Uczniowie Mistrza Bojanusa wyróżnieni figurkami w „Wecie”
Anita Kiełczewska wita wprost od wejścia gości promiennym uśmiechem. Trzecioklasistka „Wety” jeszcze nie wie, że kapituła Konkursu Uczniowie Mistrza Bojanusa wybrała ją laureatką za dobroć, jaką dzieli się z ludźmi i zwierzętami, organizując kwesty i zbiórki żywności z Caritas oraz karmy dla psów schroniska Arka. - Pomagam nałogowo koleżankom i kolegom, bo jestem otwarta na ich kłopoty i problemy, które potrafię rozwiązywać bezkonfliktowo – opowiada rozpromieniona przed pierwszą galą „Bojanusów”. - Istnieje taka buddyjska karma, że wszystko, co darowaliśmy komuś, wraca do nas podwójnie. Ja w to wierzę i zgodnie z tą zasadą działam. Jestem formą dobrej duszy...
W Zespole Szkół Weterynaryjnych i Ogólnokształcących przy ul. Stacha Konwy w Łomży dobrych dusz uczy się znacznie więcej, a tylko 120 z nich znalazło się wśród kandydatów w 11 kategoriach konkursu. To nowa inicjatywa dyrektor „Wety” Bogumiły Olbryś, która zaprosiła na uroczysty finał mnóstwo gości z miasta i województwa, aby uświetnić uhonorowanie swych wychowanków. W sali gimnastycznej można było poczuć się prawie jak na gali oscarowej, chociaż długi chodnik nie był jednolicie czerwony. Za to żółte kotary zasłaniające drabinki i słonecznie jasne ściany wprowadzały w nastrój optymistyczny. Wrażenie pozytywnej energii młodych spotęgowało się, gdy poznaliśmy kolejnych laureatów, tak dużo mieli wdzięku, naturalności, talentu, chęci działania, ambicji w życiu.
„Uczyliśmy się razem, że nie ma sytuacji bez wyjścia”
Jedyną kategorią, w której to nie dorośli decydowali o tytule, był „Mistrz koleżeństwa”. Został nim w głosowaniu młodzieży Michał Mrozowski z kl. IV e, acz koleżeńsko deptali po piętach rywale: Karolina Masłowska, IV f, Damian Nerkowski, I h. - Koleżeństwo to pomoc uciśnionym ludziom w potrzebie, to uśmiech na co dzień, poświęcenie czasu koleżankom i kolegom, powitanie uprzejme i rozmowa życzliwa z nimi i nauczycielami... - wylicza Michał Mrozowski, wysoki, szczupły szatyn, po którego ruchach widać, że ma grację i eleganckie zachowania. - Tata mnie w domu od małego uczył, żebym się nie garbił, nie kiwał z boku na bok, nie machał rękami... Mama także mnie uczyła, że człowiek kulturalny nie wrzeszczy, nie obraża innych, jest uprzejmy i potrafi okazać szacunek...
Chłopiec ma starszego brata i najstarszą siostrę, zwykle stanowiących dlań dobry wzór. - Kiedy był między nami spór, to rodzice zapraszali wszystkich do stołu – przedstawia metodę wychowawczą. - Każdy przedstawił swoje zdanie spokojnie, bez obrażania się na innych. To działo się w atmosferze dyskusji rodzinnej, poznawaliśmy argumenty i uczyliśmy się razem, że nie ma sytuacji bez wyjścia.
Z mądrości, że trzeba sobie radzić w nagłej potrzebie, pożytek mają i rówieśnicy Michała, który jest mistrzem robienia ściąg z przedmiotów nie do opanowania, ze względu na masę informacji. - Robię je umiejętnie, w miniaturze, na „wstążeczkach”, do ukrycia w tajemniczych zakamarkach rzeczy – uchyla rąbka szkolnej tajemnicy laureat tytułu Uczeń Mistrza Bojanusa. Patron „Wety” i nagrody to Ludwik H. Bojanus (1776 – 1827), lekarz i biolog niemieckiego pochodzenia, inicjujący od 1806 r. rozwoju weterynarii w Polsce. W rolę na gali w „Wecie” wcielił się Dominik Bołtralik. Można było wiedzieć, że Bojanus dowiódł różnicy między żubrem a turem, zbadał anatomię owcy, zrobił sekcję 500 żółwi, aby opisać ich budowę, świetnie mówił po łacinie i rysował, co budziło podziw uczniów.
„Weta” dla mnie wszystkim, co się w życiu liczy”
Za co została „Mistrzem weterynarii” Anna Sianko z kl. IV f? - Za promocję „Wety”, kiedy jeżdżę i strzygę psy oraz działam w kole groomerskim – odpowiada Ania. - W lecznicy pomagam Joannie Łuba podczas operacji psów. Po maturze mam konkurs Jana Stypuły, piszę pracę o możysku u koni. Od tego zależy, czy wybiorę studia weterynaryjne w UWM w Olsztynie, czy SGGW w Warszawie.
Na uczelnię nie wybiera się dżentelmen Michał, który z dziewczyną Martyną chce założyć firmę i świadczyć usługi: korekcja, inseminacja, badanie mleka. - Gdy zdobędę doświadczenie w praktyce, zadbam o dalsze wykształcenie – planuje, inaczej, niż „Mistrz działalności artystycznej” Arkadiusz Kryński z Drohiczyna. - Nauczyciele uhonorowali mnie „Bojanusem”, bo od 1. klasy biorę udział w szkolnych przedstawieniach i akademiach – wyjaśnia Arek. - Prowadzę i śpiewam piosenki: „Weta” dla mnie wszystkim, co się w życiu liczy. Odkąd tu się uczę, wszytko będzie niczym”. Nasz tekst do znanej melodii. Kultura i sztuka to ważne dziedziny życia. Wartości, które świadczą o człowieku i pozwalają żyć prawdziwie ludzkim życiem. Nieodżałowany Wojciech Młynarski (+ 76) zaśpiewał „Róbmy swoje...” i tam jest pochwała wolności myślenia i słowa, niezależnie od epoki historycznej.
Twórczego chłopaka mogą Ilonie z „Ekonomika” pozazdrościć zdobywczynie statuetki w kategorii: „Mistrz języka polskiego” - Karolina Kozłowska (Ie), „Mistrz matematyki” - Karolina Masłowska (IVf), „Mistrz języków obcych” - Monika Mojsa (IVd), „Mistrz sportu” Aneta Gładyszewska (IVf). Z takich dziewcząt mogą być też dumni: „Mistrz żywności i żywienia” Damian Fabiszewski(IVc), „Mistrz agrobiznesu” Kamil Zajczewski (IIIh). - A w kategorii „Mistrz architektury krajobrazu” w roku szkolnym 2016 / 2017 nie było zgłoszeń kandydatów – informuje Magdalena Budziszewska, polonistka „Wety”, stawiająca Michała Mrozowskiego za wzór kultury osobistej nie dlatego, że nosi on garnitur, tylko dlatego, że nie trzeba mu tłumaczyć, czemu kobietę przepuszcza się w drzwiach.
Mirosław R. Derewońko