Polskie Termopile – walki pod Wizną
Przed 66 laty – 8 września 1939 roku niemiecki gen. Heinz Guderian otrzymał zadanie prowadzenia działań w kierunku Wizna – Brześć. W nocy z 8 na 9 września siły niemieckie pod Wizną liczyły już około 42 000 żołnierzy wyposażonych w 350 czołgów, 108 haubic, 58 dział lekkich, 195 dział przeciwpancernych, 108 moździerzy, 188 granatników i 288 ciężkich karabinów maszynowych. Przeciwko tej potędze stanęło 700 żołnierzy i 20 oficerów uzbrojonych w sześć dział lekkich, dwadzieścia cztery ciężkie karabiny maszynowe, osiemnaście ręcznych karabinów maszynowych, dwa karabiny przeciwpancerne. W ten sposób na odcinku „Wizna” doszło do niespotykanej dysproporcji sił przez historyków porównywanej do słynnej wojny grecko-perskiej z 480 r. p.n.e.
9 września Niemcy skierowali na polską obronę ogień artyleryjski, jednocześnie lotnictwo bombardowało pozycje i zaplecze niszcząc most pod Strękową Górą, spowodowało to zerwanie połączenia z załogą „Giełczyna” i Osowcem. Artyleria polska poniosła znaczne straty a jej dowódca porucznik Brykalski został zabity odłamkiem pocisku. W godzinach popołudniowych Niemcy zdobyli odcinek północny („Giełczyn”) broniony przez porucznika Kiewlicza. Resztki obrońców wycofały się wynosząc rannego dowódcę. W godzinach przedpołudniowych wyruszyło również na odcinek południowy (Góra Strękowa – Kurpiki) natarcie niemieckie, wsparte silnie bronią pancerną. Na tym odcinku dowodził obroną dowódca całości kapitan Raginis. Mimo druzgocącej przewagi wroga, braku środków przeciwpancernych prowadzono uporczywą, choć beznadziejną walkę. Większość obrońców poległa, wielu zostało ciężko rannych w tym kapitan Raginis, a mimo to pozostali bronili się nieugięcie. Około godziny 18 czołgi niemieckie przełamały pozycję obronną. Część żołnierzy została odrzucona do tyłu, pozostali zeszli do schronów bojowych. Wieczorem 9 września między trzymającymi się jeszcze pojedynczymi schronami przeszły czołgi niemieckie docierając do Tykocina i Zambrowa.
Mimo beznadziejnej sytuacji obrona poszczególnych schronów trwała nadal. Niemiecki oficer Malzer tak relacjonował zdobycie schronu w Kurpikach: „Czołowe natarcie na schron nie doprowadziło do celu. Dowódca saperów zdecydował się zatem obejść schron i podejść skrycie przez małą wieś Kurpiki. Przez zamienioną w zgliszcza wieś oddział szturmowy uderzył skośnie na schron, który wciąż ostrzeliwał naszą piechotę. W tym czasie nadjechały nasze czołgi pod ich osłoną odział szturmowy zbliżył się do schronu. Czołgi otworzyły ogień na strzelnice schronu i przygniotły obsługę polskich karabinów maszynowych do ziemi. Wobec tego udało się jednemu z naszych saperów podejść do drzwi wejściowych schronu i umieścić tam ładunek wybuchowy. Pod wpływem silnej detonacji drzwi odskoczyły. Wejście jednak zostało natychmiast zabezpieczone.
Twardzi obrońcy polscy nie chcieli w żadnym wypadku zaprzestać walk i nasz oddział został ponownie zasypany pociskami z broni maszynowej. Mimo to drugi saper podczołgał się do strzelnicy karabinu maszynowego – eksplodował ładunek wybuchowy i karabin zamilkł. Próba wtargnięcia do schronu spełzła na niczym, ponieważ kopuła nadal była nieuszkodzona, a z niej polski karabin maszynowy trzymał nas dalej pod ogniem. Szybko podjęto decyzję uporania się z kopułą. Jeden z saperów ukrył się za wieżyczką czołgu, który wjechał na ścianę schronu. Dwa karabiny maszynowe, które dotychczas prowadziły szalony ogień, zostały zniszczone. Ale i teraz Polacy nie poddali się, mimo, że broń ich uległa zniszczeniu.
Jeden z saperów wszedł ponownie na schron, wrzucił przez strzelnicę kopuły kilka granatów ręcznych. Dopiero w ten sposób został skutecznie złamany opór Polaków. W schronie znaleźliśmy 7 zabitych.”
Broniąc się do końca, padły schrony pod Perkusami i Maliszewem. Wciąż jednak broniła się załoga dwóch schronów w rejonie Góry Strękowej. Ta niewielka załoga w ciągu nocy odparła jeszcze kilka ataków nieprzyjaciela. W godzinach przedpołudniowych 10 września w jednym z dwóch broniących się jeszcze schronów rozległ się huk granatu. To kapitan Raginis, wierny złożonej przysiędze, odebrał sobie życie. Wkrótce potem zamilkły ostatnie strzały pod Wizną. Po przełamaniu obrony na odcinku „Wizna” jednostki XIX korpusu pancernego ruszyły na południe w kierunku Zambrów – Czyżewo i Wysokie Mazowieckie – Brańsk, okrążając i niszcząc SGO „Narew”.
Obrona Wizny ze względu na zaciętość i pogardę śmierci urasta do symbolu bohaterstwa żołnierza polskiego i stanowi niewątpliwie jedną z najpiękniejszych kart kampanii wrześniowej w 1939 roku. Mimo druzgocącej przewagi wojsk niemieckich obrońcy odcinka „Wizna” z bezprzykładnym męstwem i ofiarnością trwali na bronionej pozycji do końca, powstrzymując przez dwie doby nacierające jednostki pancerne nieprzyjaciela.
Dowodzący obroną Wizny kapitan Władysław Raginis pośmiertnie w 1970 roku został odznaczony Orderem Virtuti Militarii.