Odrodzenie Żydów w Polsce po 1968 roku według Ireny Wiszniewskiej
– Najlepszym sposobem na pokazanie tego, na czym polega dzisiaj judaizm w Polsce wydawało mi się oddanie głosu ludziom, niech oni to opowiedzą – mówi Irena Wiszniewska. Autorka zbioru wywiadów „My, Żydzi z Polski” oraz wywiadu rzeki z Michaelem Schudrichem, naczelnym rabinem Polski, spotkała się z czytelnikami w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Miejsce nie było przypadkowe, bowiem przed II wojną światową blisko 1/3 ludności Łomży stanowili Żydzi, wymordowani później przez hitlerowców, a spotkanie odbyło się w rocznicę wydarzeń marcowych 1968 roku, po których wypędzono z kraju, po antysemickiej nagonce komunistycznych władz, około 14 tysięcy Polaków żydowskiego pochodzenia.
Irena Wiszniewska przez wiele lat mieszkała na Litwie i we Francji, pracując jako dziennikarka i publicystka. Kiedy po wielu latach wróciła do Polski okazało się, że żydowskie pochodzenie – jej babcia przeszła na katolicyzm – może jednak mieć wpływ na jej życie.
– We Francji moje żydowskie korzenie nie miały żadnego znaczenia, tym bardziej, że mam też w żyłach krew ukraińską i litewską – mówi Irena Wiszniewska. – Ale kiedy wróciłam do Polski, to się zdenerwowałam wszechobecnością Kościoła i tym, że Kościół ma zawsze rację, bo przyjechałam z kraju laickiego, przesiąknięta kulturą laicką. I w ramach protestu zaczęłam chodzić do synagogi, zaczynając w ten sposób przygodę z judaizmem, a później postanowiłam napisać książkę.
Zbiór wywiadów „My, Żydzi z Polski” ukazał się w 2015 roku, będąc portretem współczesnych polskich Żydów w różnym wieku, odkrywających po latach swe żydowskie pochodzenie oraz co to znaczy być dzisiaj Żydem w Polsce, kraju wciąż antysemickim i pełnym nietolerancji.
– Wciąż jest strach przed ujawnianiem tej części swojej tożsamości, bo przecież Żydów pełnej krwi praktycznie w Polsce nie ma – zauważa Irena Wiszniewska. – W Polsce do konwersji (przejścia z innego wyznania na judaizm – red.) przystępuje rocznie jakieś 30-40 osób. Ja twierdzę, że rozczarowanie Kościołem katolickim jest tak duże, że konwersji będzie coraz więcej w Polsce od 2015 roku. I rzeczywiście, jak patrzę na dwie synagogi w Warszawie, konwersji przybywa.
Wbrew stereotypowi, że Żydzi niczym się nie różnią, a ich uniwersalną cechą jest ortodoksyjna religijność i jej atrybuty, wyznawcy judaizmu, podobnie jak Polacy czy inne nacje, też są odmienni – są zarówno głęboko wierzący, jak i ateiści, mają też odmienne poglądy na inne sprawy – łączy ich tylko nieprzejednany stosunek do Holokaustu.
– Rabin Schudrich uzmysławia nam bardzo ważną rzecz: w czasie ostatniej wojny zginęło sześć milionów polskich obywateli: trzy miliony Żydów i trzy miliony Polaków – mówi Irena Wiszniewska. – Z tym, że trzy miliony Polaków to było 10 % populacji, a trzy miliony Żydów to było 90 % całej populacji. Dlatego pamiętamy, żeby to się nie powtórzyło!
Hipis, który został rabinem
Michael Schudrich jest bohaterem kolejnej książki Ireny Wiszniewskiej, wydanej w ubiegłym roku
„Nie ma rzeczy niemożliwych. Rozmowy z Michaelem Schudrichem, naczelnym rabinem Polski”.
Przyjechał on do Polski po raz pierwszy w latach 70., kiedy wciąż żywe były echa wydarzeń marcowych, a aż do połowy tamtej dekady kolejni Polacy żydowskiego pochodzenia opuszczali kraj pozbawieni obywatelstwa i z biletem w jedną stronę.
– Rok 1968 to był wielki szok dla części społeczeństwa polskiego! – podkreśla Irena Wiszniewska. – Wypędzić, być wypędzonym czy być świadkiem wypędzenia, to są wszystko historie traumatyczne i nasze społeczeństwo zostało tutaj straumatyzowane. Michael Schudrich pierwszy raz przyjechał do Polski, jak miał 18 lat. Młodzi amerykańscy Żydzi w latach 70. nie pchali się do Polski, a on był tutaj aż trzy razy. Mówił, że tutaj musi coś być, nawet kiedy był w Warszawie w synagodze, okno było wybite i ptaki latały po tej synagodze. Ruina totalna, zostało wtedy 10 ostatnich Żydów, ale uważał, że jest tu coś do odkrycia i nie pomylił się.
Schudrich – amerykański Żyd, ale już z podwójnym obywatelstwem, bo ze strony obu babć ma polskie korzenie – najpierw zaczął tu pracować, chociaż nie było wiadomo, czy są w Polsce jacykolwiek Żydzi, w latach 90. sprowadził rodzinę i zasymilował się, podobnie jak czyniło to przez wieki wielu jego rodaków. To również dzięki niemu ludzie zaczęli chcieć być Żydami, stopniowo odkrywali swoje żydowskie korzenie. Obecnie zaś, gdy zadają sobie pytania: co to znaczy być dzisiaj Żydem w Polsce, czy istnieje dla nich przyszłość i jak zachowywać się wobec przejawów antysemityzmu, też jest dla nich najwyższym autorytetem.
– Wczoraj na Dworcu Gdańskim, w 50. rocznicę wydarzeń marcowych, rabin powiedział, że przychodzą do niego Żydzi i pytają: czy już się pakować, czy będziemy wyjeżdżać? – mówi Irena Wiszniewska. – A on mówi: nie! I ja, i wy jesteśmy u siebie, nie będziemy uciekać, nie będziemy wyjeżdżać. Przez wieki Żydzi byli niby w swoim domu, a jednocześnie obcy – byli tak traktowani i czasami tak się też czuli. Teraz jest z tym koniec i sądzę, że w dzisiejszych czasach, kiedy – póki co – nikt nikomu nie grozi, jestem u siebie w domu i nigdzie nie jadę!
Wojciech Chamryk