środa 15.06.2005
Gazeta Współczesna - Spokój i skupienie Gazeta Współczesna - Rak pod tynkiem Gazeta Współczesna - Trzeba ominąć dąb Gazeta Wyborcza - Modernizacja szosy Białystok - Augustów Gazeta Współczesna - Poseł Andrzej Fedorowicz chwilowo bezkarny
Sześćdziesięciu siedmiu maturzystów z II Liceum Ogólnokształcącego w Łomży wczoraj po raz kolejny zdawało wczoraj egzamin dojrzałości z historii. Obyło się bez incydentów, omdleń i protestów. Uczniowie byli spokojni i skupieni.
– Nie byłam mocno zestresowana przed egzaminem. A poziom dzisiejszych pytań był porównywalny do pierwszej matury – mówiła tuż po wyjściu z sali Elwira Wolanowska. – Był nawet chyba łatwiejszy, zawierał mniej zadań z mapami i różnymi obrazkami, a więcej pytań czysto teoretycznych.
Mimo spokoju i opanowania, panujących dziś w II LO, maturzyści wspominali rozczarowanie, jakie odczuwali tuż po decyzji Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łomży, która w porozumieniu z Centralną Komisją Egzaminacyjną, anulowała wyniki pierwszego egzaminu. Jako przyczynę podano niesamodzielność pracy części uczniów oraz błędy proceduralne, dotyczące m.in. zbyt bliskiego ustawienia ławek.
– Jak się tylko dowiedzieliśmy, byliśmy bardzo rozżaleni – stwierdziła Elwira. – A jeszcze bardziej zaskoczyła nas decyzja, że pisać będziemy oba poziomy: nie tylko podstawowy, ale także rozszerzony. Przecież nawet jeśli ktoś ściągał, to w jaki sposób miał to zrobić w drugiej części, kiedy była do napisania praca?
Większość maturzystów podobnie odebrała decyzję OKE. Nie mieli jednak wyjścia i wszyscy stawili się w szkole o 8.30, aby napisać egzamin z historii powtórnie.
więcej: Gazeta Współczesna - Spokój i skupienie
Gazeta Współczesna - Rak pod tynkiem
– Nie chcę mieszkać w domu z azbestem – skarży się Barbara Zach, lokatorka Łomżyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. – To jest bardzo szkodliwy materiał, boję się o zdrowie swoje i rodziny. Żądam jego usunięcia, zwłaszcza że blok jest remontowany.
Tego, że azbest jest szkodliwy, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Minister gospodarki wydał dwa lata temu specjalne rozporządzenie, które nakazuje właścicielom budynków likwidację elementów wykonanych z niebezpiecznego materiału. Mają na to 30 lat, więc większość właścicieli nie śpieszy się z utylizacją.
Najlepiej czymś przykryć
– Nie możemy spełnić prośby naszej lokatorki, bo znacznie wzrosłyby koszty remontów – mówi Ryszard Siedlecki, prezes ŁSM. – Natomiast staramy się elementy zawierające azbest zabezpieczyć.
Pracy jest dużo, bo większość bloków z wielkiej płyty budowanych w czasach PRL-u ma azbestowe komponenty. To materiał niepalny i bardzo wytrzymały. Spotkać go można na dachach domów i śmietnikach pokrytych eternitem oraz tzw. ekranach między oknami. Mieszkańcy często właśnie tę ściankę samodzielnie ocieplają lub montują tam panele i wieszają szafki.
– Azbest jest groźny, jeśli człowiek narusza jego strukturę – mówi Maria Plona, inspektor w wydziale gospodarki komunalnej Urzędu Miasta Łomży. – Wdychanie pyłów azbestowych może spowodować pylicę, uszkodzenie dróg oddechowych, a jeżeli trwa długo – nawet zmiany nowotworowe.
więcej: Gazeta Współczesna - Rak pod tynkiem
Gazeta Współczesna - Trzeba ominąć dąb
Przebudowa głównej ulicy Kolna miała zakończyć się w połowie lipca, ale prac nawet jeszcze nie rozpoczęto. – Musimy czekać na zmianę projektów – mówi Jan Kurpiewski, przedsiębiorca budujący naprzeciwko dworca PKS stację paliw i zakład produkcyjny.
Tereny po byłym zakładzie odzieżowym „Morena” przy ul. Wojska Polskiego kupił przedsiębiorca z Łomży. W tym roku inwestor wkroczył na plac budowy. Usunął zniszczone i szpecące centrum miasta budynki. Wyciął też drzewa, co wzbudziło niepokój i protesty mieszkańców. Na internetowym forum rozgorzała dyskusja. Wpisy umieszczało wielu niezadowolonych, nie tylko z wycinki drzew, ale też powstałych z tego powodu utrudnień w ruchu.
