Archeolodzy w Lesie Giełczyńskim na terenie pod obwodnicę
Po tygodniu od rozpoczęcia prac wykopaliskowych w Lesie Giełczyńskim koło Łomży archeolodzy z ekipą robotników przebadali prawie jedną trzecią z 50 arów, w wykopach na obszarze 5 i pół ha. To obowiązek inwestora - GDDKiA, planującego poprowadzić część obwodnicy Łomży w miejscu, gdzie podczas wojny Niemcy wymordowali około 7 tysięcy Żydów oraz 5 tysięcy Polaków... Trzy mogiły zbiorowe ofiar nazistów znajdują się w odległości blisko pół kilometra, jednak prowadzone w styczniu tzw. próby fosforowe wskazywały, że dołów śmierci może być znacznie więcej dookoła. Ziemia w wykopach jest jednolicie żółta: ciemne plamy wskazałyby próby wkopywania sprzed lat...
- Musimy ten las w miejscu na wykopy trochę oczyścić, ale dużych i starszych drzew nie usuwamy – objaśnia archeolog Mirosław Mazurek (lat 37), doktorant Uniwersytetu Rzeszowskiego, z którym na miejscu prac badawczych są dwaj archeolodzy: dr Mirosław Rudnicki (lat 38) z Uniwersytetu Warszawskiego i 24-letni Jakub Pałys, kończący wkrótce studia archeologiczne w Rzeszowie, oraz 6 robotników technicznych. Pracują wytrwale, mimo padającego deszczu – muszą skończyć do 27. listopada. Koparka z pługiem zdejmuje najpierw wierzchnią warstwę gleby z krzakami, trawami i mchami, tworząc pasy o szerokości około 5 metrów i różnej długości, nawet do 70 czy 100 metrów. Wykop ma głębokość pół metra i odsłania ciemnożółty, pomarańczowo-bursztynowy piasek. Kiedy w styczniu 2017 badacze zrobili na tym samym terenie 550 odwiertów, pobierając próbki ziemi z głębokości metra i 2 metrów, okazało się, że trzy czwarte z 1100 zawiera fosfor w podwyższonym stężeniu. Mogłoby to wskazywać na znajdujące się pod ziemią szczątki organiczne ze zwierząt albo ludzkich ciał. - Zaplanowane wcześniej przez nas wykopy na mapie nie są ułożone przypadkowo – tłumaczy archeolog Mazurek. - Leżą w miejscach podwyższonego występowania fosforu. Jednakże w trakcie prac w terenie modyfikujemy lekko ich przebieg, aby nie zniszczyć drzewostanu w lesie.
Wykopy w rzeczywistości układają się w szerokie i długie złociste pasy, co na mapie wygląda jak krzyżówka wyrazowa, poziomo-pionowa, z zaznaczonymi na pomarańczowo paskami „wyrazów”.
Las Giełczyński to świadek tragedii ludobójstwa
Na mapie pas przeznaczony na fragment drogi krajowej 63, biegnący skrajem Lasu Giełczyńskiego, pośrodku jest trzykrotnie szerszy. Dlaczego...? - W tym miejscu trasy będzie przejście dla zwierząt, żeby mogły przemieszczać się, pomimo natężonego ruchu samochodowego – tłumaczy archeolog. - Przejście będzie zabezpieczone barierami i obsadzone drzewami nad trasą, by nie płoszyć zwierząt.
Prace wykopaliskowe odbywają się na terenie dawnego poligonu carskiego, użytkowanego także w okresie międzywojennym i po drugiej wojnie światowej przez Wojsko Polskie. Choć drzewa tu nie wydają się stare - sądząc po ich grubości i stanie, wiele z nich wyrosło na pewno po wojnie - jednak sam las widnieje na przedwojennych mapach Wojskowego Instytutu Geograficznego. Dowodzi to, że ewentualne doły śmierci Żydów i Plaków nie znajdowałyby się na sąsiadujących z lasem polach i łąkach. - W dotychczas odkrytych wykopach ziemia jest nienaruszona, co potwierdza, że metoda fosforowa w tym przypadku okazała się błędna, wyższy poziom fosforu w glebie powstawał w inny sposób, niż kopanie dołów i spychanie do nich ofiar – analizuje Mirosław Mazurek, współpracujący z kierującym badaniami archeologiem Michałem Grabowskim z Warszawy, również doktorantem UR. - Ta stosunkowo młoda metoda, opracowana przez chemików i geomorfologów, używana jest czasem przez archeologów. Na razie wydaje mi się, że tu metoda fosforowa zawiodła: na 100 prób nie ma żadnego śladu kopania, a my odkrywamy 15 arów na pół metra w głąb i nic nie znajdujemy.
Przyznaje, że z jednej strony ma lekkie poczucie zawodu, że niczego nie znajdują, ale z drugiej – to lepiej dla prowadzenia inwestycji budowy obwodnicy Łomży: nie będzie ekshumacji i komplikacji. Las Giełczyński to świadek tragedii ludobójstwa, największe i najdłużej używane miejsce egzekucji 7 km od Łomży. Pierwsze odbywały się w drugiej połowie 1941 r., a ostatnie – latem 1944. Niemcy masowo mordowali Żydów, chowanych w kopanych dołach, a – jak pisał badacz tamtej straszliwej epoki Jerzy Smurzyński - Gestapo i łomżyńscy żandarmi grzebali ofiary w zagłębieniach, starych okopach czy nawet starych studniach. Uciekający w 1944 r. Niemcy spalili większość zwłok ofiar.
Mirosław R. Derewońko
Zobacz: Archeolodzy szukają dołów śmierci w Lesie Giełczyńskim