Efekt motyla
Prawdziwi łomżanie z Łomży wciąż nie mogą ochłonąć! Wg teorii chaosu, narastanie nieprzewidywalnych zdarzeń to proces zwany „efektem motyla”: jego machnięcie skrzydłami - gdzieś daleko wywoła burzę. Uczeni nie wzięli poprawki na specyfikę Wschodu: choćby cała Warszawa machała rzęsami w stronę Łomży, to powstanie tylko „efekt ślimaka”. Dowodem zdjęcie dorodnego winniczka sunącego w stronę Ratusza i podium Międzynarodowego Festiwalu „Walizka” AD'17. Ktoś litościwy zamienił mu bieg życia pod nogami na donicę z kwiatkami - ale czas pójść za ciosem ślimaka. Trzeba uprosić Towarzystwo Naukowe aby opracowało „Studium wykonalności i szans miasta w programie Cittaslow" (kto dobrze życzy poprze wniosek o grant). Znakiem idei jest właśnie uroczy ślimak. Warunek przystąpienia do stowarzyszenia: 50 tys. mieszkańców, nie jest stanowczy. A możemy zyskać: dodatkowe fundusze i stopniowe wychodzenie z chaosu w stronę działań przyciągających turystów - głównego czynnika przetrwania Łomży. Poczytajmy w necie: ok. 10 lat temu powstała w Polsce sieć miast, które działają w tym międzynarodowym ruchu powolnych miast Cittaslow (pomysł z Włoch) a celem: polepszanie jakości życia mieszkańców z odrębnością kuchni, wytwórczości itp. Jeśli jednak wolimy udawać gospodarność, to dalej działajmy niepoważnie: szukajmy winy naszej nieudolności u innych, zaciągajmy kredyt na spłatę odsetek od kredytów oraz skupmy na fajerwerkach i disco. Jeszcze doskonalmy się w zatrudnianiu 20-latków z deklarowanym 40-letnim doświadczeniem. Propagujmy huragan „motylej młodości” czyli stawiania życia łomżan na głowie - kosmicznym przykładem genialny hmm...happening? - polegający na rozebraniu chodnika przed Teatrem Lalek w gorącym momencie trwania Międzynarodowej „Walizki”. Ośmiu robotników z kierownikiem, pod afiszem z wyraźnym terminem Festiwalu (!) jakby żyli w równoległej rzeczywistości. Pokaźny odcinek chodnika rozebrali, nim po alarmowym telefonie do ratusza, pracowicie zaczęli odtwarzanie dawnego chodnika, pod nogami zdumionych uczestników Festiwalu. Gościom pokazaliśmy Starówkę, gdzie bezwstydnie wycina się resztki założeń staropolskich, a nad wszystkim dominuje wizytówka miasta: ruina- HALA OBCIACHU -”pomnik brzydoty i bezradności urzędniczej”. Hańbiący dowód zaniku wyczucia estetycznego, którego w szkole nie wyuczą – bo z tym „czymś” człowiek się rodzi albo nie. Wrażliwi artystycznie więc walą głową w mur obojętności urzędniczej albo uciekają z miasta ustępując przestrzeni gangom, lemingom i kulturze krawężnikowej. Na siłę wpisywano niedawno Halę do rejestru zabytków, tylko aby uzyskać niewielkie fundusze niestarczające na remont – co miałoby sens po wcześniejszym jej przeniesieniu np. za trybunę robotniczą na „zambrowskim rynku”: idź fałszywe złoto do”złota wstydliwej historii Łomży”. Jednocześnie pokazano gdzie „w poważaniu” miejscowa kasta urzędnicza ma NAPRAWDĘ CENNE architektonicznie kamienice- bliskie katastrofy budowlanej -przy zapomnianym Parku Miejskim na dole ul. Polowej (dp niedawna Armii Czerwonej - nazwę zmieniono ale mentalność pozostała na kilka pokoleń). Na razie Łomża wysyła w świat przyjazny sygnał: ratunku! Pomóżcie zmienić wizerunek miasta! Bo dominuje motyla noga, ślimaka ucho.