Muzyczny spektakl Believe
Fenomenalny koncert progresywnego zespołu Believe zakończył pierwszy dzień spotkań z kulturą niepopularną Off Road. Trzon zespołu to muzycy legendarnego zespołu Collage, który ostatni raz koncertował w Łomży w roku 1996. – Nie da się wszędzie ciągle grać – mówi gitarzysta Mirek Gil. – Potem były różne perypetie, ale jednak stara przyjaźń nie rdzewieje i cieszę się bardzo, że dzięki Bernardowi Karwowskiemu mogłem znowu tu zagrać! Grupa nie tylko zadebiutowała w Łomży, ale na kolejny bis wykonała najnowszy utwór i była to jego koncertowa premiera.
Polski rock progresywny już od lat 70. ubiegłego wieku, dzięki Czesławowi Niemenowi czy grupie SBB, był znany w świecie, a obecnie jego sztandarowym przedstawicielem w Europie i USA jest warszawski zespół Riverside. Jednak w latach 90. taką międzynarodową gwiazdą był zespół Collage, a jego płyta z roku 1994 „Moonshine” to do dziś jedno z arcydzieł progresywnego rocka. Muzycy oryginalnego składu tej formacji, Mirek Gil i basista Przemysław Zawadzki w roku 2004 założyli kolejny zespół Believe, który po czterech latach milczenia powrócił w roku ubiegłym z bardzo udaną płytą „Seven Widows”, nagraną w znacznie zmienionym składzie.
– Mija dokładnie rok od wydania tej płyty i już widać, że ten nowy skład bardzo okrzepł – mówi Mirek Gil. – Kuba z Łukaszem wnieśli nową krew, nie mamy teraz klawiszowca, bo Satomi jest pod ręką, jest świetnym muzykiem i stwierdziliśmy, że to idealne rozwiązanie. – Mamy otwarte umysły i pełną swobodę tworzenia tych dźwięków – dodaje Robert Kubajek, perkusista znany z Róż Europy czy Hetmana. – Łukasz wniósł do zespołu tę inną melodykę, która gdzieś nam w uchu śpiewała podczas tworzenia tego materiału.
Piątkowy koncert w klubie PopArt MDK-DŚT potwierdził, że Believe nie ma sobie równych na rodzimej scenie, będąc wraz z Riverside i reaktywowanym Collage ścisłą czołówką gatunku.
Mimo tego, że japońska skrzypaczka Satomi nie pojawiła się w Łomży z powodów rodzinnych, to jej partie były odtwarzane z samplera, więc dialogów skrzypiec z gitarą lidera nie zabrakło. Mirek Gil czarował zaś jak zawsze, a jego bardzo klimatyczne i melodyjne solówki przywodziły na myśl dokonania takich mistrzów jak: Andy Latimer, Steve Hackett czy Steve Rothery. Świetnie zaprezentował się też nowy wokalista Łukasz Ociepa, śpiewając bardzo refleksyjnie i emocjonalnie.
– Chociaż muzycznie uprawiam rock progresywny, to jednak słucham różnej muzyki – wyjaśnia
Łukasz Ociepa. – Przed przyjściem do Believe nie słyszałem ani jednej płyty tego zespołu, co pozwoliło mi podejść do procesu twórczego z otwartą głową, wpasowywać się w klimat tej muzyki, który jest spójny z moją osobą, mogłem więc tworzyć melodie i wkładać w słowa swoje emocje.
– Autorem wszystkich tekstów jest nasz stary przyjaciel Robert Sieradzki i to jest powrót do naszej współpracy – dodaje Przemysław Zawadzki. – Dostał zaczątek muzyki i miał już jakieś tło do pisania tekstów, czego efektem jest koncepcja tych siedmiu opowieści o ludzkich dramatach i różnych przeżyciach – zainspirowała go do tego nasza muzyka.
Grupa wykonała wszystkie utwory z nowej płyty, dopełnione materiałem z debiutanckiej „Hope To See Another Day”. – To koncept, dlatego gramy go w całości – potwierdza Mirek Gil. – Zagraliśmy też kilka utworów z pierwszej płyty, bo „Seven Widows” to taki nasz powrót do początków zespołu, więc muzycznie wszystko się tu zgadza i jest spójne.
Bisem okazał się premierowy „Save Me” z tekstem wokalisty, który zabrzmiał tego wieczoru po raz pierwszy na żywo i wszystko wskazuje na to, że już niedługo dopełni zawartość winylowej edycji „Seven Widows” – wydanej na dwóch longplayach tak, żeby na każdej stronie znalazły się dwa utwory.
Wojciech Chamryk