100-latka z Łomży starsza od Niepodległości Polski
- Jak szczęśliwym człowiekiem być...? - zastanawia się 100-letnia Jadwiga Makowska z Łomży, dla której w sobotę, 9. czerwca, biskup łomżyński Janusz Stepnowski odprawił mszę św. jubileuszową, prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski wręczył ogromny i piękny bukiet wielobarwnych kwiatów, zaś Jan Karczewski przekazał odznakę w postaci srebrnego krzyża na błękitnej wstążce za wybitne zasługi od Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych. - Do szczęścia potrzeba być sobą, kochać wszystkich ludzi i umieć przebaczać im grzechy i winy – mówi Staruszka w Restauracji Zakątek, w kamienicy Śledziewskich przy ul. Sienkiewicza 10, gdzie przed wojną na 1. piętrze mieszkała z rodziną. - Do życia trzeba dużo odwagi. I dzielenia się z biednymi...
Biskup Janusz Stepnowski w Katedrze odprawił mszą świętą jubileuszową w intencji 100-letniej Jadwigi Makowskiej i Jej rodziny w słoneczny, sobotni poranek. W słowie skierowanym do około 50 bliskich i przyjaciół z Łomży, Polski i USA, wspomniał o błogosławieństwie Bożym w życiu tak pięknym i mądrym, uczciwym i szlachetnym, wiernym Chrystusowi i Kościołowi oraz Ojczyźnie, jakie wiodła Ona sama, Jej siostra Janina i rodzice: Aleksander Makowski (zmarł 24. grudnia 1924 r., mając 55 lat) oraz Józefa (zmarła w 1960, mając lat 72). Biskup ucieszył się, że Jubilatka dożyła sędziwego wieku w dobrej kondycji intelektualnej i w zdrowiu, otoczona tyloma bliskimi ludźmi. Nawiązał do porównania św. Pawła, który mówił o sobie, że jest jak biegacz na stadionie i podąża na koniec po wieniec chwały. Zdaniem biskupa, w pewnym sensie Jadwiga Makowska osiągnęła swój wieniec chwały jeszcze za doczesnego żywota, o czym poświadczają Jej najbliżsi i łomżanie.
Gratulacje od prezydenta, premiera i wojewody
Jan Karczewski, zaprzyjaźniony z Jubilatką z wcześniejszych lat, określa Ją jako człowieka pokory, spokoju i empatii. Jego zdaniem, była wciąż nękana po wojnie i w latach 50. przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, ponieważ nie poparła ówczesnych władz komunistycznych, PRL-owskich. Nawiązał do tego prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski, podkreślając szczęśliwe nałożenie się aż kilku rocznic: 100. urodzin Jadwigi Makowskiej, 100-lecia odzyskania Niepodległości Polski i 600-lecia nadania praw miejskich Łomży przez księcia Janusza I Mazowieckiego (1340 – 1429). - Pani może być stawiana za wzór przyszłym pokoleniom – gratulował z uśmiechem włodarz. Dziękował za dar życia, życzył zdrowia i miłości bliskich, przekazał listy z życzeniami od premiera Mateusza Morawieckiego i wojewody podlaskiego Bohdana Paszkowskiego. Ofiarował też grafikę Grzegorza Gwizdona z widokiem ratusza przy Starym Rynku i torbę pełną wydawnictw na temat 600-lecia w dziejach ponad 1000-letniej Łomży. Jan Karczewski z powiatowego zarządu ZKRP i BWP odczytał lis od prezesa zarządu głównego płk. dr. hab. Ryszarda Sobierajskiego, dziękującego Pani Jadwidze Makowskiej „za męstwo i ofiarność, pracę przy odbudowie kraju, umacnianie obronności”. Wśród gości oklaskujących 100-latkę byli, m.in., zacni łomżyńscy lekarze, jak dr Wojciech Bąkowski (lat 62): jego mama przyjaźniła się z mamą Pani Makowskiej, zaś on jako dziecko bywał w mieszkanku po przeprowadzce do domu z długim podwórkiem za bramą przy Dwornej, na wprost Sienkiewicza. Przeprowadzka mogła być w okolicy 1933 roku, ok. 10 lat po śmierci ojca Jubilatki, gdy jej mama została sama z piątką dzieci. Niżej losy starszej siostry rekonstruuje 95-letnia Jadwiga Makowska, niegdyś bardzo znany i ceniony lekarz pediatra w łomżyńskim szpitalu. Do dziś mieszkają razem.
