Herb miasta na 600-lecie Łomży wita kwiatami na Muszli
Około 30 tysięcy kwiatów „wyrosło” w ciągu 9 dni na pochyłej skarpie na Muszli przy ulicy Zjazd w Łomży, tworząc największy w historii miasta wielobarwny kobierzec z jeleniem herbowym po lewej stronie oraz z napisem „600-lecie Łomży” w dwóch rzędach po prawej. Tegoroczne koszty wielkiego kwietnika o boku ok. 50 metrów na 11 metrów i powierzchni około 600 mkw. na zboczu, jakiego prawdopodobnie nie ma żadne miasto ani wioska w Polsce (o ile nie w Europie), są również imponujące i wynoszą około 40 tysięcy złotych. Oryginalny pomysł narodził się dwa lata temu w głowie Marka Olbrysia, łomżyniaka, radnego sejmiku podlaskiego i dyrektora MPGKiM w Łomży.
Do kosztów efektownej dekoracji na zielonym tle porośniętej trawami Muszli doliczyć trzeba prace z jesieni ubiegłego roku, gdy pracownicy MPGKiM zdjęli darninę, wymienili i wyrównali podłoże, zainstalowali geokratę, czyli kratownicę umacniającą glebę z prześwitami na sadzonki. - To miejsce aż samo się prosiło o spektakularne wyeksponowanie kwiatów na tle soczystej zieleni – opowiada o narodzeniu się pomysłu dwa lata temu, kiedy zbierały się zespoły tematyczne ds. organizacji 600-lecia nadania praw miejskich Łomży przez księcia Janusza I Mazowieckiego (1340 – 1429). - Na placu Niepodległości bardzo dobrze przyjęto inicjatywę udekorowania kwietnikami po obu stronach trybuny honorowej z 1968 r. Pojawiają się tam od ok. 10 lat jelenie z herbu Łomży i nazwy miasta.
Pomysłodawca początkowo poszedł tym tropem, łącząc duszę wyrafinowanego estety z potrzebami gospodarnego inwestora. - Kamienna skarpa z przeciwnej strony Muszli, na której opiera się gmach przedwojennego Gimnazjum Żeńskiego, obecnie II LO, i Dom Chodźki, obecnie Bursa Szkolna nr 3, wymaga gruntownego remontu, ponieważ kamienie polne się wykruszają, rozsadza przestrzenie pomiędzy nimi zielsko, które trzeba pielić i wykosić, wisząc na sznurach – tłumaczy z perspektywy dyrektora miejskiego przedsiębiorstwa codzienne trudności z utrzymaniem porządku najbliższego sąsiedztwa ruchliwej trasy krajowej, którędy codziennie przejeżdżają tysiące tirów i samochodów osobowych w drodze z Warszawy na Mazury do granicy z Litwą. Herb i hasło wielkiego jubileuszu w tamtym wariancie miały układać się na podbudowie betonowej z kostek granitowych w różnych kolorach, aby połączyć zaakcentowanie historycznej daty „po wsze czasy” i wyremontować Zjazd. Szacowane koszty tego przedsięwzięcia wynosiłyby około 800 000 złotych, więc może i dlatego na razie wybrano w ratuszu oszczędnościowy wariant dekoracyjny – kwiaty na 4 miesiące kosztują ok. 20-krotnie mniej niż remont kamiennej skarpy, a na pewno są o wiele bardziej przyjemne dla oka.
Kobierzec z kwiatów widoczny dzień i noc
Przy tworzeniu jubileuszowego i rekordowego rozmiarami kobierca kwiatowego na Muszli brało udział od 21 maja. do 30. maja od 8 do 12 pracowników, głównie pań z Zakładu Dróg i Zieleni, ale miały do pomocy przy pieleniu najrozleglejszej rabaty cztery pracownice z Zakładu Oczyszczania Miasta. Projekt plastyczno-florystyczny zaproponowała zastępczyni kierownika ZDiZ Joanna Żołno – Ziemba., pod której kierunkiem wykonano wiele innych nasadzeń kwiatowych w Łomży, np., ronda Hanki Bielickiej jak kapelusze, park miejski, rabaty wzdłuż Giełczyńskiej, 100 kwietników napowietrznych na lampach z pelargoniami. Rabaty po obu stronach trybuny honorowej i kobierzec na Muszli mają nawodnienie kropelkowe, natomiast pozostałe rośliny potrzebują podlewania. Dwie beczki nocami jeżdżą ze świeżą wodą praktycznie na okrągło, w ciągu dnia również pojawiając się przy kwiatach. Po zakończeniu nasadzeń na skarpie przy Zjeździe pozostaje do rozwiązania sprawa bezpieczeństwa rekordowej wielkości kwietnika. W tym celu zainstalowano ogrodzenie od góry i z boków z siatki drucianej, powlekanej zielonym tworzywem. - To nie jest ostanie słowo – zapowiada Marek Olbryś, pracujący w MPGKiM od 1987. - Regulacji wymagają reflektory, oświetlające nocą skarpę, aby widziała ją kamera monitoringu oraz przejeżdżający Zjazdem turyści z całego świata. Oświetlenie wcześniejsze jako zbyt ostre i za jasne skrytykowali mieszkańcy budynków w okolicy.
Mirosław R. Derewońko