– Szkoda, ale to nie park, to dzisiaj nowe centrum miasta, ze sporym ruchem, tak jest bezpieczniej – pisze jeden z internautów. – Medal zaś dałbym temu, kto tę robotę wymyślił na piątek w godzinach szczytu.
Mieszkańcy Kolna najbardziej obawiali się o pomnik i rosnący przy nim Dąb Wolności.
– To właśnie m.in. ze względu na ten pomnik trzeba zmienić plan przebudowy drogi – tłumaczy Kurpiewski. – Okazało się też, że jest tam wodociąg.
więcej: Gazeta Współczesna - Trzeba ominąć dąb
Gazeta Wyborcza - Modernizacja szosy Białystok - Augustów
Polska buduje sobie drogę przez lasy. Lasy te są tak wartościowe, że Unia Europejska chce je chronić. Ale Polski to nie obchodzi. Możliwe, że trzeba będzie za to zapłacić. I to wyjątkowo słono
Prace na odcinku krajowej "ósemki" między Sztabinem a Kolnicą zakończą się pod koniec roku. Polegają na poszerzeniu jezdni i zwiększeniu jej nośności. Tędy ma bowiem przebiegać europejski korytarz transportowy, łączący Europę Środkową z państwami bałtyckimi, znany pod nazwą Via Baltica. Na najważniejszym z punktu widzenia ochrony przyrody odcinku przebudowywanej drogi przecinającym fragment Puszczy Augustowskiej do zakończenia robót brakuje właściwie tylko pasów.
Koszt tej inwestycji to prawie 13 mln zł. Tylko 40 proc. pochodzi z budżetu państwa.
- Prace współfinansuje Bank Światowy - mówi Robert Cyglicki z Bank Watch, pozarządowej organizacji zajmującej się monitorowaniem pożyczek udzielanych Polsce. - Kiedyś sam dokładnie sprawdzał planowane inwestycje. W tej chwili analizy sporządza kraj ubiegający się kredyt. Tutaj jeszcze wizję lokalną przeprowadzał pracownik banku.
Cyglicki zapytał centralę banku, czy wiedzą, przez jakie tereny przebiega modernizowana droga. Odpowiedź była jednoznaczna. Z analiz wynikało, że obszary te nie mają żadnej wartości przyrodniczej i nie są w żaden sposób chronione.
- Wszystko wskazuje na to, że celowo zostali wprowadzeni w błąd. Bo ta inwestycja jest sprzeczna z polityką środowiskową BŚ. Gdyby znali stan faktyczny, Polska zapewne nie dostałaby tych pieniędzy - podsumowuje Cyglicki.
więcej: Gazeta Wyborcza - Modernizacja szosy Białystok - Augustów
Gazeta Współczesna - Poseł Andrzej Fedorowicz chwilowo bezkarny
Poseł Andrzej Fedorowicz (LPR) nie odpowie na razie przed sądem za zniszczenie prac wystawianych w białostockiej galerii sztuki nowoczesnej Arsenał
Decyzję taką podjął minister sprawiedliwości Andrzej Kalwas, który odmówił przesłania do marszałka Sejmu wniosku o uchylenie jego immunitetu. Ten sporządziła białostocka Prokuratura Rejonowa. Na decyzję ministra mogła mieć wpływ opinia białostockiej Prokuratury Apelacyjnej, która negatywnie odniosła się do tego wniosku.
W uzasadnieniu minister napisał, że działanie posła ma "niską szkodliwość społeczną".
Przypomnijmy, że na początku września ub.r. Fedorowicz, w asyście Telewizji Białystok, zniszczył w galerii instalację studenta poznańskiej ASP Radosława Szlagi. Ta przedstawiała ogrodzoną siatką, pustą budę dla psa, na której znajdowała się tabliczka z napisem: "censorus wszechpolus, bestia, nie głaskać". Było to odniesienie do cenzorskich zapędów Młodzieży Wszechpolskiej i Ligi Polskich Rodzin. Rok wcześniej w tej samej galerii po interwencji Beaty Antypiuk (miejskiej radnej z LPR) zamknięto wystawę "Pies w sztuce polskiej". Radna uznała, że jedna z prac obraża jej uczucia religijne i poprosiła prezydenta Białegostoku o jej usunięcie. Prośbę spełniono, po czym oburzeni artyści wycofali z wystawy wszystkie prace.
Poseł Fedorowicz długopisem przekreślił napis na tabliczce. Zbulwersowało go słowo "wszechpolus", które jego zdaniem ubliża idei wszechpolskości. Podobnie uszkodził jeden z obrazów. Później tłumaczył się, że nie wiedział, iż ma włączony długopis. Prokuratura szkody oceniła na 6-8 tys. zł.
więcej: Gazeta Współczesna - Poseł Andrzej Fedorowicz chwilowo bezkarny