Pileckiego. Później szli ubrani w historyczne mundury członkowie Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, działacze ONR z trzema czarnymi flagami, Rycerze Kolumba i kilkudziesięciu mieszkańców Łomży i okolic. Jedynymi wśród nich przedstawicielami lokalnych władz byli wicemarszałek województwa Marek Olbryś i radny wojewódzki Piotr Modzelewski, którzy złożyli kwiaty przed pomnikiem Pamięci Bohaterów Walk o Wolność i Niepodległość Polski w latach 1939-1956.
- Pomimo że mamy już ponad 30 lat przemian ustrojowych to tak naprawdę dopiero teraz tamte wydarzenia zostają upamiętnione i jest nadzieja, że to na trwałe zostanie w umysłach Polaków i że nigdy tego ich bohaterstwa nie zapomnimy - mówił Marek Olbryś.
Uczestnicy Marszu nieśli plakaty z żołnierzami podziemia antykomunistycznego, a robiąc krótkie postoje odczytywano ich biogramy m.in.: mjr. Jana Tabortowskiego, ps. „Bruzda”, por. Stanisława Grabowskiego ps. „Wiarus”, por. Kazimierza Żebrowskiego ps. „Bąk”, por. Stanisława Marchewki ps. „Ryba”, kpt. Kazimierza Kamieńskiego ps. „Huzar” czy kpt. Stanisława Cieślewskiego ps. „Lipiec”.
Gdy Marsz dotarł przed budynek Państwowej Szkoły Muzycznej przy alei Legionów, gdzie dawniej znajdowało się więzienie, w którym przetrzymywano i katowano także żołnierzy podziemia niepodległościowego, i gdzie znajdują się pomniki żołnierzy Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, do zebranych przemówił major Antoni Zienkiewicz z Ostrołęki.
- Przyjechałem tutaj po to, żeby uczcić ten dzień ponieważ należę do żołnierzy wyklętych – mówił 96-letni żołnierz, który nosił pseudonim „Cichy”. Krótko opowiadał historii swojej partyzantki w której walczył przez 8 lat, także w okolicy Łomży, Śniadowa, Zambrowa. W 1941 r. przystąpił do Związku Walki Zbrojnej, przekształconego w następnym roku w Armię Krajową. Po rozwiązaniu AK w styczniu 1945 roku znalazł się, wraz ze wszystkimi żołnierzami Okręgu Białystok, który odmówił wykonania rozkazu, w Armii Krajowej Obywatelskiej, a później w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość (WIN). Większość żołnierzy ujawniło się w ramach amnestii 1947 roku, a ci, którzy nie chcieli się ujawnić, przeszli do Narodowych Sił Zbrojnych.
- A Narodowe Siły Zbrojne nigdy się nie ujawniły. Narodowe Siły Zbrojne solą są i istnieją po dziś dzień i na wieki – mówił major Antoni Zienkiewicz.
On został aresztowany przez UB w 1948 roku. Osadzony najpierw w więzieniu w Ostrołęce, a następnie przewieziony na dalsze śledztwo do Warszawy. Ostatecznie został wówczas skazany na 5 lat więzienia w zawieszeniu.
Organizator łomżyńskiego Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych Dariusz Syrnicki mówił, że ma wrażenie, że społeczeństwo nie rozumie znaczenia walki partyzanckiej po zakończeniu wojny.
- Alianci obiecali nam wolne wybory. Chodziło o to, aby społeczeństwo do tych wyborów dotrwało jeszcze w miarę wolne i mogło oddać wolny głos – mówił wskazując, że to był główny cel powojennego oporu zbrojnego Polaków. - Cel walki, doprowadzenie do wolnych wyborów, to się nie udało, ale długofalowe efekty tej walki to prywatna własność ziemi w Polsce, jako wyjątkowa w Europie środkowo-wschodniej i kościół jaki jest w Polsce, jeszcze silny – dodawał Syrnicki przekonując, że gdyby nie zbrojny opór setek tysięcy żołnierzy podziemia niepodległościowego komuniści także w Polsce, podobnie jak to zrobili w sąsiednich krajach, szybko skolektywizowaliby gospodarstwa rolne i rozprawili się z Kościołem katolickim.