„Śpiewnik domowy” w Drozdowie
– Po polsku nie śpiewa się łatwo, bo to bardzo trudny język, ale starałam się! – mówi Kim Ae Ran. Sopranistka z Korei Południowej wykonała pieśni Stanisława Moniuszki, Fryderyka Chopina i Mieczysława Karłowicza w drozdowskim Muzeum Przyrody. Drugim solistą był, bardzo lubiany w Łomży, tenor Robert Cieśla, a śpiewakom towarzyszyła pianistka Joanna Kacperek. Był to koncert z cyklu „Muzyczne wieczory u Lutosławskich”, a zarazem kolejny w ramach festiwalu „Wiosna Moniuszkowska” Filharmonii Kameralnej, zorganizowanego z racji 200-lecia urodzin Roku imienia wybitnego kompozytora i ojca polskiej opery narodowej.
Inauguracja festiwalu „Wiosna Moniuszkowska” miała miejsce dwa dni wcześniej i był to koncert zorganizowany z rozmachem: łomżyńscy filharmonicy pod batutą Bartosza Żurakowskiego towarzyszyli solistom tej miary co sopranistka Bogumiła-Dziel Wawrowska i pianista Waldemar Malicki, a poza wokalnym i instrumentalnym repertuarem Moniuszki oraz innych polskich kompozytorów zabrzmiała też „Fantazja na temat Moniuszki”, napisana dla Waldemara Malickiego przez Bernarda Chmielarza specjalnie na ten koncert. W sobotni wieczór w Drozdowie było już kameralnie, zgodnie z ideą wybitnego kompozytora, który przygotowywał kolejne śpiewniki domowe (sześć ukazało się jeszcze za jego życia, sześć kolejnych później) właśnie z myślą o niezobowiązującym śpiewaniu najrozmaitszych pieśni w takim niewielkim czy rodzinnym gronie.
– Od strony kompozytorskiej pieśni Moniuszki, ale też Chopina i Karłowicza, są genialne do tego rodzaju wykonywania – zauważa Robert Cieśla, znany w Łomży już z kilku koncertów z Filharmonią Kameralną. – Były one przecież od początku pomyślane jako pieśni kameralne, pieśni dla małej grupy. To, że wylądowały później na wielkich salach koncertowych było oczywistością, bo były świetnie napisane, natomiast fakt jest taki, że były adresowane do zwykłych ludzi – możliwość takiego kontaktu jest dla mnie cudownym przeżyciem i jest mi bardzo miło, że mogłem się spotkać z tą publicznością w tak pięknym dworku, bo to wiele dla mnie znaczy.
– Ten repertuar bardzo pasował do tej sali – dodaje Joanna Kacperek, zwyciężczyni wielu prestiżowych konkursów. – Wiadomo też, że Chopin nie lubił dużych sal koncertowych, najlepiej czuł się w mniejszych, grał kameralne koncerty w salonach przyjaciół – myślę, że atmosfera tej sali była perfekcyjna dla tego programu, a dla solowych recitali na pewno też byłaby fantastyczna.
Na program świetnie przyjętego przez publiczność koncertu złożyły się najróżniejsze pieśni: od tych miłosnych, przez biesiadne i żartobliwe do patriotycznych. Były więc obowiązkowe wręcz „Prząśniczka”, „Pieśń Nai”, „Pieśń wieczorna” czy „Powrót wiosny”, a do tego choćby „Gdzie lubi” i „Śliczny chłopiec” Fryderyka Chopina oraz „Mów do mnie jeszcze” i „Pod jaworem” Mieczysława Karłowicza do słów Kazimierza Przerwy-Tetmajera.
– Przez wiele lat mieszkając w Niemczech zauważyłem, że tam również organizowano takie koncerty pieśniarskie w różnych miejscach historycznych – podkreśla Robert Cieśla. – I to jest genialny pomysł, bo w ten sposób można bardzo kameralnie umuzykalniać ludzi, zderzać ich z muzyką i niekoniecznie wymaga to wielkich wypraw do stolicy.
Był to pierwszy wspólny koncert trojga artystów, a do tego w historycznym dla polskiej i światowej muzyki miejscu, rodowej siedzibie Lutosławskich
– To niesamowite, że można odwiedzać takie miejsca – zauważa Robert Cieśla. – Jest to przecież historia, dla nas muzyków gigantyczna, bo Witold Lutosławski był genialnym i wielkim kompozytorem. Poza tym to jest jakaś część tego co sprawiło, iż stał się tym człowiekiem jakim został, bo na każdego z nas wpływa dzieciństwo, młodość, rodzina czy środowisko.
– Dla mnie również to coś szczególnego, koncert w domu Lutosławskiego – nie kryje Kim Ae Ran. – Jestem tu pierwszy raz, w Łomży również. To bardzo piękne i spokojne miejsce, cieszę się bardzo, że mogłam tu wystąpić!
Znalazło to również odbicie w jednym z bisów, ponieważ śpiewaczka wykonała a capella koreańską pieśń ludową. – To było całkowicie spontaniczne – mówi Kim Ae Ran. – Miałyśmy wykonać jeszcze Moniuszkę, ale jestem Koreanką i pomyślałam, że przedstawię też słuchaczom jakąś naszą pieśń, pokażę im naszą kulturę.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk