Malarska pasja na jesień życia
Jest siostrą malarki i animatorki kultury, ale nigdy nie myślała o tym, że kiedykolwiek pójdzie w jej ślady. Odważyła się niedawno, będąc już na emeryturze, a efekty były na tyle interesujące, że zaproponowano jej debiutancką wystawę indywidualną w Galerii N Klubu Wojskowego w Łomży. – Nie spodziewałam się, że sprawy przybiorą taki obrót i będę miała wystawę! – mówi Grażyna Kalisz, dodając, że nigdy nie jest za późno na realizację marzeń, a malowanie przyrody jest wspaniałym relaksem.
Pomimo tego, że Grażyna Kalisz przez lata miała możność obserwowania artystycznej pasji swej siostry, Janiny Rogowskiej z Grądów Wielkich, to jednak o malowaniu czy innym zajęciu tego typu w jej przypadku nie było mowy, aż do czasu przejścia na emeryturę. – Wcześniej nie miałam czasu na malowanie – wyjaśnia powody tak późnego debiutu. – Miałam trójkę dzieci, wiele lat pracowałam, to o takim hobby nie było mowy. Czas na malowanie znalazłam dopiero teraz.
Tu o wszystkim również zdecydował przypadek, bo będąc w odwiedzinach u siostry podziwiała jej ogromną biegłość w malowaniu, uznała, że sama też musi spróbować, i tak maluje już trzeci rok.
– Maluję bardzo krótko i tak naprawdę jestem amatorką – nie kryje Grażyna Kalisz. – Malarstwem zaraziła mnie siostra, pani Iza Cierpikowska podpowiadała jak stawiać kreski, jak namalować słońce czy wodę i tak to się zaczęło, od plenerów malarskich w Jedwabnem, w Siemieniu, a w roku ubiegłym w Grądach Wielkich.
Tematów do uwiecznienia jej nie brakowało, bo – podobnie jak siostra – jest zafascynowana pięknem przyrody. Stąd na 27 zaprezentowanych na wystawie płótnach widzimy Narew w okolicy Siemienia, wiejskie chaty otoczone bujną zielenią, augustowskie jeziora czy widoki z gór, a do tego ptaki, sceny rodzajowe, np. prace polowe – generalnie uroki natury wiosną, latem i zimą.
– Uwielbiam przyrodę! – potwierdza Grażyna Kalisz. – Lubię też podpatrywać ptaki, bo w Białymstoku mieszkam w okolicy, gdzie jest sporo zieleni i można je bez problemu obserwować.
To, co widać na moich obrazach to przede wszystkim wspomnienia z podróży po kraju, które utkwiły mi szczególnie w pamięci, bo nie lubię malować na podstawie zdjęć, ani ich kopiować.
Szczególny sentyment mam do widoku z brzozami. Nie przypadkiem wisi on jako pierwszy, tak jakby zaczynał wystawę, bo powstał jako pierwszy, na plenerze w Jedwabnem, kiedy zaczynałam malować. Teraz potrafię już więcej, ale uznałam, że nie może go tu zabraknąć, bo pokazuje początek mojej drogi.
Pomimo tego, że Grażyna Kalisz maluje tylko latem i wiosną, bo wtedy ma najwięcej okazji do wychodzenia w plener, to jednak malarstwo pochłonęło ją tak bardzo, że ma już sporo pomysłów na kolejne obrazy.
– Dopóki będę miała siły i zdrowie, będę malować! – deklaruje Grażyna Kalisz, podkreślając, że takie twórcze hobby w jesieni życia to coś wspaniałego i każdemu życzy tak kreatywnego spędzania wolnego czasu na emeryturze.
Wojciech Chamryk