Jak król lew spotkał się z bocianem znad Biebrzy

Trzech kolegów postanowiło pokazać znajomym i przygodnym gościom, co się dzieje w parkach narodowych w Kenii i nad Biebrzą. Najpierw porobili setki zdjęć, pokazujących pejzaże, zwierzęta, ludzi i architekturę, jak domki lepione w Afryce z gliny, potem połączyli te fotografie w filmowym rytmie i okrasili obficie znakomitą muzyką etniczną, Pink Floyd i Mike'a Oldfielda W podziemnej sali Restauracji Na Farnej w Łomży można było poczuć się tak jak w kinie, oglądając ekran świata kenijski i polski, jakim go sfotografowali: Zbigniew Walczuk, Przemek Wojewoda i Mariusz Prus.
Podziemny aneks odwiedziło ponad 30 widzów, w tym znani łomżyńscy fotograficy, jak Stanisław Zeszut z dawnej Grupy Degenerat III, fotograf przyrody i autor kalendarzy Novum Robert Bałdyga oraz Zbigniew Ciborowski, autor omówień w katalogach wystaw, współzałożyciel Klubu Fotografii Nurt. Jest on dla dwóch łomżyńskich twórców Slajdowiska postacią niezwykle znaczącą w życiu: Zbigniew Walczuk (lat 54) chodził od 8. klasy SP 4 na koło fotograficzne, prowadzone przez Pana Zbyszka, pod którego opieką z kolei Przemysław Wojewoda (lat 49) napisał pracę dyplomową z zakresu fotografii „Pejzaże miejskie Łomży”, będąc studentem Wyższej Szkoły Pedagogicznej, jaka kiedyś była w Łomży filią uczelni olsztyńskiej. Do dwójki fotografów – informatyka i handlowca - dołączył Mariusz Prus, 41-latek białostocko-wasilkowski, parający się sztuką fotografii zaledwie od półtora roku. - Wzór na Slajdowisko wzięliśmy od fotografów z... Wasilkowa – wyjaśnił na wstępie Przemek Wojewoda, współpracujący także z handlowcem Mariuszem Prusem, od czego zaczęła się ich późniejsza artystyczna znajomość. We trójkę postanowili powołać nieformalną Grupę f / 3 - od oznaczeń na obiektywach – i nadal organizować slajdowiska fotografów w podziemiach Restauracji Na Farnej co miesiąc (24 listopada Małgorzata Pawelczyk, w grudniu Beata i Sławek Wilczyńscy). W planach mają, np., zapraszanie do Grupy f / 3, galerię prac w Internecie, spotkania warsztatowe.
Na dobry początek ubarwili szaroburą i ponurą jesień w Polsce najżywszymi kolorami lata w Kenii, gdzie zdjęcia porobił Prus, i czterech pór roku nad Biebrzą, skąd od rana do nocy nie wypuszczali aparatów z rąk Wojewoda i Walczuk. Dlatego w ciemności początkowo pulsuje afrykańska muzyka etniczna, zaś na ekranie widzimy zwierzęta w ich naturalnej scenerii. Po pomarańczowo-czerwonej, wysuszonej na proch ziemi przechadzają się od świtu do zachodu słońca smukłe antylopy, drzemią w rodzinnej komitywie lwy, czają groźne gady w błotnej rzece i wygrzewają na skale jaszczurki jak opalizujące barwami klejnoty. Zachwyca nieokiełznana przestrzeń natury, morza i gór, niepocięta ingerencją człowiek w krajobrazy barierami, słupami, kablami i budynkami. Przyroda rządzi się tam prawie sama, co później w rodzimej scenerii ukazali nad Biebrzą od brzasku po księżyc dwaj fotograficy z Łomży. Na fotografiach fruwa beztrosko ptactwo i pracowicie kręcą się owady, które nieraz podobne są kwiatom. A kwiaty wielobarwne są nie do opisania, jak muzyka z „Echos” Pink Floyd i „Tres Lunas” Mike'a Oldfielda. Można było Slajdowisko oglądać i z zamkniętymi oczami...
Mirosław R. Derewońko