Święty rozdaje dzieciom w szpitalu słodkie paczki od „Bony”
Jula stoi na krzesełku przy oknie, wypatruje. Za szybą biało, śniegu od niedzieli do piątku przybywa - wyobraźnia dziecka na rozległym płótnie śnieżnej bieli maluje przed świętami Bożego Narodzenia obrazy nie do opisania. I nagle w sterylnej ciszy szpitalnej sali, gdzie z Julą czas leczenia zapalenia płuc spędza tata, słychać delikatne pukanie do drzwi. Dziewczynka z zainteresowaniem odwraca się od okna i... widzi wesołego staruszka w czerwonej szacie, takiejże czapie na głowie i z długą, białą brodą. Niespodziewany gość zaraz od progu wita się serdecznie z Panem Pawłem, a jest ciekaw, czy Julcia w tym roku była grzeczna. Tata potwierdza i święty Mikołaj przybija z Julką piątkę i żółwika.
Od maja 2018 roku oddział dziecięcy Szpitala Wojewódzkiego w Łomży udostępnił swoje pierwsze piętro onkologii z 5. piętra, w remoncie, więc wszystkie 40 łóżek wstawia się i wystawia na piętrze drugim. P.o. pielęgniarki oddziałowej Elżbieta Jankowska informuje gości z prezentami dla dzieci, że aktualnie w oddziale przebywa osiemnaścioro pacjentów – od maluszków po 17- i 18-latki. Mają głównie infekcje układu oddechowego, problemy z oskrzelami i płucami, dolegliwości gastryczne, wymiotne, zakażenia układu moczowego. Pacjenci urazowi skierowani są do DSK w Białymstoku.
Słodycze na łóżku jak na wyspie skarbów
- Daję paczkę pod choinkę, żeby osłodzić święta – wyjaśnia św. Mikołaj zdumionej wydarzeniami Julce, która ma 1 rok i 9 miesięcy. - Jeszcze się zobaczymy, jak będziesz w domu. Wesołych świąt!
Sympatyczny gość wychodzi z 3-osobową świtą dwóch Śnieżynek i Mikołajka, zaś tata Julki Paweł Rybicki z Łomży wspomina, co zdarzyło się w domu rodzinnym 3 tygodnie temu. Córeczka miała delikatny katar, temperaturę 37 st. Celsjusza, czasem 37 i dwie, trzy kreski. Lekarz rodzinny polecił inhalować dziecko; mała coraz bardziej kaszlała – opisuje Pan Paweł - „jakby pies szczekał”. Sam ze swego dzieciństwa pamięta, że przez 12 lat dostawał antybiotyki – tymczasem po latach okazało się, że był uczulony na brzozę i wierzbę. - Kichałem 30, 40 razy pod rząd, po czym od razu kładłem się spać, tak byłem osłabiony – wspomina uważny i czujny tata. Ma nadzieję, że Julka wyzdrowieje szybko i wkrótce wyjdzie do domu. W tym czasie po drugiej stronie długiego korytarza Kornelia aż zaniemówiła na widok niepodzianego gościa w sali. Z wrażenia nie zaśpiewała kolędy w podzięce za paczkę. - Zachorowała dziś o godzinie 3 w nocy – opowiada mama Izabela Serdyńska, podczas gdy trzyipółletnia córeczka wyjmuje z pękatej reklamówki pod choinkę: ptasie mleczko, czekolady, ciastka, pierniki, cukierki, zdumiona ilością barwnych opakowań. - Wymiotowała, miała napadowe bóle brzucha. Byliśmy z mężem przerażeni, bo pół roku temu zdarzył się incydent: wgłobienie jelita – to bardzo niebezpieczne, może dojść do martwicy jelita, założenia stomii. Na szczęście, to nie to...
Obie pochodzą z Łomży, lecz mieszkają w Warszawie. Przyjechały na święta Bożego Narodzenia do rodziny. Początkowo Kornelka broni słodyczy na łóżku jak na wyspie skarbów, jednak w trakcie rozmowy „oddaje” kolejne łakocie, żeby obdarować: wujka chrzestnego z nogą w gipsie, krewnych Sofię i Diego z Portugalii, babcię Elę bez kucyka i babcię Elę z kucykiem - wszyscy na nią czekają. Obdarowana i obdarowująca Julcia śpiewa: „Pójdźmy wszyscy do stajenki, do Jezusa i Panienki...”.
Łomżyńska „Bona” ze smakiem i z sercem
Mikołajowi w roznoszeniu kolorowych paczek pomagali ludzie dobrej woli, związani od wielu lat z Zakładami Spożywczymi Bona, produkującymi w Łomży od ponad 25 lat majonezy i sosy: Adam Bagiński - instruktor terapii zajęciowej i rehabilitant w Warsztatach Terapii Zajęciowej Bona, Iwona Małachowska – referent, Aneta Brulińska – instruktor terapii oraz uczestnik WTZ Mariusz Grajko. Obdarowywaniu chorych dzieci przez środowisko „Bony” patronuje prezes Leszek Krzyżkowiak.
W czapkach czerwonych z białośnieżnymi akcentami, objuczeni torbami prezentów i z uśmiechami od ucha do ucha budzili życzliwe zainteresowanie lekarzy, pielęgniarek, personelu. - Na twarzyczce dziecka zawsze pojawi się uśmiech, oznaka radości, kiedy coś dostanie, a co dopiero, kiedy się tego nie spodziewa – mówi Pani Iwona. Jej koleżanka Aneta nie daje się zaskoczyć pytaniem, czemu św. Mikołaj przynosi słodycze, a nie owoce i warzywa, zalecane u podstawy piramidy żywnościowej przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). - Ale od święta do święta można sobie na słodycze pozwolić... – uspokaja Pani Aneta, jednakże z zastrzeżeniem, że nie co dzień przez cały Nowy Rok.
- Mam troszkę więcej pracy, bardzo przyjemnej, bo to wypisywanie świadectw dzieciom do domu – śmieje się ordynator dr Kazimierz Bandzul. - Atmosfera świąt sprawia, że dzieci zdrowieją szybciej.
Mirosław R. Derewońko