Radni chcą obniżyć diety radnym
- Do samorządu nie idzie się dla pieniędzy – mówi Dariusz Domasiewcz, wiceprzewodniczący Rady Miasta z klubu Przyjazna Łomża. Wraz z grupą 9 radnych miejskich proponuje obniżenie diet. Poszczególni radni straciliby od 100 zł do ponad 560 zł miesięcznie, a budżet miasta miałby zaoszczędzić do końca tej kadencji samorządu ponad 350 tys. zł. - Musimy zacząć oszczędzać od siebie. - My jaki radni PiS podpisujemy się pod tym wnioskiem – mówiła Marianna Jóskowiak szefowa komisji finansów Rady Miasta podkreślając, że zadłużenie miasta jest bardzo duże.
To jakiej wysokości dietę otrzymują poszczególni radni Łomży zależy do funkcji, którą w radzie Miasta pełnią. Zasady ustalania diet określa uchwała z 2007 roku, przy czym wskazuje ona wysokość diety procentowo wobec tzw. „kwoty bazowe” określanej przez rząd. Dziś przewodniczący Rady Miasta Łomży ma 100% tej kwoty czyli ponad 2 tys. zł miesięcznie, a zwykły radny 45%, czyli niespełna 906 zł.
Wniosek grupy radnych, pod którym w czwartek było 10 podpisów, zmierza do „spłaszczenia” różnic pomiędzy radnymi. Najwięcej na zmianach stracić mieliby wiceprzewodniczący Rady Miejskiej, których jest trzech.
- Żaden radny, poza przewodniczącym Rady nie będzie otrzymywał więcej niż 1000 zł miesięcznie – tłumaczy Domasiewicz.
- Intencją jest dostosowanie wysokości diety do definicji. Dieta przysługuje za utracone zarobki w związku z wykonywaniem mandatu radnego – podkreśla radny Zbigniew Prosiński.
Wyliczał, że wiceprzewodniczący Rady, który uczestniczy w dwóch komisjach i jednym posiedzeniu Rady miesięcznie otrzymuje 1500 zł. Radny Prosiński tłumaczył, że to niewiele mniej niż najniższa pensja krajowa, która przysługuje za 40 godzin pracy w tygodniu.
Z wyliczeń radnych wynika, że po wprowadzeniu zmian budżet miasta miałby zaoszczędzić na dietach radnych 7 tys. zł miesięcznie i ponad 350 tys. zł do końca kadencji.
– To jest na piśmie sformułowany głos, który padał z również z ust innych radnych – radny dodaje Wojciech Michalak.
Radny Andrzej Podsiadło proponował za co zaoszczędzone na dietach pieniądze można by było przeznaczyć – np. na dofinansowanie pobytu dzieci z Łomży w żłobkach należących do stowarzyszenia Edukator.
- Nie możemy dzielić dzieci na te, które chodzą do miejskich żłobków i te żłobków Edukatora – mówił.
Rodzice dzieci posyłanych do miejskich żłobków płaca 1 zł za godzinę, a resztę kosztów pokrywa budżet miasta. W przypadku dzieci, dla których miejsc w tych żłobkach zabrakło, rodzice mogą je posłać do żłobków Edukatora, ale tu muszą całość kosztów pokrywać z własnej kieszeni, bo władze miasta, odmawiają im wsparcia. (zobacz: Antypolityka żłobkowa)