„Żeby chłopcy mogli uciekać przez okno...”
Jadwiga Makowska urodziła się 9. czerwca 1918 w pociągu lub w drodze pociągiem ze Złotouścia w Rosji, na Uralu. Ojciec Aleksander, być może absolwent UW, za caratu miał pracę jako prawnik. W rodzinnym wspomnieniu przechowano, że nigdy nie podpisał wyroku śmierci. Z odzyskaniem Niepodległości Makowscy powracają do Łomży, skąd pochodzi rodzina. Ojciec pracuje w sądzie grodzkim (sędzia, potem jest notariuszem). Jadwiga Makowska kończy szkołę handlową (na rogu ulic: Zjazd i Rybaki, gdzie sklep sanitarny Instalator), kontynuuje w liceum handlowym w Wilnie, a tam zaskakuje ją wojna. W czasie wojny pracowała w Łomży w hurtowni zbożowej, po wojnie była sekretarką gimnazjum. Jak pamięta młodsza siostra Janina, „chroniła uczniów, którzy przychodzili z lasu, ukrywali swą przeszłość w AK lub ZWZ przed bezpieką”. W epizodach są takie, że uprzedzała nauczycieli, kogo szukają ubecy, żeby chłopcy mogli uciekać przez okno przed lub w trakcie wizyty funkcjonariuszy, którzy mieli siedzibę blisko, przy ul. Nowogrodzkiej 5. Tak ratowała młode życie.
Uwięziona w Łomży, uwięziona w Białymstoku
Dzięki przychylności Marii Bogusz z Sekretariatu Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, publikujemy w oryginale przyczynek archiwalny do życiorysu Jadwigi Makowskiej. „Pani Jadwiga Helena Makowska, Uprawnienia kombatanckie: Uwięzienie za działalność związaną z walką o niepodległość od listopada 1950 r. do marca 1951 r., tj. 5 miesięcy. Pani Jadwiga Helena Makowska po zakończeniu II wojny światowej pracowała w Gimnazjum w Łomży, jako sekretarz szkoły. W dniu 13 listopada 1950 r. została aresztowana przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa pod sfingowanym zarzutem ukrywania granatów i osadzona najpierw w areszcie UB w Łomży a następnie w więzieniu w Białymstoku. Została zwolniona z aresztu w dniu 7 marca 1951 r. po uprzednim wydaniu postanowienia o umorzeniu dochodzenia z braków dowodów winy przez Prokuraturę Rejonową w Łomży. Należy wskazać, że prowokacja przeprowadzona przez woźnego szkoły a dotycząca ukrywania granatów, miała na celu zgromadzenie materiałów kompromitujących kombatantkę i przy ich pomocy zmuszenie jej do tajnej współpracy z organami bezpieczeństwa. Odmowa takiej współpracy była faktyczną przyczyną przetrzymywania Pani Jadwigi Makowskiej w areszcie, a zarazem przyczyniła się do zapobiegnięcia restrykcjom wobec innych pracowników szkoły i jej uczniom, którzy prowadzili działalność mającą na celu niepodległy byt Państwa Polskiego. Po wyjściu z aresztu pracowała w Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łomży aż do przejścia na emeryturę.”
Dokumenty rodzinne poginęły, kiedy na granicy z Polską Rosjanie wysadzili Polaków w 1918 r. Dwoje ludzi z Łomży stanęło na ojczystej ziemi z małą walizeczką i kilkumiesięczną córeczką...
Mirosław R. Derewońko