Wieczór zapadł, a w „Siódemce” rojno od dzieci i rodziców, którzy zdecydowali się spędzić czas wolny do odpoczynku i snu w czekających na gruntowny remont murach Szkoły Podstawowej nr 7 w Łomży, za rok świętującej swoje 70 lat W sali gimnastycznej zebrał się na kocach i materacach tłum chętnych rozmawiać o książce, sięgnąć po nią i zanurzyć się w lekturze opowiadań, wierszy lub powieści. Po co dzieciom w szkole śpiwory i zabawna trawestacja epopei narodowej wieszcza Adama do poduszki? - Chcemy siebie i młodsze klasy nauczyć, że w życiu nie warto iść na skróty, po najmniejszej linii oporu – tłumaczy Krzysztof Szałkowski, z maestrią i humorem grający rolę autora, który „Pana Tadeusza” chce pisać nowocześnie, tyle że bez opisów, „12 ksiąg po 8 wersów”.
- Każda pora na czytanie książek jest dobra – tłumaczy w wąziutkim korytarzu wejściowym do sali dyrektor SP nr 7 Iwona Erynk – Cichowicz, niemogąca doczekać się najnowszej premiery klasy VI, przygotowanej pod kierunkiem historyka Piotra Zduńczyka i z wychowawcą Arturem Żbikowskim. - Dzieci w trakcie przygotowań do kulturotwórczego wydarzenia były zadowolone, a teraz widzę, że są przeszczęśliwe. Latarka, śpiwór i zgoda rodziców, żeby spędzić wyjątkową noc w swej szkole.
Jak napisać „Pana Tadeusza” pokrótce
Na parapetach okien poustawiane książki, przyjaciółki każdego człowieka i całej ludzkości. Spory i dysputy o tym, dlaczego ludzie stali się rozumni i ludzcy na szczycie drabiny ewolucyjnej, powinny zawierać ten aspekt. Przysłużyły się nie tylko samodzielnie niecony ogień, narzędzia w ręce i praca czy myśl abstrakcyjna o sztuce w jaskini, ale i słowo, czyli po tysiącach lat historii w finale książka. Krótko, zwięźle, aforystycznie opowiadali to występując zza wielkiej kotary recytatorzy. Bez nudy, z zamiarem skłonienia do refleksji. Książka dodaje sił i zapału, dostarcza rozrywki, może pocieszy, stawia pytania i pobudza pracę szarych komórek na przyszłość. Lektura może uczyć etyki, dobra od zła odróżniania, pozwala zrozumieć siebie, lecz i odkryć, że w naszym życiu są inni, mający swoje miejsce na planecie ludzie. Nauczycielka wartości, towarzyszka samotności, obrończyni wolności – tym wszystkim i jeszcze dużo więcej jest papier zadrukowany, na karty pocięty i sklejony w całość. Istotna część dziedzictwa kulturowego, sposób przekazywania doświadczenia między pokoleniami i punktów odniesienia w czasie i przestrzeni, w dziejach narodu i własnej tożsamości. Również tych uczniów, którzy rozsiedli się albo rozłożyli się wygodnie, kiedy wicedyrektor Bożena Wachowska zapowiadała plan przygody z czytaniem: czytanie głośno przez gości i nauczycieli, żeby porównać płynność i wprawę w interpretacji, quiz, filmy edukacyjne i fabularne. Co jakiś czas miała zapadać cisza, by próbować zmierzyć się z ulubioną lekturą samodzielnie. Jednak dla przygodnych widzów najciekawsze było b. dynamiczne, wesołe i skłaniające do zadumy nad dziejami polskiej literatury i Polaków z XIX wieku i współczesnych przedstawienie. Osią fabularną są rozterki Mistrza Poezji Adama Mickiewicza (1798 – 1855), patrona SP 7 z popiersiem w holu wejściowym. Jak tu napisać „Pana Tadeusza” krótko i nowocześnie, nie znęcać się nad młodymi i nie narażać na niewyspanie...?
Wewnętrzna satysfakcja z własnego trudu
Ambitnemu zadaniu geniusza przysłużyły się inteligentne językowo i obyczajowo scenki z Tadziem Soplicą (Eryk Raczkowski) i Zosią (Emilia Horoszko), i Telimeną (Julia Kłys). Na scenie pojawiło się około 20 postaci epopei szlacheckiej, oklaskiwanych gorąco, chwalonych okrzykami widowni, a porwał energią, dowcipem, zmienną jak aura tej zimy gamą nastrojów Hrabia – Igor Paduch. - Mam dylematy miłosne, którym na przeszkodzie stoi braka gotówki, chociaż nie tylko dlatego w tarapaty ciągle wpadam – opowiada z przejęciem Igor, pojawiający się z dzielnym koniem – na biegunach. - Sympatię widzów pomógł mi zdobyć motyw miłosny i sceny emocji jak złość, smutek, odrzucenie.
- Nie ma nic w życiu lekko, na wszystko trzeba samemu zapracować – podsumowuje filozoficznie Krzysztof, „późny wnuk” Wielkiego Adama. - Osiągnięcia, które zdobywamy przypadkiem, przez koneksje, urodę czy łut szczęścia, nie dają tyle prawdziwej wewnętrznej satysfakcji jak własny trud. I nie mówimy na co dzień porządnym, przyjemnym dla ucha językiem jak Adam. Warto Go czytać.
Mirosław R. Derewońko
Fot. Magdalena Białecka