Profesor Rymsza reklamuje centra usług społecznych
Polakom coraz silniej doskwiera starość, samotność i depresja, dlatego należy skoordynować usługi społeczne, aby nie ograniczały się do pracy socjalnej MOPS w miastach, GOPS w gminach i PCPR w powiatach. A ponieważ więzi społeczne ulegają rozluźnieniu, na co nakłada się rosnący w Polsce dobrobyt, dzięki „wyjściu z komunizmu”, wzrosły zapotrzebowanie i świadomość, że administracja ma zapewniać powszechny dostęp do usług. - Tu nie można zaoszczędzić, tu można tylko wydać, a rząd ma wspierać aktywnych – mówi socjolog prof. Marek Rymsza (lat 52), doradca prezydenta RP Andrzeja Dudy, przedstawiając w PWSIiP w Łomży plan stworzenia przez gminy systemu centrów usług społecznych (CUS), wspierających ośrodki pomocy społecznej i koordynujących pracę NGO.
Prawie półtoragodzinny wykład zorganizowano z okazji Światowego Dnia Pracy Socjalnej. Brali w nim udział studenci kierunku praca socjalna – działającego od 2010 w PWSIiP, kierowanego przez dr. Tadeusza Kowalewskiego z Zakładu Badań Społecznych, który witał gości z dr Sylwią Jaskułą - Korporowicz, prodziekan dydaktyki i studentów Wydziału Nauk Społecznych i Humanistycznych. Na sali w starym gmachu uczelni wśród kilkudziesięciu słuchaczy dominowały kobiety, pracownice socjalne i działaczki NGO. Prof. Marek Rymsza przedstawiał przejrzyście i z wieloma przykładami prezydencki projekt realizacji usług społecznych przez CUS (ustawa jest po pierwszym czytaniu w Sejmie). Profesor nie podawał, nawet ogólnie i szacunkowo, ilu ludzi zatrudniałyby stworzone od podstaw CUS-y i ile kosztowałoby stworzenie nowego systemu pomagania w starości i samotności. W wielu punktach podkreślał dobrowolność udziału gmin i fakultatywność stosowania rozwiązań.
„Skanalizowanie dobrej energii”
Zdaniem profesora Rymszy i prezydenta Dudy, potrzebna jest integracja systemowa i koordynacja działań, ażeby nie dochodziło do sytuacji, że jeden niepełnosprawny otrzymuje pomoc z 4 źródeł (ośrodek pomocy społecznej, PFRON, zatrudnienie socjalne, PUP), a druga osoba nie ma pomocy żadnej. Polacy żyją dłużej i niejednemu na starość dokucza samotność, „na depresję także nie ma jednego lekarstwa” - tłumaczył potrzebę doprowadzenia do zmian „kroczących” socjolog. Według niego, w roku 90. dobra była na czasy transformacji ekonomiczno-gospodarczej logika, że „pomoc społeczna ma oddzielić lepiej sytuowanych od gorzej sytuowanych i wesprzeć słabszych”. Jednak to sprawiło, że procedury są formalizowane, czasochłonne (wywiady środowiskowe, zaświadczenia i odczucie nie tylko klientów ośrodków pomocy społecznej, że są gorsi, bo biedni). - Powstała sieć bezpieczeństwa socjalnego dla tych, którzy przegrywają w reformach, selektywna, do pomocy tym, którym się nie udało – objaśniał. - To się wyczerpało, bo ludzie mają różne potrzeby i jest dobrobyt.
Przywołał przykłady samorządów – Warszawa, Lublin, Gdynia, Wrocław, Tychy – „tworzących na własną rękę, nie przez gopsy, tylko bardziej powszechne” formy usług. Wyjawił przy okazji, że w kręgu innowatorów pracę dla CUS nazywają „skanalizowaniem dobrej energii, uporządkowaniem”.
O jaki porządek chodzi CUS-om?
Przede wszystkim, ma być stworzona ogólnodostępna baza danych, gdzie ludzie i instytucje mieliby aktualne informacje o świadczonych usługach, ogólnie dostępnych w użyteczności publicznej, a nie w ramach pomocy społecznej. Profesor nazywał to „koordynacją bez odbierania samodzielności”, aby w bazie CUS było widoczne, co robią poszczególne instytucje, firmy, organizacje pozarządowe. Z drugiej strony, CUS-y nie świadczyłyby same usług, a ułatwiały do nich dostęp. Samorządy będą mogły, jeśli Parlament przyjmie ustawę prezydencką CUS, uchwalać programy usług społecznych i wprowadzać swe usługi, zależnie od aktywności działaczy NGO i mieszkańców. Inicjatorzy ustawy planują, że co 5 lat należy dokonać diagnozy potencjału CUS i potrzeb (co pożądane, co możliwe), by programy rządowe i unijne mogły uzupełniać to, czego brak lokalnie. Organizacyjnie wygląda to wariantowo: gminny OPS włącza się do CUS lub kilka gmin tworzy razem CUS, a ich OPS-y są w dalszym ciągu aktywne jak dotąd, lub działa jeden i drugi podmiot, „żeby nie zmalała infrastruktura wsparcia”. - CUS ma organizować dostępność usług, a nie je świadczyć – konkludował prof. Marek Rymsza. Pracownikami CUS-ów jako koordynatorzy mogliby być (jak w GOPSA-ach) pracownicy socjalni, jednak niekoniecznie w roli menedżera CUS, organizatora lokalnej społeczności. Profesor nie zakłada, że CUS-y przerodzą się w niezależny sektor z ogólnopolską i ponadbranżową dyrekcją w Warszawie... A na razie, niech CUS-y tworzą gminy, które chcą, a inni też zbiorą doświadczenia.
O opinię poprosiliśmy po wykładzie socjologa z Łomży dr Agnieszkę Muzyk, która dyskutowała z doradcą prezydenta Rzeczpospolitej. - To dobry kierunek – oceniła znawczyni działania MOPS w Łomży. - MOPS powinien mieć od 10 do 20 % pracowników więcej, aby zaspokoić pilne zadania. Ustawa o CUS niczego nie narzuca, szanuje oddolne inicjatywy i wychodzi naprzeciw wyzwaniom. To jest wykonalne: przecież Łomża od lat realizuje umowy z gminami, np., w DPS, CPZ czy PO-W.
Mirosław R. Derewońko