To (nie) armagedon na targowisku...
Setki ludzi przeciskających się między stoiskami handlarzy ustawionymi wzdłuż chodników przy ul. Dworcowej i przy wjeździe na dworzec autobusowy. Kierowcy samochodów szukających skrawka miejsca, gdzie można zaparkować... Armagedon – tak jeden z kupujących określał to co działo się w piątkowe przedpołudnie wokół targowiska miejskiego zlokalizowanego między ul. Sikorskiego a Dworcową. Zgodnie z zapowiedziami rozpoczęły się prace przy budowie parkingu na którym miąłby powstać tymczasowy dworzec autobusowy vis a vis wiaty hali targowej przy ul. Dworcowej w Łomży. Z użytkowania wyłączono cały duży plac przeganiając na boki handlarzy i kupujących.
Jeszcze po południu wzdłuż straganów z ziemniakami, nowalijkami, sadzonkami, ale także ubraniami czy bielizną rozstawionych wszędzie gdzie się dało w pobliżu wiaty hali targowej kłębiły się setki ludzi. Ci handlarze nie zmieścili się pod wiatą. Klienci też mieli problemy z dotarciem na zakupy, bo nagle w pobliżu targowiska ubyło setki miejsc parkingowych. Na placu vis a vis wiaty hali targowej, na którym dotychczas handlowano i parkowano powstaje nowy parking. Prace rozpoczęły się trzy dni temu, ale robotnicy mówią, że to prawdziwy problem wystąpi tu rano w piątek. W pewnym momencie ponoć praktycznie nie można było się ruszyć.
Marek Olbryś, dyrektor MPGKiM Łomża, które administruje targowiskiem i na zlecenie władz miasta buduje parking, mówi, że to co się dzieje w okolicach targowiska to nie armagedon, ale „niestety jest uciążliwość dla ludzi” i dodaje, że "tak będzie przez trzy miesiące”.
Ruch wokół targowiska powinna usprawnić zmiana organizacji ruchu. Od soboty dojazd do hali targowej i wiaty ma być możliwy jedynie od strony ul. Sikorskiego. Olbryś mówi, ze to dotyczy przede wszystkim handlujących. Klienci, którzy przyjeżdżają na targowisko swoimi samochodami parkować powinni trochę dalej.
