Studenci pamiętają o ofiarach
„Czym Palmiry dla Warszawy, tym dla Łomży powinien być Las Giełczyński, gdzie każde zagłębienie i każde wzniesienie może kryć prochy pomordowanych” – pisał historyk Zdzisław Sędziak. Las Giełczyński był świadkiem największych zbrodni, jakich na Ziemi Łomżyńskiej dokonali niemieccy okupanci: od drugiej połowy 1941 roku do lata 1944 roku tamtejsza ziemia chłonęła krew obywateli Polski, najczęściej wyznawców judaizmu. O miejscu zbiorowej kaźni Żydów i Polaków nie zapominają studenci Państwowej Wyższej Szkoły Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży, którzy od lat w przeddzień Święta Zmarłych porządkują miejsca pochówku bezimiennych.
– Zależy nam na tym, aby uczcić ofiary nieznane z imienia i nazwiska. Młodzi ludzie pamiętają, chcą pamiętać i mam nadzieję, że zawsze będą pamiętać – podkreśla Aleksandra Mocarska z prezydium Samorządu Studenckiego PWSIiP.
Las Giełczyński to największe i jednocześnie najdłużej użytkowane miejsce niemieckich egzekucji nieopodal Łomży: według wyliczeń historyków bestialsko zamordowano w nim siedem tysięcy Żydów i pięć tysięcy Polaków. Do systemowych mordów wykorzystywano pozostałości po poligonie wojskowym, rowy przeciwlotnicze, studnie, leje po bombach. Do wykopywania dołów śmierci Niemcy zmuszali także okolicznych mieszkańców, powstały trzy – wysokie i głębokie na cztery metry. Badacz mordów w Giełczynie historyk Zdzisław Sędziak, autor artykułu „Las Giełczyński oskarża”, podkreślał, że ofiary na miejsce zbrodni dowożone były samochodami ciężarowymi, prawdopodobnie podtruwane dymem z rur wydechowych, a ginęły w masowych dołach od niemieckich granatów. Taką śmierć ponieśli latem 1942 roku Żydzi z łomżyńskiego getta, gehennę trzech tysięcy wyznawców judaizmu obserwowali budujący drogę Polacy, którzy zapamiętali, że ofiary były nienaturalnie oszołomione. Zdzisław Sędziak zebrał wspomnienia mieszkańców Giełczyna, osobiste zapisy wojennej traumy. Dzięki oddolnym narracjom odtworzył obraz grozy tamtych dni i postawił wiele pytań: o autentyczną liczbę ofiar, pełny wykaz ich narodowości (być może w lesie pochowani są także radzieccy żołnierze, którzy walcząc z Niemcami w połowie sierpnia 1944 roku na froncie pomiędzy Zambrowem i Łomża, ponieśli śmierć od ostrzału własnej artylerii).
Latem 1944 roku wycofujący się okupanci przystąpili do akcji zacierania śladów zbrodni w Lesie Giełczyńskim, wydobywali zwłoki z dołów i palili je, aby akt ludobójstwa oraz istnienie ofiar wymazać ze zbiorowej pamięci przyszłych pokoleń.
O tym, że cały Las Giełczyński jest zbiorową mogiłą, poświadczają nie tylko szczątkowe ustalenia historyczne, bezpośrednie wspomnienia mieszkańców, ale także badania archeologów, którzy niedawno w tamtejszej ziemi wykryli nienaturalnie duże stężenie fosforu, co najprawdopodobniej wskazuje na powszechną obecność kości pomordowanych.
Jolanta Święszkowska