Blok porodowy lśni na błysk: kameralne sale, USG i system KTG
23-letnia łomżynianka Martyna Trześniewska leży cichutko w nowoczesnej sali porodowej oddziału ginekologiczno-położniczego. Ma wygodne łóżko z podłączonymi do jej odkrytego brzucha dwoma czujnikami, wielkości spodeczka. Na monitorze pojawiają się dane o stanie dziecka, a słychać jakby galopadę młodych koni. Tak mocno bije serce Briana, 130 uderzeń na minutę. Chłopczyk urodzi się dziś lub jutro. Na bloku porodowym po remoncie generalnym są cztery kobiety. Wszystkie, tak jak Martyna, w kameralnych salach, z podłączeniem KTG. - Córka czuje się tu bardzo dobrze – mówi z uśmiechem jej mama Iwona. - Czyściutko, przyjemnie i fachowa obsługa. Czujemy się bezpiecznie.
Ta duża sala na bloku porodowym z czterema stanowiskami, poprzedzielanymi półściankami, gdzie leżały rodzące kobiety, przeszła do historii. Nie ma jednej sali, pełnej westchnień, okrzyków bólu, wrzasków wściekłości albo szeptanych na ucho słów pocieszenia - przez męża, partnera, matkę czy siostrę. Nie ma wszechobecnych parawanów, które i tak nie oddzielały przecież wystarczająco od widoku rodzących, nie izolowały od krzyków i wyznań, i komend lekarzy, towarzyszących cudowi narodzin. - Mamy oddzielne sale porodowe, ponumerowane i nazwane od dominującej kolorystyki salami: herbacianą, kawową, miętową i waniliową – oprowadza po lśniącym białością i elegancją bloku ordynator dr Tomasz Sokół. Miłe uchu nazwy wprowadzają kameralną, domową atmosferę. Jeden z obszerniejszych pokoi do porodów rodzinnych, z udziałem ojca lub bliskich, wyróżnia się łóżkiem porodowym wielofunkcyjnym, z niebieskim, grubym i pompowanym materacem. Pozwala ono dobrać dogodne pozycje kobiecie rodzącej, również wertykalne, i łagodzi dolegliwości bólowe.
„Poród odbywa się jak w domu, tyle że bezpieczniej”
Podobnych łóżek porodowych w salach „domowych” jest jeszcze trzy – kosztowały razem ponad 306 tysięcy złotych. Dla zwiększenia komfortu rodzącej i dobrostanu płodu – obok wanna do porodów w wodzie. Jednak największą dumę i nadzieję budzi system nadzoru okołoporodowego, znajdujący się w centralnie umieszczonej dyżurce pielęgniarskiej, gdzie zbiega się sieć połączeń z KTG. Dość tajemniczy skrót oznacza kardiotokografy. Na bloku działają dwa mobilne urządzenia KTG i osiem KTG stacjonarnych, jak ten u mamy Briana, pierwszego dziecka młodej łomżynianki. Pozwalają na bieżąco kontrolować czynności serca dziecka w łonie i skurcze macicy, ich siłę i częstość. Mimo że w długim korytarzu spokój i cisza, łatwo zrozumieć, że w salach – w tym dwóch przedporodowych, każda na dwa łóżka - nie mówi się ściszonym głosem. Projektanci dbali o zapewnienie intymności w pomieszczeniach. Nawet bezszelestne drzwi przesuwne do wejścia uruchamiane są na przycisk. Sale porodowe mają oddzielne, jasne sanitariaty z prysznicem, umywalką i toaletą. - Chcieliśmy, żeby było jak najmniej medykalizacji, żeby warunki były jak najbardziej domowe – tłumaczy sens najnowszych zmian połozna oddziałowa Urszula Roszkowska, od 10 lat dzieląca się wiedzą i doświadczeniem z pacjentkami, ich rodzinami i personelem. - Ponadto mamy tu worki soho i piłki.
- Na bloku porodowym poród odbywa się jak w domu, tyle że bezpieczniej, ponieważ w warunkach domowych sytuacja może się nagle pogorszyć, wymknąć spod kontroli i szkoda czasu na dojazd do szpitala – objaśnia spokojnie dr Sokół, kierujący oddziałem od roku 2014. Za jego kadencji w roku 2015 w łomżyńskim szpitalu przyszło na świat 1066 dzieci. Od 1. stycznia do 1. grudnia 2016 – jest nas, ludzi o 980 więcej: głównie z Łomży i powiatu łomżyńskiego, z Kolna i Zambrowa, z Ostrowi Mazowieckiej i Ostrołęki. Dlaczego panie spoza Łomży wolą rodzić w grodzie Hanki Bielickiej...? Zdaniem ordynatora i położnej oddziałowej: fantastyczna i troskliwa opieka położnych liczą się bardziej niż nowoczesny sprzęt, ale warunki i wyposażenie bloku porodowego zachęcają. - Staramy się poprawiać warunki pobytu, leczenia i porodu pacjentek oddziału ginekologiczno-położniczego – mówi Krzysztof Bałata, dyrektor Szpital Wojewódzkiego. - System KTG kosztował prawie 350 tys. zł; pięć stanowisk do pielęgnacji noworodka – prawie 50 tys. zł, zaś aparat USG – ponad 69 tys. zł.
- Tak nowocześnie na naszym oddziale i takiego wyposażenia jeszcze nigdy nie było – ucieszyła się dr Maria Mazewska, lekarka z 40-letnim doświadczeniem w ginekologii i położnictwie w Łomży. - Najbardziej cieszy mnie mobilne USG. Dzięki temu mam lepszą diagnostykę płodu przed porodem.
Mirosław R. Derewońko