Sylwestrowy koncert z niespodziankami
Sopranistka Yeyoung Sohn z Korei Południowej oraz tenor Iwo Orłowski byli gwiazdami noworocznego koncertu Filharmonii Kameralnej. Zachwycili komplet publiczności popisowymi wykonaniami najsłynniejszych arii i operetkowych duetów, śpiewali też znane wszystkim przeboje. Z równie dobrej strony zaprezentowali się w instrumentalnych utworach sami filharmonicy, a w kończącym koncert słynnym „Marszu Radetzky’ego” Straussa swój udział mieli również słuchacze. Były też niespodzianki: solistka śpiewająca po polsku, koreańska piosenka „Serce matki” i sceniczny debiut Emiliana Kudyby w roli Feriego z operetki „Księżniczka czardasza”.
Z frekwencją na koncertach łomżyńskich filharmoników bywa różnie – zdarzają się i takie, gdzie na sali jest 40-50 osób. Są też jednak koncerty bijące rekordy powodzenia i ten sylwestrowy również do nich należy. W tym roku biletów na koncert w Centrum Kultury na Sadowej zabrakło już w połowie listopada: spóźnialskim pozostała tylko lista rezerwowa i nadzieja, że ktoś zrezygnuje z udziału w ostatniej chwili. Takich osób nie było jednak zbyt wiele, bo wejście w Nowy Rok z łomżyńskimi filharmonikami to atrakcja zarówno dla wytrawnych melomanów, jak i słuchaczy spragnionych dobrej rozrywki. W tym roku zadbali o to Yeyoung Sohn, równie perfekcyjnie śpiewająca wielkie operowe arie w rodzaju „Quel guardo il cavaliere” z opery „Don Pasquale”, operetkowy i jeszcze lżejszy repertuar oraz Iwo Orłowski, showman i konferansjer, na co dzień nie tylko śpiewak, ale i dyrektor Warszawskiej Sceny Operetkowej. Był to debiut popularnego tenora w Łomży – miał być co prawda gwiazdą koncertu karnawałowego łomżyńskiej orkiestry już przed pięciu laty, ale wypadek pokrzyżował te plany.
– Cieszę się, że ta wspaniała publiczność na mnie czekała – zapomniałem już o tym wypadku na nartach, na których jeżdżę zimą, a latem oddaję się swej drugiej pasji, windsurfingowi – mówi Iwo Orłowski. – Byłem bardzo zaskoczony przyjęciem w Łomży To już jest naprawdę w tej chwili rzadkość w Polsce, tak ogromna serdeczność i sympatia pracowników dla artysty. Dlatego przyrzekam, że kiedy już nowy gmach Filharmonii zostanie oddany do użytku, to z ogromną radością znowu zawitam tu z koncertem!
Również Yeyoung Sohn zaśpiewała z Filharmonią Kameralną po raz pierwszy, ale tutejszym melomanom jest już znana, choćby z udziału w dwóch edycjach Międzynarodowego Festiwalu Muzyczne Dni Drozdowo-Łomża, którego gwiazdą będzie też w 2018 roku.
– Jestem zachwycona przyjęciem! – mówi Yeyoung Sohn. – Ludzie przyjęli mnie tak ciepło, tak sympatycznie – jestem bardzo szczęśliwa! To był mój pierwszy koncert z tą orkiestrą i bardzo się z niego cieszę, bo to zaszczyt śpiewać z panem Janem Miłoszem Zarzyckim.
Filigranowa, zmieniająca suknie aż osiem razy, Koreanka zachwyciła też słuchaczy utworami śpiewanymi po polsku, wykonała też „Serce matki” Hongryula Lee w swym ojczystym języku.
– Język polski jest bardzo trudny, ale staram się i jakoś sobie radzę! – Yeyoung Sohn. – Staram się też promować twórczość kompozytorów z mojego kraju. Pan dyrygent też chciał, żebym zaśpiewała chociaż jedną koreańską piosenkę i cieszę się, że też została tak ciepło odebrana przez słuchaczy.
Zachwyciły ich też duety, niemal bez wyjątku pochodzące z operetki „Księżniczka czardasza”
Emmericha Kalmana. Nie dość, że oboje solistów spotkało się w nich po raz pierwszy na łomżyńskiej scenie, to był też duet wyjątkowy: Iwo Orłowski i Emilian Kudyba w rolach
Boniego i Fermiego, wykonujący „Artystki z Varietes”.
– Czuję się po tym debiucie bardzo dobrze – mówi Emilian Kudyba. – Było to spontaniczne, nie wiedziałem, co mnie czeka na scenie – rzuciłem się na głęboką wodę. Nie wiem czy to był sukces, ale występowanie przed publicznością nie stanowi dla mnie jakiegoś problemu, czułem się też pewnie, bo przecież lubię muzykę, a moje zainteresowania pozwoli jeszcze bardziej rozwinąć otrzymany w prezencie karnet!
Koncert zakończył „Marsz Radetzky’ego” Johanna Straussa ojca z tradycyjnym już udziałem publiczności prowadzonej przez maestro Zarzyckiego, jednak nie mogło obyć się bez bisów: słynnych i ponadczasowych „Libiamo ne lieti calici” z opery „Traviata” Verdiego, rosyjskiego romansu „Oczy czarne” i „Usta milczą dusza śpiewa” z operetki „Wesoła wdówka” Lehára.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk